wyjątkowo przyzwoity jak na rzecz ze stajni Full Moon horror. odpowiedni poziom gwarantuje oczywiście osoba reżysera - Stuart Gordon może wybitnym twórcą gatunku nie jest, ale nigdy też nie zszedł poniżej pewnej linii. ponadto jest tu ulubiony aktor tego twórcy - niezawodny Jeffrey Combs, który tworzy bardzo udaną kreację. najciekawszy zaś w tym wszystkim wątek tragiczny: bohater Combsa to alkoholik, który walczy z wyrzutami sumienia po tym jak przypadkowo spowodował śmierć własnego syna i kalectwo córki. jest tu pewna dawka silnych emocji, które zaskakują w tego typu niskobudżetowej produkcji. grozy może zbyt wiele nie ma, ale ogląda się bez większego zarzutu.