Niewiem czym się ludzie zachwycają... Bez urazy ale jestem z pokolenia wychowanego na klasyku pokemonow, Ash, bitwy, zespół R... Obejrzałem film do połowy i w scenie ukazania miasta już byłem załamany a dlaczego? Przytoczę mniej więcej... "Miasto gdzie nie ma walk, pokeballów, gdzie pokemony i ludzie żyją na rowni" no kuźwa to jest kpina że współczesne problemy "równości" nawet w filmach występują... (Drugi przyklad to zwierzogrod ale tu o dziwo miało to sens w połączeniu z fabułą bajki). Do tego Pikachu biegający z czapeczką szerloka i głosem 30letniego faceta no comment... Bajka sama w sobie dla najmłodszych może i fajna ale tylko dla tych co nie znają klasycznych pokemonów. A szkoda. Mogło być z tego piekne kino familijne pięcia się do bycia mistrzem, ale po co... lepiej być na czasie.