PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8820}

Powrót Batmana

Batman Returns
7,2 94 016
ocen
7,2 10 1 94016
8,0 21
ocen krytyków
Powrót Batmana
powrót do forum filmu Powrót Batmana

Wiele osób pamięta ten występ. Stał się on niejako kultowy w historii kina, jak i samego Mrocznego Rycerza, szufladkując wizerunek Kobiety-Kota na długie lata. Jednak zastanawia mnie, co takiego znalazło się w grze Michelle Pfeiffer, że wciąż i wciąż uznawana jest za najlepszą aktorską Catwoman i nawet występ Anne nie mógł tego zmienić?

Pani Michelle. Urody nie można jej odmówić, telnetu również. Była... Dobrym wyborem na tę rolę, ale głównie dlatego że jest po prostu dobrą aktorką. Jednakże wykonanie już tak mnie nie przekonuję. Pominę to że jest blondynką (Selina Kyle ZAWSZE była brunetką, jak i również niemal zawsze krótkowłosą, poza tym filmem jedynie serial animowany z 92 pokazał taki a nie inny wizerunek) kolor włosów w rzeczywistości nie ma większego znaczenia.

Jestem chyba w nielicznym gronie ludzi którzy wspominają ten występ wyjątkowo negatywnie. Bo była fatalna? Brzydka? Nie pasowała do komiksowego pierwowzoru? NIE! Przerażała mnie i to jak diabli!

Jej skóra (czyli okolice oczu i ust) w kostiumie była blada jak ściana! Przypominała mi wersję Catwoman z serialu animowanego (z sezonu trzeciego), która również budziła we mnie wstręt. Jej kostium natomiast był okej... Od szyi w górę... Nie licząc wspomnianej skóry, twarz Catwoman w masce wyglądała jak Catwoman malowana. Jednak gdy spojrzało się na ogół... Co miały znaczyć te wszystkie szwy? Sugerowało to że kostium został stworzony w domu, przez niezbyt utalentowaną szwaczkę? Przecież lateks, lub skórę można bez problemu nabyć w sklepie, raczej nikt nie skojarzy kupującej ubranie kobiety w sklepie, z latającą po mieście kryminalistką, ubraną w podobny lateks. Takie ubrania rozchodzą się jak bułeczki (a przynajmniej na tamte lata).

Jednak nie wygląd był najgorszy. Wygląd był jedynie wisienką na dużym torcie zrobionym z odrażającego ciasta, które zaserwowała mi Michelle. Po pierwsze jej geneza... Spada z biurowca, umiera (a przynajmniej tak myślę), przychodzą koty i zaczynają ją gryźć (zawsze odwracałem wtedy wzrok). Selina po pewnym czasie wstaje, wraca do domu i... Wariuję... Nie wiem co miał znaczyć ten atak szału. Stała się bardziej kotem? Zaczęły się schodzić bezdomne kociska, a Selina stwierdziła że "Czuję się dużo lepiej". Oznacza to że stworzyła mieszkanie idealne dla kotów? Co? Co? Co? Może mi ktoś powiedzieć o co w tym wszystkich chodziło? Czy te koty w zaułku miały takie same właściwości, co radioaktywny pająk w Spider-manie?

I od tego momentu pojawiają się kolejne dziwactwa. Selina liżę swój kostium, ochroniarze walą teksty na temat jej urody, których żaden dorosły mężczyzna, a na pewno nie ochroniarz nigdy by nie wypowiedział oraz apogeum dziwactwa, Catwoman wciska sobie do ust ŻYWEGO KANARKA!

WTF!?

Dochodzą do tego w założeniu zabawne teksty o kociej kuwecie, która ratuję Catwoman życie, oraz przesadzone melodramatyczne sceny miedzy Seliną a Brucem, którzy się "kochają ale są jednocześnie wrogami". Miałem nieco ponad dwa lata gdy pierwszy raz to widziałem i już wtedy wydawało mi się to niedorzeczne!

Wspominałem o przedziwnej mistyce, związanej z "dziewięcioma życiami"? Poważnie? Czyli te koty jednak były radioaktywnymi wampirami? Obawiam się że wszyscy wiemy, iż ugryzienie przez kota, kotem cię nie uczyni. Wszyscy też wiemy że by kota zabić, wystarczy strzelić raz, a dobrze. Catwoman nigdy mocy nie miała, a zarazem nigdy ich nie potrzebowała. To nie kolejna super-heroina, tym razem to silna perfekcjonistka która idzie przez świat polegając wyłącznie na sobie. Czy mam ten film traktować jako Batmana, czy jako typowe dzieło Tima Burtona?

Nie powiem że ta Catwoman była fatalna, bo nie była. Gdy pierwszy raz natknęła się na Batmana i Pingwina i wypowiedziała swoje słynne "Miau", po czym nastąpiła eksplozja, ryłem się ze śmiechu i poklaskiwałem! Jej osobowość też nie była wcale zła. Nie licząc wspomnianych dziwactw, zachowywała się właściwie dosyć catwomanowato. Wydawała się być silna i lubiła kontrolować swoje życie.

Nie wiem dlaczego zdecydowano się na taki, a nie inny wizerunek Kobiety-Kota. Być może jest to po prostu koncept Tima Burtona, który nie robił filmu o bohaterze po to, by zrobić film o bohaterze, tylko wykorzystywał bohatera by zrobić swój film. W takim wypadku mogę to zaakceptować, lecz jednocześnie potraktuję rolę Michelle Pfeiffer tak samo jak Halle Berry, czyli uznam że jej występ nie miał nic wspólnego z komiksowym pierwowzorem, a jest jedynie "wersją" Catwoman Tima Burtona.

Musze jednak przyznać, że oglądałem ten film dawno temu i to co najmniej pamiętam to... Catwoman... Zapadła mi w pamięci jako blada, przerażająca ofiara kocich wampirów, która czyści ubrania językiem i połyka upierzone ptaki (brzmi ciekawie? No właśnie...). Być może to zachowanie, te cechy charakteru uwarunkowały występ Michelle, jako najlepszą Catwoman w historii filmów aktorskich. Planuję obejrzeć film ponownie i przypatrzeć się Michelle świeższym okiem. Może zrozumiem co tak przyciągnęło fanów. Może już to zrozumiałem, lecz nie mam pełnego obrazu? Wątpię jednak że spodoba mi się bardziej od Anne Hathaway (gdyby tylko Anne ścięła włosy... :P).

Co jednak chcę od filmwebowiczów? Proszę odpowiedzcie na pytanie: co takiego zobaczyliście w Catwoman? Co według was sprawia że stała się kultowa i wciąż stawiana jest za wzór? Chce żeby ktoś rozjaśnił mój ciemny umysł, zanim powrócę do tego filmu mego dzieciństwa, przez który dłuugo nie mogłem spać :P (nie żartuję... DeVito śnił mi się po nocach...).

andrzej_goscicki

Sprostowanie:

Wyczytałem że kostium Catwoman był w tamtych czasach dosyć modny. W porządku, z modą nie będę się kłócił. Jednak kiedy byłem mały owe szwy zwróciły moją uwagę. Teraz po prostu łącze moje świeże spojrzenie, z mętnymi wspomnieniami.

Całego tego postu nie należy traktować jako mojej oceny Michelle Pfeiffer - Catwoman, lecz jako moje wspomnienia. Wrażenie jakie na mnie zrobiła i jak teraz patrzę na moje wcześniejsze spostrzeżenia. Kiedyś wydawało mi się to najwyżej dziwne (zawsze dziwiły mnie szwy, gryzienie kotów i pseudo-kocie moce Catwoman), teraz dosyć przerażające i wręcz odpychające, a do tego dziesięć razy dziwniejsze.

Tak właśnie wspominam Catwoman Tima Burtona - wspominam psychopatkę. A nie bardzo kobiecą złodziejkę, wolną duszę, którą pokochali fani Batmana. Tym bardziej zastanawia mnie, dlaczego ta Catwoman odniosła taki sukces.

użytkownik usunięty
andrzej_goscicki

Moim zdaniem o to chodziło żeby Kobieta-Kot była jednocześnie była pociągająca i przerażająca. Po za tym porównaj sobie tę kreację z grą aktorską Halle Berry z ,,Catwoman" (2004) oraz Anne Hathaway z ,,Mroczny rycerz powstaje". Halle jak i cały film z 2004 roku był słaby, a Anne wydawała mi się nijaka w tej roli-mianowicie robiła tam przede wszystkim za ładną buźkę, a w grze Michelle naprawdę zauważalny jest geniusz. I Batman w koncepcji Burtona ma być przerażający i śmieszny w każdym elemencie. Dotyczy się to również Kobiety-Kot. A co do kostiumu, to wtedy był rok '92 i raczej trudno byłoby zrobić coś jeszcze lepszego. Tak więc, należę do grupy ludzi którzy uważają Michelle Pfeiffer za najlepszą Kobietę-Kot ;)

Oglądałem "Catwoman" z 2004, a Halle Berry mi się podobała. Jednakże tylko z jednego powodu: to NIE BYŁA Catwoman! Ten film nie starał się udawać, że ma cokolwiek wspólnego z komiksami. Bohaterka nazywała się inaczej, jej geneza była zupełnie inna, jej zachowanie było inne. Dlatego patrzyłem na Halle przychylnym okiem, gdyż nie poprzez pryzmat komiksów. Dodatkowo: w filmie z 2004, Halle dostaję moce podobnie jak Michelle, jednakże jest to tym razem wyjaśnione. W bardzo prosty sposób: MAGIA! I dlatego nie mam nic do tej genezy. Jeżeli ktoś mi mówi, ze kot magicznie obdarował martwą kobietę drugim życiem i super-mocami, jestem w stanie to zaakceptować, lecz jeśli widzę bandę bezdomnych kotów, które gryzą martwą kobietę, po czym ona wstaję i nagle zaczyna skakać po dachach... Zastanawiam się czy reżyser nie ma mnie za idiotę!

Anne Hathaway była moim zdaniem (niemal) idealna. Jej zachowanie, gdy pierwszy raz spotkała się z Brucem ("Ups... Nie uderzyłbyś dziewczyny, prawda? Tak jak ja nie uderzyłabym kaleki... A może tylko kłamię" - cytat nie dokładny), jej manipulację naiwnymi mężczyznami (scena w barze), jej kostium, wszystko było idealne. Nie podobała mi się jedynie jej uległość. Gdy tylko słyszy o Bane'nie zaczyna trząść nogami ze strachu, a Anne zagrała ten strach wyjątkowo dobrze i to jest BŁĄD! W ogóle nie powinna go grać! Jeżeli ktoś czytał serię "Knightfall" tam wyraźnie jest pokazane, jak Catwoman traktuję Bane'a. Docenia go za pokonanie Rycerza, ale nie boi się go. Cały czas pozostaję niezależna.

Michelle Pfeiffer? W tym filmie nazywa się Selina Kyle, wiec nie ma żadnego udawania. Selina przed spotkaniem kotów-wampirów (odnieś się do tego, bo to irytuję mnie najbardziej), jest niezdarną, niepewną, zakompleksioną, zdziecinniałą dziewczyną, którą komiksowa Selina NIGDY NIE BYŁA! Selina nawet przed założeniem kostiumu kota była pewna siebie i niezależna. Michelle po ugryzieniu przez radioaktywnych uciekinierów wojskowych poligonów doświadczalnych, nie staję się jednak niezależna. Staję się szalona, czyli taka, jaką Catwoman NIGDY NIE BYŁA! Nie zależy jej na dobrej gonitwie z Batmanem (Michelle nie znajduję w tym radości, lecz postanawia się Rycerza pozbyć), nie zależy jej na błyskotkach i rozgłosie (nie kradnie niczego, dąży cały czas do zemsty). I na sam koniec: komiksowa Selina NIE MA SUPER MOCY, A JUŻ NA PEWNO NIE UZYSKAŁA ICH W TAKI ABSURDALNY SPOSÓB!

To po prostu NIE JEST Selina jaką znam. To Burtonowska psychopatka! I nie ma w tym niczego złego, po prostu nie rozumiem dlaczego wszyscy tak ją ubóstwiają. Superman z filmu "Człowiek ze stali" też odbiega od komiksowego wzoru, lecz w jego przypadku nie było wielkich "ochów" i "achów", tylko kłótnie między dwoma stronnictwami. Cieszy mnie, że Burtonowska Catwoman nie przeniknęła do kart komiksów, choć z tego co słyszałem, po re-edycji uniwersum (sławne i nienawidzone New 52) pochodzenie Catwoman jest wzorowane tym właśnie filmem.

Dodatkowo słyszałem, że Burton wzorował swoją historię na jakimś else-worldzie. Też nie miałbym nic przeciwko. Jednakże kopiowanie durnej historii może raczej dać tylko i wyłącznie durną historię. Burton mógłby coś dodać od siebie, nikt by go za to nie zabił!

użytkownik usunięty
andrzej_goscicki

Chcesz wiedzieć czemu inni ją ubóstwiają, a inni mogliby się z tobą zgodzić? To po prostu kwestia gustu i nikt na to nie poradzi. To jest odpowiedź na twoje pytanie na temat Michelle Pfeiffer i jej roli w tym filmie.

Obawiam się że nie ma osób które by się ze mną zgodziły. A przynajmniej ja takich nie spotkałem ;).

Jednakże uważam że da się uargumentować swój "gust". Powiedzieć co i dlaczego się podobało.

Napisałeś że była "jednocześnie pociągająca i przerażająca", tylko że to wciąż nie tłumaczy dlaczego taki wizerunek Catwoman W OGÓLE odniósł sukces. Nie wiem czy czytasz komiksy, ale te pytania kieruje głównie do czytelników.

Nawet jeśli nie czytasz, odpowiedz mi na dwa pytania: Dlaczego Burtunowska Catwoman wydaję cię się ciekawsza od typowo komiksowej? A także co myślisz o tej NIEDORZECZNEJ (!!!!!!!!!!!!!) scenie z kotami w zaułku!?

użytkownik usunięty
andrzej_goscicki

Co do pierwszego twojego pytania, to nie mówię że komiksowa Catwoman nie jest ciekawa, bo w swoich wcześniejszych pytaniach nie mówiłem że tylko ta Burtonowska Catwoman jest fajne i że wszystkie inne łacznie z tą z kart komiksu są złe i niefajne. Dodam jeszcze że ogólnie od czasu do czasu lubię poczytać komiksy, choć nie mówię że jestem jakimś wielkim fanem, a z serii o Batmanie mam tylko numer 10/97 (to było łączone wydanie z Superman'em i był tam wątek walki Bruce'a z Azraelem o prawo zakładania maski nietoperza, może skojarzysz co to było). Dodam jeszcze że w tamtym komiksie Catwoman miała długie włosy ;P A co do sceny z kociakami- wiem że jest mało logiczna i może to wyglądać strasznie głupio, ale jakby nie patrzeć to jest film sci-fi, w dodatku wtedy Burton był pierwszym który brał się za tę postać w kontekście filmowym i jego wizja Batmana jest bardziej fantastyczna niż ta Nolana. Osobiście jestem wyrozumiały dla tej sceny i jakoś mi ten pewien brak logiki mi nie przeszkadza. Gdyby mnie coś takiego odpychało, to wierz mi, nie byłbym w stanie oglądać filmów o superbohaterach ;)

Faktycznie zbyt szybko wysunąłem wniosek o twoim zdaniu o Catwoman ;). Wcisnąłem ci wręcz jej postrzeganie.

Wciąż jednak zastanawiam się jak fani komiksów mogą uważać tę rolę za świetną Catwoman. Owszem była ciekawa, ale raczej jako pomysł Burtona, a nie jak Catwoman.

Natomiast koty-wampiry, podchodzą raczej pod fantasy, niż sci-fi ;).

Owszem, w komiksie który opisujesz Catwoman miała długie włosy. Opisuję on wydarzenia na niedługo po pokonaniu Bane'a z serii "Knightfall" o której wspominałem. Jak napisałem, Catwoman "niemal zawsze" była krótkowłosa. To była tylko moja uwaga, gdyż lubię wizerunek krótkowłosej Seliny. Wyłącznie moje zdanie, które nie wpływa w dużym stopniu na postrzeganie jej występów aktorskich.

Czytałem kiedyś taką wypowiedź... Parafrazując: "Michelle Pfeiffer była szalona, a Anne po prostu zła (z ang. "bad girl" raczej oznacza "niegrzeczna"), co było mniej seksowne".

Jest to wypowiedź której nie rozumiem najbardziej... To szaleństwo jest już seksowne? Tego nigdy nie zrozumiem.

Zapewne powtórzyłem się parę razy w kilku kwestiach, za to wybacz.

Tak w ogóle to poczytaj sobie w internecie, wszyscy są zgodni, że wersja Nolana była znacznie bliższa komiksom (jednocześnie twierdzą, że Michelle wciąż jest lepsza... Nie rozumiem...).

Napisałeś mi o dwóch Catwoman, to ja się odwdzięczę. Catwoman które wspomniałeś faktycznie nie były idealne (Halle to nawet w ogóle nie była TĄ Catwoman).

Jeżeli grasz w gry, pograj w "Batman Arkham City", tylko sprawdź czy ma dodatek, umożliwiający grę Catwoman. Jeżeli nie grasz, obejrzyj animowany film "Batman: Rok Pierwszy", a do tego "DC Showcase: Catwoman" (krótkometrażowy filmik. Tam jest prawdziwa, twarda, komiksowa Catwoman, którą ubóstwiam i ubóstwiać będę po wsze czasy.

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

Mnie się wydaje, że przyjąłeś dla siebie -jako jedyną 'prawdę', iż 'prawdziwa' Kobieta-Kot to ta z kart komiksu. Może w filmie to nie do końca o to chodzi (czy nie do końca o to chodziło w tym filmie)? Np. w "Batman DCU: Mroczny rycerz - Powrót..." jest to wszystko (tzn. nie o Kobietę-Kot mi chodzi, bo jej tam chyba nie ma, ale o historię z Batmanem), bardzo dosłownie pokazane, ale czy zawsze tego chcemy? Może czasem potrzeba jakiego 'szaleństwa/ odstępstwa' od zapisanej normy? Kocica z Powrotu była więcej zapadająca w pamięć, więcej kolorową, szaloną, przyciągającą, niesamowitą... Pewnie też niejako ta postać więcej łączy pokolenia...
A tak w ogóle -nie jestem jakim wielkim znawcą komiksów- ale coś tam wiem- wersje Kotki były chyba różne? :-)

Teenzet

"szaloną, przyciągającą"

Z tym właśnie nie potrafię się pogodzić. Jak ta szalona, odstraszająca pożeraczka ptaków może się komuś wydać seksowna? Zawsze miałem wrażenie że ludzie używają określenia "seksowna" wobec niej gdyż nie wiedzą co jeszcze dodać, a także sami siebie usiłują do tego przekonać.

Wiem, każdy ma inne gusta, ale jeżeli czułeś kiedyś coś takiego, że wszyscy mówią o czymś "seksowne" podczas kiedy tobie chcę się rzygać, to wiesz jak się czuję... :P

"Kocica z Powrotu była więcej zapadająca w pamięć"

Z tym również się nie zgodzę. Może była ZAPADAJĄCA w pamięć (trudno się tych koszmarów pozbyć...), ale "więcej"? Nie, jak dla mnie nie. Michelle Pfeiffer była PIERWSZĄ Catwoman jaką kiedykolwiek zobaczyłem, a mimo to pokochałem tą z komiksów. Mimo wszystko wydaję mi się, że w tym wypadku jest wiele osób podzielających mój punkt widzenia.

Oczywiście że postacie powinny być różne. Bawienie się schematami i przekręcanie życiorysów postaci to dla DC nie pierwszyzna (np. w serii "Flashpoint" Jokerem była Martha Wayne, matka Bruce'a). Ale wciąż: dlaczego TA Catwoman została uznana za NAJLEPSZĄ filmową kreację owej bohaterki? Rozumiem fajną, ciekawą, nawet kapitalną. Ale NAJLEPSZĄ? To NIE JEST TA Catwoman, więc nie może być NAJLEPSZĄ. Może być co najwyżej wizjonerską i oryginalną, lub najlepszą we wszystkich odstępstwach.

Kotki były różne, to fakt. Ale żadna z nich nie zyskała takiej popularności jak prawdziwa Catwoman - Selina Kayle.

ocenił(a) film na 8
andrzej_goscicki

Witam, jako osoba, której bardzo się spodobał występ pani Michelle Pfeiffer jako Catwoman w Batman Returns pozwolę odpowiedzieć na parę argumentów z pańskiego pierwszego posta.

" Jednak gdy spojrzało się na ogół... Co miały znaczyć te wszystkie szwy? Sugerowało to że kostium został stworzony w domu, przez niezbyt utalentowaną szwaczkę? Przecież lateks, lub skórę można bez problemu nabyć w sklepie, raczej nikt nie skojarzy kupującej ubranie kobiety w sklepie, z latającą po mieście kryminalistką, ubraną w podobny lateks. Takie ubrania rozchodzą się jak bułeczki (a przynajmniej na tamte lata)."
Wiesz... kiedy Tobie stałoby się coś takiego, kiedy miałbyś ogromną ochotę aby coś na siebie takiego założyć, to nie czekałbyś do ranka aby pójść do sklepu tylko od razu próbowałbyś coś samemu zrobić...
Jakbyś się wczuł w ten film to byś zrozumiał.
Burton nie stawiał w Batmanie na pełny realizm...

" Wariuję... Nie wiem co miał znaczyć ten atak szału. Stała się bardziej kotem? Zaczęły się schodzić bezdomne kociska, a Selina stwierdziła że "Czuję się dużo lepiej". Oznacza to że stworzyła mieszkanie idealne dla kotów?"
Mam takie proste pytanie, wiesz dlaczego Selena dostała takiego ataku szału? Nie?
Bo po wypowiedzi śmiem twierdzić, że nie.
Kiedy wróciła po przemianie do domu, usłyszała na swojej automatycznej sekretarce reklamę kosmetyków firmy Max'a Schreck'a...
On ją przed chwilą próbował zabić, jak wiadomo pod koniec filmu jedynym jej celem było zabicie Max'a Schreck'a...
Czy to takie trudne aby zrozumieć?
Po czymś takim pewnie byś wrócił do domu, zrobił sobie herbatę i oglądał TV?
Nie czujesz filmu to nie rozumiesz paru rzeczy.

"Selina liżę swój kostium, ochroniarze walą teksty na temat jej urody, których żaden dorosły mężczyzna, a na pewno nie ochroniarz nigdy by nie wypowiedział"
Selena sama mówiła, że już sama nie wie kim jest i to lizanie to pewnie element wczucia się w rolę kota. Jej osobowość zapewne się rozdwoiła po tym wypadku.
Aha... czyli facet nie może powiedzieć niczego na temat urody kobiety?
Mieli prawo. Ale to przecież takie "durne"...

"oraz przesadzone melodramatyczne sceny miedzy Seliną a Brucem, którzy się "kochają ale są jednocześnie wrogami". Miałem nieco ponad dwa lata gdy pierwszy raz to widziałem i już wtedy wydawało mi się to niedorzeczne!"
Nie są przesadzone, są dobrze nakręcone i było czuć tę chemię między aktorami.

To są rzeczy, które moim zdaniem trzeba było sprostować bo mocno przesadzasz.
W każdym razie musisz pamiętać, że te filmy to nie są ekranizację komiksów, tylko film.

Jeśli chcesz na ekranie Seleny z krwi i kości to "Batman: Year One" się z tego nawet wypisuję.

Moim zdaniem Ty nie wczułeś się w ten film, po prostu go oglądałeś.

Nazylexx

Po pierwsze, musisz trochę ochłonąć. Zrobiłem ci coś?

Po drugie: "nie wczułeś się". To nie jest absolutnie żaden argument. To twoje subiektywne (i to bardzo) zdanie. Dołóżmy do tego fakt, że nie masz bladego pojęcia co czułem oglądając film (CAŁY film, nie tylko wspomniane sceny) i ten "argument" zupełnie straci sens.

"Wiesz... kiedy Tobie stałoby się coś takiego, kiedy miałbyś ogromną ochotę aby coś na siebie takiego założyć, to nie czekałbyś do ranka aby pójść do sklepu tylko od razu próbowałbyś coś samemu zrobić..."

...

Obawiam się że jednak bym do tego ranka poczekał.

Ale oczywiście nie byłem w sytuacji Seliny. Obawiam się że jednak, że powód "miała ogromną ochotę na siebie włożyć" jest bardzo, ale to BARDZO dziecinny. "Mam ochotę włożyć lateks... Lateks to bardzo fajny materiał, mam ogromną ochotę go włożyć, bo lepiej się poczuje, mając na sobie lateks. Tak, lateks to jest to, chcę go natychmiast włożyć. Sklepy otwierają rano, więc rozpieprzę sobie garderobę i uszyje lateks, bo bardzo chcę lateks włożyć". Brzmi to dojrzale?

Ale OK, przyjmijmy ewentualność, że Selina nie czuła wcale "ogromnej ochoty by włożyć lateks", a jedynie ogromną ochotę by wyskoczyć na miasto w stroju kota i stłuc parę tyłków. Jeżeli przyjmiemy taką linię argumentacji, mogę się zgodzić i uznać że moja wypowiedź odnośnie kostiumu jest dosyć czepialska.

Ale... "Czuła ogromną ochotę by włożyć lateks"? Czy to w ogóle ma sens?

"Mam takie proste pytanie, wiesz dlaczego Selena dostała takiego ataku szału? Nie?"

Napad szału... OK, mogę się zgodzić że po śmierci klinicznej nagle ktoś wybucha gniewem. Ma sens. Co mi się jednak nie podobało, to nie zachowanie Seliny, lecz sama... Mistyczna otoczka tego zdarzenia. Zbiegają się koty, zaczynają miauczeć, tak jakby Selina zachowywała się jak kot i urządzała w mieszkaniu koci raj... Oczywiście... Bo przecież wszystkie koty marzą o zarżnięciu maskotek w zlewie i pomalowaniu słodkich kocich buziaków na koszulce czarnym sprayem. Nie mam nic do samego szału. Szał jest OK. Ale te zbiegające się koty... Burton chciał chyba przekazać coś, co nie ma wielkiego sensu. Że niby co? Koty lubią burdel? Koty lubią spraye? Koty lubią szał? Obawiam się że to nie jest coś, co można zakwalifikować. Niektóre koty mieszkają w śmietnikach, inne na czystych kanapach. Obu jest bardzo dobrze w środowisku w którym żyją.

"Aha... czyli facet nie może powiedzieć niczego na temat urody kobiety?"

Nie no oczywiście. Widzisz włamywacza? Co robisz? Stanowczo i groźnie karzesz podnieść ręce do góry i starasz się rozbroić intruza? Nie! Rzucasz koledze tekst, że w takiej kobiecie mógłbyś się zakochać (żart czysto seksualny, bez poetyckiej miłości, lecz nie wulgarny, byłby znacznie bardziej na miejscu), a z wyjęciem pistoletu czekasz do momentu w którym włamywacz cię zobaczy. Bo przecież nie może być groźny! Brzmi naturalnie? A przynajmniej rozsądnie? Jasne, wielu ochroniarzy to debile, ale nie przesadzajmy...

"Selena sama mówiła, że już sama nie wie kim jest i to lizanie to pewnie element wczucia się w rolę kota. Jej osobowość zapewne się rozdwoiła po tym wypadku."

Tutaj masz rację. Jednakże mnie to obrzydzało. Nie wiem jak komuś może się to wydać fajne, albo (o zgrozo!) seksowne. Komiksowa, oryginalna Catwoman jest znacznie lepsza i pociągająca (moim osobistym zdaniem). Tutaj nie miałem na myśli że coś jest złe i fatalne, tylko że coś mnie odrzucało i chciałem wiedzieć co was w tym pociąga. Rozumiem że tobie odpowiadało takie budowanie postaci, jako osoby szalonej. W porządku. Ale czy też wydało ci się to seksowne? Jeśli tak, to czemu?

"Nie są przesadzone, są dobrze nakręcone i było czuć tę chemię między aktorami."

Żaden argument, jedynie subiektywna opinia. Nie będę ukrywał, moja wypowiedź też tak wyglądała. Oddam ci tu jednak pola, bo sam nie potrafię uzasadnić mojej opinii. Obejrzę jeszcze raz, pomyślę i napiszę do czego doszedłem.

Naprawdę wydaj mi się że podszedłeś do swego posta z nutką niechęci do mojej osoby. Teksty typu: "Mieli prawo. Ale to przecież takie "durne"..." do takiego wniosku mnie doprowadzają. Może się mylę. Jednak wiele razy powtórzyłeś "argument": "Nie wczułeś się w film". Jak już napisałem: NIE JEST TO ARGUMENT. Teraz poprę swoją tezę. Argument musi mieć spiżowe filary. To znaczy, musi być oparty na prawdziwej, potwierdzonej informacji. Nie masz BLADEGO POJĘCIA jak się czułem oglądając te sceny, nie byłeś przy tym, a co najważniejsze, nie siedziałeś w mojej głowie. Dlatego nie, to nie są argumenty, a jedynie twoje subiektywne opinię. Ani trochę nie ratuję to wizerunku Michelle Pfeiffer. To znaczy, wielu pewnie uważa że tego wizerunku nie trzeba ratować, ale jeżeli zamkniemy się jedynie w tej tutaj dyskusji, pomiędzy tobą a mną, to jest kilka argumentów przeciw Michelle i praktycznie żadnego za.

Pozdrawiam ;).

ocenił(a) film na 8
andrzej_goscicki

Ja mam taki styl wypowiedzi i to widocznie nie mi potrzebna jest chwila na ochłonięcie.

"nie wczułeś się" to nie jest argument i za taki go nie uważałem, został często wplątany w moją wcześniejszą wypowiedź. To jest forma wyrażenia mojej subiektywnej opinii i tylko tyle.

Tak, napisałem o tym, że ma ochotę założyć kostium a nie lateks. Lateks to tylko materiał, a kostium to symbol, symbol jej zmiany, który może jej pomóc w zachowaniu anonimowości.
Nie rozumiem czemu doszukiwałeś się jakiejś "dziecinady" z mojej strony, widocznie nie zrozumiałeś o co mi chodziło.
I powtórzę po raz kolejny, tu chodzi o pewien symbol a nie materiał.

Podczas napadu szału Seleny w jej mieszkaniu zadziwia Cię motyw i "fetysz" reżysera na koty.
Pamiętajmy, że nie ma co szukać realizmu w Batmanie Burtona i ta scena jak wiele innych buduje ten specyficzny klimat.
Nie doszukiwałbym się w tej scenie większego sensu.
Jednym się spodoba, innym nie.

Pamiętaj, że pomocnicy Jokera jak i potem Pingwina nie odznaczali się wybitną inteligencją. Myślę, że tak samo zostali potraktowani zwykli ochroniarze/policjanci.
To bohaterowie mają grać pierwsze skrzypce, nakręcać akcję.
Rola pozostałych została zapewne zmarginalizowana aby niepotrzebnie zwracać na nich uwagi.

Nie znam dobrze komiksowej postaci Catwomen więc nie mam odniesienia.
Dla mnie motyw z "lizaniem" nie był seksowny.
Jednak do samej kreacji postaci mi to pasowało.
Z "Batman: Year One" wiem, że ona została Catwomen aby się nieco dorobić i pewnie zabawić w anonimowym kostiumie.
(Jeśli się mylę, to mnie popraw ;) )

W Batman Returns postać grana przez MP była szalona, pod wpływem jednego zdarzenia nagle się tak zmieniła.
Moim zdaniem takie niecodzienne, dla niektórych obrzydliwe zachowania odpowiednio budowały sam wizerunek tej postaci.
Myślę, że zgodzisz się ze mną, że kreacja MP w tym filmie była spójna i złożona.
Jak na tyle miejsca w scenariuszu ile jej przeznaczono.

"Ani trochę nie ratuję to wizerunku Michelle Pfeiffer. To znaczy, wielu pewnie uważa że tego wizerunku nie trzeba ratować, ale jeżeli zamkniemy się jedynie w tej tutaj dyskusji, pomiędzy tobą a mną, to jest kilka argumentów przeciw Michelle i praktycznie żadnego za."
Otóż z tym się nie zgodzę.
MP stworzyła ciekawa, oryginalna i realistyczną kreacje.
Czułeś, że ona naprawdę gra, nie była drewniana.
Postać przez nią grana przyciągała uwagę i w pewnych scenach mogła nawet wydawać się "sexy".

Na pewno wadą może być nie do końca odwzorowanie komiksowej wersji ale trzeba pamiętać jedno.
Najlepsze adaptację komiksów to jednak filmy animowane.
Jeśli szukasz prawdziwej Catwomen w filmie to tylko tam powinieneś skierować swój wzrok.

Sztuka filmu nie ma możliwości w pełni odwzorować komiksu (Jedynie Sin City było najbliżej)
Może się na nim wzorować ale to film animowany ma większe możliwości.

Polecam Ci abyś spojrzał na kreację MP jako alternatywną Catwomen, nie tą oryginalną tylko odmienną.
Z innym rodowodem, geneza i charakterem.

Pamiętaj, że wiele razy bohaterzy otrzymywali swoje odmienne wersję w różnych komiksach, często w innych rzeczywistościach.
"Superman - Red Son" myślę, że może być świetnym przykładem :)

Pozdrawiam :)

Nazylexx

Mimo że wciąż uważam, że twoje pierwsza wypowiedź była trochę w stylu: "weź się opanuj!", przyznaję że sam trochę przegiąłem. Wybacz że tyle razy powtarzałem o twoich "brakach argumentacji", nie doszukałem się w twojej wypowiedzi czegoś, co wskazywałoby że wyrażasz tylko swoje zdanie. Zostawmy więc to, bo tutaj w paru punktach muszę się z tobą zgodzić ;).

"Nie rozumiem czemu doszukiwałeś się jakiejś "dziecinady" z mojej strony, widocznie nie zrozumiałeś o co mi chodziło.
I powtórzę po raz kolejny, tu chodzi o pewien symbol a nie materiał."

Chodziło mi o samo to zdanie: "kiedy miałbyś ogromną ochotę aby coś na siebie takiego założyć". Faktycznie zrozumiałem je inaczej, niż ty to miałeś na myśli (zresztą, sam później podałem to co miałeś na myśli :P). Brzmiało to dla mnie nieco dziwnie. "Chcę nałożyć lateks! Uszyje sobie" itp. Ale same spontaniczne przemienienie się w Catwoman i nieodparta chęć wyrażenia samej siebie, tak, to do mnie dociera. Nie mówię że ten kostium mi się podoba, bo wciąż mnie odstrasza, ale potrafię zrozumieć jego umiejscowienie w fabule.

"Podczas napadu szału Seleny w jej mieszkaniu zadziwia Cię motyw i "fetysz" reżysera na koty.
Pamiętajmy, że nie ma co szukać realizmu w Batmanie Burtona i ta scena jak wiele innych buduje ten specyficzny klimat.
Nie doszukiwałbym się w tej scenie większego sensu.
Jednym się spodoba, innym nie."

No tak, ale są rzeczy prawdziwe. Są rzeczy nagięte (jak fizyka w wielu filmach). Są rzeczy porąbane, lecz wyjaśnione magicznie. I jest Tim Burton... Nie wiem, może nie jestem do końca przyzwyczajony do tego reżysera (na koncie zaledwie "Charlie i Fabryka Czekolady", "Alicja w Krainie Czarów" i "Gnijąca Panna Młoda", czyli takie lekkie filmy z jego pozycji), ale kiedy ktoś w filmie robi coś dziwnego, zazwyczaj stara się to wytłumaczyć. Nawet na zmyślony sposób (wspomniana magia), ale zawsze. A tutaj? Gryzące koty-wampiry... Nie, po prostu mnie to nie przekonuję. Nie potrafię się do tego zdystansować, jest to dla mnie zbyt absurdalne.

"Jednak do samej kreacji postaci mi to pasowało."
"Myślę, że zgodzisz się ze mną, że kreacja MP w tym filmie była spójna i złożona."
"MP stworzyła ciekawa, oryginalna i realistyczną kreacje.
Czułeś, że ona naprawdę gra, nie była drewniana."

Owszem, zgodzę się. Mimo iż mi się nie podobała, nigdy nie twierdziłem że nie była nieprzekonująca. Wspominałem tanie, melodramatyczne sceny między nią a Bruce'em? Otóż były to tylko niektóre sceny. Kilka ujęć nic więcej. Jednak zapadły mi w pamięci wyjątkowo negatywnie...

"Postać przez nią grana przyciągała uwagę i w pewnych scenach mogła nawet wydawać się "sexy"."

Mimo wszystko... Też się zgodzę. Były momenty w których emanowała kobiecością ale... Mój umysł zdominował ptak wylatujący z jej ust... :/

"Najlepsze adaptację komiksów to jednak filmy animowane.
Jeśli szukasz prawdziwej Catwomen w filmie to tylko tam powinieneś skierować swój wzrok."

Owszem, idealna adaptacja filmowa nie jest możliwa. Aczkolwiek uważam że Anne Hathaway była niemal idealna (jak wspomniałem. Może mniej harda) i dziwi mnie to, że wciąż większość uważa że Michelle jest "lepszą" Catwoman. Jest na pewno oryginalną, ale nie "lepszą"! Jak "lepszą" może być ktoś, kto praktycznie w pełni odstaję od schematu!?

Cóż, zaakceptowałem Halle Berry jako Catwoman, ale film mi to ułatwiał. Halle nie nazywała się w filmie "Selina Kyle". Nikt nie udawał że ten film nie ma KOMPLETNIE NIC WSPÓLNEGO z komiksem. Toteż łatwo było mi przyjąć taką a nie inną wersję. Catwoman? Zawsze będę widział ją jako kobietę postawioną w trudnych okolicznościach, która potrafiła wykorzystać otaczających ją ludzi, by wyjść na swoim, lecz jednocześnie nie tracąca poczucia przynależności do tej rzeczywistości. Tego ostatniego właśnie Michelle brakowało. I dlatego, że wsadzono ją w historię o Batmanie i nazwano "Selina Kayle" obawiam się że nigdy nie zdołam jej zupełnie odseparować od komiksu...

ocenił(a) film na 8
andrzej_goscicki

Jakoś sama postać Anne Hathaway mnie nie porwała, była dla mnie lekko... obojętna. Mogła na pewno lepiej zagrać.
Ale i tak nie jest najgorzej.

Catwomen z Halle Berry oglądałem dawno temu i w sumie nie mam nic do powiedzenia na jej temat ^.^

"Catwoman? Zawsze będę widział ją jako kobietę postawioną w trudnych okolicznościach, która potrafiła wykorzystać otaczających ją ludzi, by wyjść na swoim, lecz jednocześnie nie tracąca poczucia przynależności do tej rzeczywistości."
U MP tego nie było bo jej wersja była kompletnie inna ^.^

Zresztą pamiętaj, że te wady, które przedstawiłeś w większości są dziełem scenarzysty/reżysera i reszty załogi.
(Scena z kotami, kostium, sceny z Batmanem itp.)
MP zrobiła co miała. :)

W każdym razie pozdrawiam i to wszystko co miałem do powiedzenia w tym temacie :)
Dzięki za dyskusję ;)

Nazylexx

Ja nie mam nic odnośnie samej Michelle Pfeiffer (chociaż słyszałem, że scena z ptakiem to był jej pomysł... Ale mogę się mylić). Nie przypadła mi do gustu jej kreacja, więc owszem bardziej czepiam się reżysera, niżeli aktorki.

Ale tak naprawdę, topo prostu nie potrafię zrozumieć tak bardzo pozytywnego odzewu, zarówno fanów komiksu, jak i zielonych. Postać jest na pewno ciekawa, dobrze poprowadzona i zagrana, ale nie jest to "ta" Catwoman, więc nie wiem czemu wszyscy mówią że jest to najlepsza "ta" Catwoman. Tylko to mi przeszkadza.

Dodam że usłyszałem kiedyś taką opinię (nic nie przerobione, dokładnie tak to facet wypowiedział): "Catwoman-Hathaway była "złą" kobietą, przeistaczającą się w "dobrą". Michelle-Catwoman przeistaczała się w "szaloną" co było bardziej seksowne".

...bez komentarza.

Pozdrowienia i wzajemnie ;).

ocenił(a) film na 7
andrzej_goscicki

A mi najbardziej podoba się ta Catwoman. Halle miała za luźny strój i nie była jak komiksowa Catwoman, bo postać miała inne imię, a Anne kostium nie wyglądał jak Catwoman komiksowa, uważam, że Michelle bardzo dobrze zagrała i wyglądała w obścisłym stroju

Totemus

Akurat kostium Anne (nie licząc gogli) bardzo przypominał ten z komiksów. Materiał był tylko inny, poza tym był praktycznie taki sam.

Jak napisałem, Halle Berry podoba mi się jako Catwoman, ale nie jako TA Catwoman. Twórcy nawet nie starali się udawać, że jest to Selina Kyle. Traktowałem to jako odrębny film. Tak więc to że nie była jak komiksowa Catwoman nie ma dla mnie znaczenia ;).

andrzej_goscicki

Nie czytałem zbyt wiele komiksów w których bohaterką była Catwomen,ale oglądając jak gra ją Michelle Pfeiffer byłem oczarowany jej postacią i zawsze w mojej wyobraźni pozostanie tą oryginalną. Oczywiście można narzekać na zgodność z uniwersum i pewnie w tym wypadku Anna wypada lepiej,ale dla mnie nie ma to większego znaczenia.
Postać grana przez Michelle jest po prostu ciekawsza przez swoją wielowymiarowość i pomimo tego,że bliżej jej do obłąkanej schizofreniczki niż do eleganckiej złodziejki w przebraniu kota,to dla mnie jej ułomności są w tym wypadku zaletami.
W wersji Burtona mamy bohaterkę,która jest kotem,ma jego gracje,dzikość i niezależność,ale ta jaźń zamknięta jest w ciele kobiety co oczywiście prowadzi do jej problemów psychicznych,ale takie przerysowanie z jednej strony oraz pokazanie na serio z drugiej jest niesamowitą mieszanką,która na długo pozostaje w pamięci.
Tworzenie kostiumu jest tworzeniem swojej osobowości,a tej przecież nie można kupić jeśli jest ona już częścią tej postaci.
Anna zdecydowanie wygląda świetnie w kostiumie Catwomen,ale ona go tylko nosi,natomiast dla Michelle kostium jest skórą i jej immanentną częścią dlatego pewnie większość osób woli taką wersje.

ocenił(a) film na 6
andrzej_goscicki

Czy mógłbyś podać mi nazwy najlepszych komiksów z Catwoman?
Czytałem The new 52 i Catwoman Darwyna Cooka
Szukam tych wyjaśniających jej pochodzenie i początki

Arayen

Akurat 52 nie czytałem, ale słyszałem że są wyjątkowo nisko oceniane (główne zarzuty: cycki,cycki i jakaś tam fabuła).

"Wakacje w Rzymie", wyjaśniają pochodzenie Catwoman, ale nie jest to historia jej genezy, tylko prawda o jej rodzicach.

"Batman: Rok Pierwszy" zawiera epizod z Seliną Kyle, pokazujący co robiła, zanim stała się Catwoman, a także co pchnęło ją do tej roli. Jednakże przez wiele osób jest ów komiks traktowany jako niekanoniczny, gdyż Miller nie uniknął kilka błędów historycznych w swojej pracy, dlatego niektórzy traktują ten komiks jako Batmana z alternatywnego czasu. Mimo że został oficjalnie zaakceptowany. Mnie osobiście najbardziej podobał się jej występ w "Hush" i "Heart of Hush". Odgrywa także sporą rolę w "Długie Halloween", ale to wszystko komiksy o Batmanie.

Zapewne gadam ci tu o rzeczach oczywistych. Napisz czy to wszystko wiesz :P.

ocenił(a) film na 6
andrzej_goscicki

Dotąd czytałem tylko te co mówiłem , 52 rzeczywiście jest słaba kreska taka popowa powiedziałbym , bardzo dynamiczna.Postawili tam najbardziej na siłę Seliny tzn poleganie na sobie ale przesadzili , czasami była jedno osobową armią.
Taki superman w damskiej wersji.Fabuła to krótkie epizody po 3 odcinki.Zdarzały się specjale np wyjaśniające genezę catwoman, takie mętne trochę.
Za to bardzo podeszła mi Catwoman Eda Brubakera i Cooka.Wg mnie selina jest tam świetnie przedstawiona z charakteru.
Wolę erotyzm u tej postaci niż soft porno heh jak w 52.Kreska bardzo klasyczna ale idzie się przyzwyczaić i jest to wielka zaleta.

Nie czytałem dużo komiksów o batmanie , nie jestem wielkim fanem ale zwracam dużą uwagę w seriach na postacie poboczne które jak np catwoman mnie fascynują.Swoją drogą oglądasz "Gotham"?
Bolączką osobnych komiksów dla postaci pobocznych jest to że nie potrafi się ich dobrze oddać.Cóż może szukałem w złym miejscu.
Ponoć jest jeszcze w Sirens of gotham - serii z Harley i Poison Ivy.
Dzięki , ogarnę wskazane przez ciebie komiksy.

Arayen

Nie, nie oglądam "Gotham" i mówiąc szczerze jakoś mnie do tego nie ciągnie. Co powiesz na ten temat?

Słyszałem że "Sirens of Gotham" ma strasznie pomylone charaktery. Tzn. żadna z postaci nie zachowuje się tak, jak w innych komiksach. Po prostu inne osoby. I tak, Catwoman tam jest.

ocenił(a) film na 6
andrzej_goscicki

Gotham opowiada o genezie przeciwników batmana.Opinie są bardzo różne , tak samo jak poziom aktorstwa.
Ale ogólnie trzyma dość dobry poziom , jest pewnym powiewem świeżości w tym uniwersum.
Fenomenalna postać pingwina , to jeden z powodów dla którego można obejrzeć.
Harvey Bullock - też nieźle wykreowany - cyniczny partner "Harcerza"Gordona.
Jest i postać Catwoman a raczej jej bardzo wczesne początki.
Dziewczyna wychowała się na ulicy , okrada ludzi , robi włamy do sklepów , przedstawiona jako umiejąca przetrwać i poradzić sobie sama w mieście przemocy jakim jest Gotham.Co ciekawe w serialu jest świadkiem zabójstwa rodziców Bruce'a Wayne i twórcy pociągneli ten wątek ukazując jej relację z młodym Brucem.W dodatku aktorka pasuje do roli.
Ogólnie serial nie trzyma się ściśle komiksów tylko czerpie z nich lepiąc na swoją modłę, warty oglądnięcia , ylko nie należy być zbyt krytycznym.
Czytałem Husha i Heart of Hush, całkiem niezłe chociaż HofH jest dośc przerażający heh.
Batman Year One wybitny chociaż Selina jako prostytutka do mnie jakoś nie przemawia.

ocenił(a) film na 8
andrzej_goscicki

Ja tez nie pojmuje do konca fenomenu Pfeiffer, ale mi niezgodnosc z komiksem specjalnie nie przeszkadza. Filmowy Pingwin rowniez mial niewiele wspolnego z pierwowzorem, a moim zdaniem wyszedl znakomicie. Akurat w przypadku Seliny wyszlo troche gorzej. Nawiasem mowiac, podejrzewam, ze wielu polskich fanow najpierw obejrzalo filmy Burtona i serial animowany a dopiero potem siegneli po komiksy. To co zobaczyli w filmie tak ich porwalo, ze staly sie dla nich wyznacznikiem tego, jaki powinien byc Batman i postacie mu towarzyszace. Moze stad to uwielbienie dla Michelle i patrzenie krzywym okiem na pseudo-realistyczne filmy Nolana. Ja osobiscie najbardziej lubie Hathaway w tej roli. Halle Berry tez niezla. ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones