Na co dzień depresja to dla mnie kompletna abstrakcja i muszę przyznać, że film dał mi do myślenia. Z początku myślałem sobie, że Elizabeth to głupia rozpuszczona gówniara, w połowie filmu stwierdziłem, że kompletnie ochu*ała. Ale co ja wiem? W pewnym momencie przypomniałem sobie, co mi kiedyś mama opowiadała o jakiejś mojej dalekiej rodzinie. I w sumie ... ja to kupuję. Ludziom może w głowie się popie*olić niemalże z dnia na dzień. Można mówić wiele złego o bohaterce, ale można też powiedzieć krótko: jest chora. Łatwo się mądrzyć będąc zdrowym, stosunkowo racjonalnie myślącym i patrzącym na życie człowiekiem, ze stosunkowo normalnymi i rzeczywistymi problemami. Nie jestem psychologiem, ale w moim odczuciu wyglądało to dość autentycznie a młoda Kryśka sprostała swojej roli i jej huśtawki nastrojów i skrajne stany były jak dla mnie przekonujące. Od strony realizatorskiej nie mam filmowi nic do zarzucenia. Może kiedyś się skuszę na książkę.
Film dokładnie przedstawia okoliczności sprzyjające depresji:
- rozwiedzeni rodzice
- matka nie do z niesienia
Potem to co charakteryzuje chorego: najpierw skłonność do ryzykownych zachowań, natłok myśli, potem apatia, senność, zobojętnienie. Trudności w wytłumaczeniu swojego stanu, jak i wiążące się z tym niezrozumienie ze strony równieśników to rzeczywiście rzeczy, które charakteryzują depresję.
Drodzy widzowie, depresja JEST NA PRAWDĘ i stanowi ogromny problem wielu ludzi. Okaż zrozumienie, gdy przyjdzie Ci spotkać taką osobę bądź tym kimś będzie ktoś bliski.
Depresja jest chorobą i trzeba to ludziom uświadomić.
"Wcześniej byłaś wesoła.", "Każdy miewa złe dni" - kur*a, to słowa wyjęte z mojego filmu (tyle, że ja jestem facetem). Próbujesz przekonać kogoś o swoich dołach, uprzedzić, wytłumaczyć się... to na nic. Nikt cię nie rozumie. Zmęczenie tłumaczą lenistwem, lęki tchórzostwem, wycofywanie się z imprez - zamulaniem. Nikt, prócz kogoś, kto przeżył to, co Ty.
Zgadzam się z przedmówcą.
A to ciekawe - dziś jestem na takim etapie, że ja sam mobilizuję się do pracy nad sobą i podchodzę do sprawy z przedostatniego akapitu mojej wypowiedzi z innej strony: staram się już nie usprawiedliwiać swoich słabości depresją. Na przykład, gdy boję się jakiegoś spotkania i gdy przychodzi mi do głowy, że nie stawię się na nie oraz tłumaczę się złym nastrojem, robię wtedy sobie na przekór i mówię, żebym nie marudził, nie rezygnował i stawił czoła wyzwaniu. Biorę leki :)
Myślałam,że filmweb to światek płytkich idiotów dopóki nie zobaczyłam Twoich wpisów...Dziękuję.
Wygląda z twoich opisów, że film idealne pokazuje prawdziwą depresję itd... jednak wnioskując po ocenie to nie do końca ci się podobał?
No dla mnie to przeciętny filmik...
8 to już godny obejrzenia, 9 to super film no i 10 to klasyka, idealny...
Dla mnie przeciętny=średni, ew. niezły czyli 5-6/10. 7/10 to już dobry film. Jak zresztą sama "nazwa" tej oceny sugeruje.
Ja mam lekko zawyżoną skalę:) Dzięki temu zdarza mi się oceniać filmy na 10pkt a najniżej 4-5pkt (choć obie opcje dość rzadko)...