Najpierw czytałem książkę i po tym nie dało się oglądać filmu, jest tak spłycony :/
ja też najpierw przeczytałam książkę i za pierwszym razem oglądając film wytrzymałam może z 20 min, lecz dziś się zabrałam i obejrzałam całość, i żałuję, film i książka to dwa różne światy...
U mnie było tak samo. Książkę czytało się rewelacyjnie, choć trochę namieszali. Do filmu musiałam się zmusić, żeby wytrwać do końca.
Zgadzam się w 100%, w filmie jest wszystko spłycone.
Gdy zdecydowałam się obejrzeć ekranizację myślę sobie: "8 nominacji do Oscara, wow, to musi być dobry film",
dałam się nabrać, nie wiem za co te nominacje, kilka może faktycznie się należy, ale, że 8? To chyba lekka pomyłka.
Dołączam się do Was. Książkę przeczytałam w ciągu jednego dnia, film wyłączyłam po 25 minutach. Wątpię, bym kiedykolwiek obejrzała go w całości, nudny, całkowicie inny niż to co przedstawione jest w książce, miałam wrażenie, że to zupełnie inna historia.
Różnicę są ogromne, pierwsza - kluczowa: Pat wychodzi z psychiatryka po kilku latach, nie miesiącach i nie ma świadomości, że tyle czasu minęło. Pamiętacie kolejne różnice ? :)
Tego było po prostu mnóstwo. Pat przecież ma nawet inne nazwisko w książce. Dalej - konkurs związany z tańcem, przeciez nie było żadnych ocen ani nagród, wymiana listów też funkcjonowała zupełnie inaczej, tak samo jak i sprawa z Nikki. W książce ważne były też relacje Pata z ojcem (praktyczny brak rozmów) i relacje ojca z matką Pata (postawienie warunków dla Patrizio). Rola Jake'a w filmie żadna... I w ogóle zakończenie? No masakra :/
tu oceniamy film a nie książkę, jak tylko słyszę ze książka jest lepsza od filmu to mi się niedobrze robi.
Dokładnie... Ludzie, ogarnijcie się, jesteśmy na filmweb... resztę zapraszam na empik.com, tam można pozostawić recenzję książki i jeszcze zgarnąć jakiś bon, kupon czy coś tam... raz w miesiącu za najlepszą recenzję. Trudno oceniać film, czytając książkę... a tutaj ocenimy filmy, nawet te, które zostały nakręcone na podstawie książki...
Przecież oceniamy film, jak widać po Twojej ocenie jest średni... a wierz mi, gdyby scenarzyści lepiej się spisali - wystarczyłoby powstrzymanie się od kilku zmian - byłby naprawdę bardzo dobry. Zwłaszcza, że obsada jest niezła, dałoby się z niej więcej wycisnąć :)
Rozumiem zdenerwowanie. Od razu po zakończeniu książki zabrałam się za film. Nie podobał mi się, ale wyszłam z założenia, że dużo osób nie czytało książki więc powinnam o niej zapomnieć. Od tego momentu dałam rady obejrzeć i jest OK. Film nie musi być ekranizacją kartka w kartkę - widać producenci jedynie zaczerpnęli tylko podstawę "wyciągnięcie bohatera z psychiatryka przez matkę" a szkoda...
PS. Oczywiście komentowałam pierwsze 20 minut potem się zamknęłam bo za dużo gadania :)
Oczywiście film jest filmem, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że część rzeczy w nim po prostu się "nie klei". Nikt nie oczekuje, że kartka w kartkę będzie odzwierciedleniem książki, ale w tym przypadku scenarzyści mogliby się lepiej postarać.
Najpierw obejrzałem film- byłem nim zachwycony. Rok później lektura książki (przeczytałem w jeden dzień). Miesiąc po lekturze włączyłem sobie film i nie dało się tego oglądać! Chyba będę musiał zmienić ocenę!
No to po Twojej wypowiedzi mam mały dylemat - film bardzo mi się podobał, a w szczególności duet Lawrence-Cooper. A teraz czytam opinie o książce i z jednej strony chcę ją przeczytać, a z drugiej boję się, że lektura zatrze pozytywne wrażenia po filmie...
Przeczytaj ją, ale długo po obejrzeniu filmu. Po przeczytaniu pod żadnym pozorem nie oglądaj filmu ponownie
A ja traktuję książkę jako dopełnienie specyfiki filmowych bohaterów. Lepiej rozumiem ich postepowania etc. Film i książkę oceniam jako dwie inne całości, obie równie dobre, i obie ze sobą powiązane, ale nie żelaznymi łańcuchami.
A ja jestem odmiennego zdania, książkowi bohaterowie są jacyś bezbarwni, relacja ojca z synem w filmie jest ciekawsza, przesadne stwierdzenia na temat jego osoby "przebiegłem 50 mil" say wat?! Poza tym, beznadziejna redakcja tekstu, błędy stylistyczne, gramatyczne. Film barwny, tutaj amerykanizacja i lukier wyszly na plus.
""
Właśnie skończyłem czytać i podobnie jak 'czesiol' uważam, że film i książka to dwa odrębne byty. Czytając "Poradnik..." niby się zna bohaterów i wie się o co chodzi, ale na dobrą sprawę wg mnie książka to jest zupełnie inna bajka niż ekranizacja (a właściwie powinno się powiedzieć luźna adaptacja).
Książka jest bardzo dobra.
Film jako ekranizacja - słaby.
Film jako osobny utwór - dla mnie rewelacja.
Szczerze mówiąc zwykle tak to jest z duetami książka-film. Ja zwykle jak obejrzę film który mi się podoba, to sięgam po książkę jeśli takowa jest. Ale jeśli przeczytam książkę, to potem boję się obejrzeć ekranizację ("Księcia przypływów" nie obejrzałem do dzisiaj - książka jest genialna!)
Nie wspomnę już o rodzimym "Wiedźminie" który z definicji musiał być z zupełnie innej, nomen omen, bajki niż książka.
Oczywiście są też i wyjątki choć zawsze można się do czegoś przyczepić: ekranizacje dzieł Tolkiena, świetne filmy o Harrym Potterze, Lalka... ogólnie pewnie niewiele jest wyjątków od reguły. Gra o Tron ponoć też powoli schodzi na psy ;)
Teraz zabieram się za Wielki Gatsby. Książka była jak dla mnie nudna i nijaka. Film - zobaczymy.