Film ogólnie jest zarąbisty. Liczyłem ze 'zło' wygra a tu nagle pojawił się oklepany twist pt."Przemycenie napalmu do celi". No dobra, na całe miasto które trzęsło przed Clydem nikt się już nie zastanowił kto go załatwił. Czyli morał - Clyde który walczył o sprawiedliwość wywalczył niesprawiedliwość. Pan prokurator Nick winny jest współudziału w morderstwie czy jakkolwiek to nazwać, a pod koniec filmu widzimy sobie jak siedzi na występie swojej córki. Dam 8 żeby nie zrypać oceny filmowi, ale do ostatnich 10 minut filmu dałbym mu 9, teraz co najwyżej 6 przez ten lipny koniec.
Ciekawa interpretacja,tylko zapomniałeś o jednym,że to nie prokurator był winny,a sędzina,która nie dopuściła do analizy DNA,jako dowodu,a obrona wytknęła też policji błędy proceduralne przy zabezpieczania dowodów -jest to w rozmowie Clyde z Nickiem na samym początku filmu.
Clyde nie wywalczył sprawiedliwości-wg. mnie jak najbardziej,bo głównych winowajców,czyli napastników,jak też obrońcę i sędzinę ukarał.
A tzw. ,,zło'' nie mogło wygrać ze względu na podejście Clyde do życia po utracie najbliższych,któremu na nim już nie zależało,co widać tuż przed wybuchem napalmu,gdy Clyde patrzy na bransoletkę wykonaną przez córkę,a też przez to,że już mu całkiem odbiło,bo zaczął mordować w gruncie rzeczy osoby niezwiązane bezpośrednio ze sprawą.Pewnie po ratuszu następnym jego celem mógłby być biały dom...