Dla mnie dwójka stoi na podobnym poziomie, co pierwsza część. W dwójce zachowano wszystkie zalety jedynki. Znowu mamy tu świetny, mroczny klimat, być może jeszcze lepszy! W to wszystko ponownie wpleciony mamy niezły humor. Ponownie mamy dobry scenariusz z fabułą, która raczej nie nudzi. Mamy bardzo fajnie dodaną postać Regine Dandridge (swoją drogą dobrze zagraną) ale co ważne i miłe - to pozostanie dwójki aktorów z pierwszej części: Roddy'ego McDowalla i Williama Ragsdale'a bez których ten film straciłby nieco na jakości. Wampiry to jacyś punkowcy ale właśnie do nich ten wampiryzm bardzo dobrze pasuje. Mogą się podobać sceny ich ataków. Mamy tu sporo powtórki z rozrywki i nawiązań do oryginału. Mamy też świetną muzykę, być może jeszcze ulepszoną w stosunku do pierwszej części Fright Night (tutaj pochwały w kierunku Brada Fiedela). Dużo dobrych, typowo horrorowych pojedynczych scen z fajnym zakończeniem. Nie oglądałem jeszcze żadnego słabego projektu w który zaangażowany byłby Tommy Lee Wallace. Sequel do Fright Night trzyma poziom i naprawdę go polecam. Moja ocena: 7/10.