To mógł być świetny film, ale jest za dużo "ale". Przede wszystkim długość, akcja rozwleczona niemiłosiernie. Sam reżyser gdzieś tak w połowie filmu użył nożyczek w kilku miejscach i było to aż nazbyt widoczne. Ujęcia między kadrami się nie zgadzały. Pisałam we wcześniejszym poście - charakteryzacja do niczego.
Aktorstwo - morze wylanych łez, typowy melodramat. Dana Delaney - uwielbiam ją w każdym filmie. Angelina Jolie - w każdym działa mi na nerwy. Annabeth Gish - pusta i bez wyrazu, zero emocji, co innego zaś Tina Majorino i Rachel Leigh Cook, miały role drugoplanowe i jak zwykle świetnie się spisały. Żałuję, że główne role męskie były takie... niemęskie.
Zawsze jest nadzieja, że ktoś nakręci remake tym razem porządniej ;)
6/10