Wczoraj obejrzałam go po raz kolejny i obawiałam się, że może wyrosłam już z tego kina i z Zemeckisa... Myślałam, ze nie zrobi juz takiego wrażenia... Cholernie się pomyliłam. W przeciwieństwie do "Forresta Gumpa", z którego fenomenu troszeczkę wyrosłam, ten film nadal przeżywałam tak samo, jak wtedy, gdy jako mała dziewczynka siedziałam z bratem i oglądałam z otwartą paszczą przygody Marty'ego i doktora Browna... Wczoraj znów poczułam się jakbym była razem z nimi tam, na tej imprezie i pod tym zegarem i jakbym to ja sama przeniosła się w przeszłość, a potem do terazniejszości... ;-) Kapitalny film.