PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=560560}

Potrójna granica

Triple Frontier
5,9 33 936
ocen
5,9 10 1 33936
5,7 21
ocen krytyków
Potrójna granica
powrót do forum filmu Potrójna granica

Obejrzałem ten film dosłownie wczoraj. Nie spodziewałem się cudów, liczyłem na przynajmniej

znośne kino akcji. W zasadzie nie oglądałem zajawek pomijając sam opis na Netflixie więc

podszedłem do tego z normalnym podejściem, bez uprzedzeń choć nie przepadam za Affleckiem.

TF jest tytułem przede niesamowicie głupim. Uderza niby we współczesne realia i historię,

która mogła by się wydarzyć. I na samym początku brzmi i wygląda to ciekawie. Jednak już od

samego początku jesteśmy atakowani scenami, motywami i pomysłami po prostu kretyńskimi.

Poniżej opis co poniektórych cudactw także UWAGA - SPOILERY.

Pierwsza scena - Hunnam, który rzekomo jest weteranem SIŁ SPECJALNYCH i ma pewne problemy

tudzież zaburzenia mentalne poprzez służbę nie wygląda zupełnie na takiego. Ba - prowadzi

dziesiątki jak nie setki mów motywacyjnych czy czegoś takiego dla żołnierzy odchodzących do

cywila. Co też ciekawe w trakcie seansu okaże się, że jest on chyba jednym z najbardziej

rozgarniętych weteranów z tej całej pożal się boże ferajny, której dotyczy cały film.

Druga scena - kolejny bohater i dziesiątki policjantów próbują pokojowo złapać

południowoamerykańskich gangusów. Oczywiście zamiast zrobić to względnie cicho i/lub szybko

popylają sobie kilkunastoma wozami i helikopterem. No bo przecież nikt nie zauważy ani nie

zauważy takiej mobilnej grupy, która wyróżnia się choćby mundurami z kilometra i nie ogłosi

w tych slumsach alarmu co nie? A jak już ekipa z heli zejdzie na ubitą ziemię idą sobie

spacerkiem w ogóle nie patrząc przez muszkę i szczerbinkę choćby czy ktoś im nie chce

władować kulki w plecy. Oczywiście nasz główny amigo by dodać sobie charyzmy podczas

strzelaniny biega w okularach przeciwsłonecznych (Terminator jaki czy co?). I oczywiście

oddany przez NIEGO 1 strzał z granatnika załatwia w zasadzie całą akcję. No ba. Ma się

skilla. Scenę ucieczki jedynej kobiety, która może przynajmniej zaciekawić męską część

widowni litościwie odpuszczę choć to dopiero ledwie pierwsze kilka minut filmu.

Ben Affleck. Ex specjal, teraz rozwiedziony, mający kiepską pracę w której o dziwo się nie

sprawdza. No i ma niemrawą córkę. Od razu wiemy, że ten to ma przerypane teraz w życiu i ma

być nam smutno. Tyle że Affleck gra typowego Afflecka. Ani to postać sympatyczna, ani też

zabawna a tym bardziej charyzmatyczna. Kompletnie nijaka. I to jest słabe bo jak się potem

okaże, będzie to jedna z kluczowych postaci fabuły, nawet w ramach tej 5tki głównych

bohaterów. A tu takie coś dostajemy.

Oczywiście on na pomysł poprzedniego bohatera odpowiada w stylu "no może ale ja nie wiem,

chciałbym ale ja już z tego odszedłem, aleeeee jaaaaa nieeee wieeeeem nooooo, nooo niech

będzieeeee".

Potem przebitka na kolejnych dwóch bohaterów. Jeden to przystojniak do którego mają wzdychać

kobiety, które jakimś cudem będą to oglądać a drugi to w sumie sympatyczny i dosyć chłodny

zarazem aktor znany z Narcos. Może nie ma w filmie zbyt wielu kwestii ale na tle innych jest

choćby minimalnie charyzmatyczny i gra cokolwiek. I da się na to patrzeć bez obrzydzenia.

Kolejna scena, ładne widoczki się zaczynają i już nasza grupa przybywa AUTEM załadowanym

sprzętem i bronią palną (!) przez NIEOZNACZONĄ granicę (!!) nie będąc przez nikogo

sprawdzanym, weryfikowanym czy nawet spisywanym. Choć wcześniej sprzedaje nam się kit, że

wjadą do kraju jak konsultancji, pracownicy branży elektrycznej czy tam energetycznej. Więc

po co ten cały kit skoro równie dobrze mogliby wjechać do tego państewka T-55 i ciężarówką z

RPG i kałaszami wyładowanymi po sufit? No właśnie. Film traktuje widza od początku jak

kretyna.

GŁÓWNY BAD GUY.

Dostajemy bądź co bądź strzępy informacji ale można z tego domniemywać, że to jakiś mafiozo,

baron narkotykowy, straszna menda i w ogóle co to on nie zrobił, ile to on nie zarobił i jak

bardzo nie zniszczył tego kraju. Normalnie drugi Escobar tyle, że made in Brazil.

Jak to wygląda w praktyce? Gość mieszka z kilkunastoma (!) max swoimi pomagierami co mają

kałasze, rodzinką i paroma osobami ze służby w jakieś obleśnej hacjendzie. Nie ma tu psów,

solidnego płotu, muru czy czegokolwiek co by miało chronić te kilkadziesiąt milionów

dolarów. Kamery niby są ale, że w naszej grupie jest specjalista i od takiego sprzętu to i

martwić się ma czym. Oczywiście - może to być kryjówka podpucha, że niby tu tak zwyczajnie,

biednie i w ogóle nikt poważny tu nie mieszka ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że taka

gruba ryba mająca setki milionów czułaby się bezpieczna w takim barachle. Niektóre polskie

PGRy chyba lepiej wyglądały za czasów swej świetności. Poza tym biorąc pod uwagę to, że

rozstrzeliwywani są na terenie tego khem...kompleksu wrogowie tegoż barona nie chce mi się

wierzyć, że to tak celowo miało biednie wyglądać.

A nie, przepraszam. Przystojniak znajduje czujki naziemne. Oczywiście kompletnie

niezamaskowane!

I pierwsze spostrzeżenie okołomilitarne. Dlaczego nasi żołnierze z SIŁ SPECJALNYCH na tajną,

prywatną i nielegalną misję, która ma szanse powodzenia zabierają uzbrojenie BEZ tłumików?

To nie jest film taki jak The Expendables czy nawet Rambo II gdzie można mieć kompletnie

gdzieś takie rzeczy. Tytuł chce być względnie realistyczny a ośmiesza się na każdym kroku.

Okazuje się, że pomysłodawca znalazła 100.000 zielonych by ufundować i zgarnąć swoich

towarzyszy broni na tę poronioną misję. Coś mi się wydawało, że w opisie filmu stało o

biednych, nie mających grosza przy duszy ex-żołnierzach...

Gadka o tym, że mało zarobili, że zły kraj ich wykorzystał, że zrobią coś dobrego, że nikt

nie musi wiedzieć, że dużo hajsu, bla bla bla and...OK I'M IN!.

Kolejny lekki absurd. Grupa sprowadza sobie do Brazylii kontener pełen broni, wyposażenia i

czego tylko potrzebują. Oczywiście musi wspomnieć, że to wszystko jest krajowe.

Scena głównej akcji...oczywiście W DESZCZU. To przecież tak atrakcyjne, ciekawe i wizualnie

wymiatające oglądać amazońską ulewę. Po raz enty w takim filmie. Nie, nie może być

słonecznie. Albo nawet mgliście. Nie. Musi napiżdżać deszczem.

Pojmanie ochrony i służby a potem zabicie ich, przejęcie chwilowo hacjendy i wybicie reszty ochrony, która się zjawiła...coś mi się wydaje, że ludzie z WOTu byliby bardziej rozważni niż ta ochrona tego całego barona. Po prostu ręce opadają. Oczywiście akcja bez użycia tłumików czy broni białej...bo po co, przecież to ściśle tajna, nielegalna misja w obcym kraju!

Kradzież...ja wiem, że może się czepiam ale w dalszej części filmu to będzie BARDZO WIDOCZNE. 5 chłopa w tym jeden ranny w ciągu bodajże pół godziny czy nawet mniej wynosi z hacjendy kilka TON dolarów w torbach czy innych walizkach. Kilka TON.

OCZYWIŚCIE ten, który się najbardziej wzbraniał przez umoczeniem się w tę powaloną misję jak tylko zobaczył dolary chce brać tyle ile się da nawet pomimo sprzeciwu i to uzasadnionego ze strony reszty grupy.

OCZYWIŚCIE, że zabierają za dużo.

OCZYWIŚCIE, że muszą wziąć drugie auto.

OCZYWIŚCIE główny bad guy idzie w samobójczą misję zamiast siedzieć w tym swoim panic roomie. I oczywiście ginie.

W trakcie akcji ten od przemów zostaje ranny. W bok. Na wylot. Ale mimo to może chodzić, skakać, strzelać, chodzić po górach, schodzić z gór. No bo przecież rana postrzałowa to to samo co skaleczenie.

Załadunek. Tenże ranny załatwia grupie latadło. OCZYWIŚCIE NIE WIE co załatwił mu jego człowiek, nie wiadomo było co przyleci, jak przyleci, kto pilotuje ani CO zrobiliby gdyby latadło np: rozwaliło się nad Andami. Żadnych informacji przed tak ważną misją na obcym terenie, żadnego planu B, żadnych zapasowych punktów ewakuacji. A to przecież ludzie z sił specjalnych. Podobno.

Pada info, że jak załadują cały hajs to będą przeciążeni i nie przelecą przez góry. DAAAAAMYYY RADĘĘĘĘ. No pewnie, że dacie radę. No bo co to jest te dodatkowe kilkaset czy kilka tysięcy kilogramów w powietrzu.

Po tej scenie oczywiście każdy kto ma trochę szarych komórek już wie, że z pewnością nie dolecą i godzinę spędzimy na tym by oglądać jak oni sobie niby z tej NIEPRZEWIDYWALNEJ sytuacji wyjdą. Lub nie wyjdą.

Rozbijają się w na kompletnym zadupiu, dziesiątki kilometrów od cywilizacji.

"Ej, tam właśnie spadł WOJSKOWY śmigłowiec i zaorał nam pole. I wychodzą z niego uzbrojeni ludzie w oporządzeniu. Chodźmy do nich z jednym nożem, widłami i kosą. BĘDZIE ZABAWA"

Zabawa kończy się tak, że paru wieśniaków ginie, dostają kilkaset tysięcy dolarów, pewnie ich cała wioska jest warta jakieś 5% tej kwoty. A nasza wesoła kompania "kupuje" muły, które to muły targają te kilka ton zielonych.

Ranny jest nadal ranny ale nic sobie z tego nie robi i idzie z buta kilkanaście kilometrów na dzień. Przez dżunglę.

Oczywiście przez nieplanowanym zaoraniem pola wieśniakom nasza kompania musiała pozbyć się części gotówki, która była na ZEWNĄTRZ śmigłowca w podczepianej siatce (no bo przecież to KOMPLETNIE nie wzbudza podejrzeń). I podczas pozbywania się przystojniak sam ochoczo wystawia jakieś 80% swojego ciała przez otwór w pokładzie w momencie gdy śmigłowiec ostro się zniża ku ziemi. Marne Twoje poświecenie kolego. Co prawda ładunek udało Ci się odczepić ale przeżyłeś. :x

Affleck jak rasowy komandos sił specjalnych popitala w rzucającej się jak cholera w dżungli POMARAŃCZOWEJ kurtałce.

Nagle ze sceny gdzie nasza grupa idzie z mułami przez dżunglę OD RAZU przeskakujemy do sceny gdy są kilkaset czy tam kilka tysięcy metrów wyżej i idą zboczem razem z tymi biednymi zwierzętami jakąś ścieżynką o szerokości circa pół metra. Razem z tym rannym rzecz jasna, który wcale się jak ranny nie zachowuje.

Są w górach. Jak są góry to musi być śnieg i zimno. I nagle znajdują sobie także zimowe kurtki. I palą dolary bo im zimno. Ach, to takie romantyczne przecież.

Nadal targają te setki czy tam tony dolarów i KRZYCZĄ do siebie w górach. Jakaś lawina może? Albo bycie skrytym bo rzekomo boicie się tego, że gonią was niedobitki tego pseudomafioza? Ej, na pewno jak pokrzyczymy to nas nie znajdą, prawda?

Affleck dostaje w łeb od dzieciaka z wioski i wszyscy są smutni. Wszyscy poza mną bo mnie akurat chciało się śmiać z tego jak w jaki sposób została nakręcona ta scena. Autentycznie.

I OCZYWIŚCIE Afflecka dałoby się uratować ale zastrzelili chłopaka o jakieś 2 sekudny za późno. Ach te przypadki.

Potem co...schodzenie z gór, ciąganie kasy w te i nazad, smutne gadki, irytujące dialogi, bezsensowne sceny.

Ostatnie sceny z samej akcji, które chyba na papierze miały by bardzo dramatyczne, pełne akcji, strzelania i adrenaliny są mocno takie sobie. Nawet bardzo mocno.

Uciekają, prawie happy end, ładują trupa Afflecka i wszyscy jadą sobie do jakiegoś kraju, nawet chyba nie wiemy jakiego. Całe hajsy trafiają do rodziny zabitego, wszyscy sobie dziękują, przytulają, och, ach, uch. Ciekawe jak wyjaśnili władzom i rodzinie to w jaki sposób zginął ich przyjaciel.

No i ostatnia scena, która sugeruje, że będzie sequel. OBY NIE.

Ogólna konkluzja. Powiedzmy sobie szczerze i otwarcie. W tym filmie nie ma absolutnie nic dobrego. Był względnie dobry pomysł na coś a'la heist movie z ex-wojakami w tle a wyszło jakieś nudne, przydługawe, głupie, bezsensowne i pozbawione jakiegokolwiek polotu barachło, które kuluje na każdym chyba poziomie. Głupi scenariusz, głupie pomysły, brak ciekawej akcji, fabularnie to leży i kwiczy bo tak naprawdę nie ma tu ŻADNEJ historii, obsada jako sama jest ok ale tu naprawdę nie ma na czym zawiesić oka. Jest to film kompletnie nieciekawy, nieangażujący i traktujący widza jak kretyna - patrz te wszystkie głupoty o których napisałem w całym poście.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones