Autumn Carlisle jeździ konno, gdy wraca do stajni rozmawia z siostrą o dawnych czasach. Teraz dorabia ucząc dzieci jazdy konnej. Organizuje pchli targ w którym sprzedaje swoje rzeczy i pamiątki, poza rzeczami Bena jej zmarłego męża. Ciężko jej utrzymać duży dom bez mężczyzny. Kiedy rozmawia z rodziną podczas posiłku ogłasza decyzję o sprzedaniu posiadłości. W stajni poznaje Jake'a Stevens'a, który żywo zainteresował się końmi i jest budowlańcem. Swoimi pomysłami wywarł wrażenie na rozmówczyni, która później przyjmuję jego ofertę i podpisuję umowę sprzedaży.

Przy najbliższym spotkaniu kobieta dowiaduje się, że robi remont chociaż miał nic nie zmieniać. Sprzeczają się o altanę, którą ze swoim pomocnikiem Larry'm chce usunąć. Kolejne dni przynoszą kolejne dyskusję o zmianach, które Jake chce wprowadzić. M.in. chce podzielić posiadłość na cztery mniejsze. W ramach podziękowania uczy budowlańca podstaw jazdy na koniu i przy okazji pokazuje tajemnicze miejsce. Ciężko jej jest pogłębić tą znajomość, bo ciągle pamięta o Benie i bardzo ciężko jej bez niego.

Nie jest to jakieś wybitne kino, od początku można domyśleć się zakończenia i tego co będzie dalej. Film jest bardzo liniowy, nudny oraz sztampowy. Brak rozwinięcia wątku Bena, fajnie jakby pojawiły się jakieś retrospekcje, czy chociaż podanie powodu jego śmierci. Główna bohaterka zachowuje się dość bezsensownie, bo sprzedać chce komuś posiadłość, ale nic ma z nią nie robić. Przecież ja na miejscu kupca bym się wściekła, gdyby ktoś mi stał nad głową i negował każdą moją decyzję, bo jest niezgodna z widzimisię tejże osoby. Relacja, która wiadomo jak się skończy rozwija się dość sztucznie. Gra aktorska taka sobie. Jedyne czym broni się film to piękne widoki. Moja ocena to 2/10.