Góry, które nagle wstają (chyba przez migreno-atak Psyduck'a?) i okazują się pokemonami, a potem jak gdyby nigdy nic osiadają na swoich miejscach. I główni bohaterowie, którzy bez szwanku to przeżywają (no, poza Pikachu, ale serio, jak już akcja miała się potoczyć tak, by miał być uleczony, to mógł oberwać podczas ucieczki z laboratorium)... I tekst tej dziewczyny po wydostaniu się z rzeki, po tym przemodelowaniu się krajobrazu: No spoko, będę przy aucie. Czy ona kurde w ogóle wiedziała, gdzie właściwie są? Gdzie jest to auto? Czy auto jeszcze w ogóle istnieje? To całe laboratorium powinno kurde przestać istnieć po takim trzęsieniu ziemi. A oni szli różnymi trasami i jeszcze się kurde w tym samym momencie przy tym aucie znaleźli. Jak Euron wychodzący z morza tam, gdzie Jaime w 8 sezonie GOTa...
Cała ta scena była tak potwornie niepotrzebna... Przepraszam, musiałam to napisać. Poza tym film mi się całkiem podobał ;)