To był hologram. Scena całkowicie zbędna, nic do fabuły nie wnosząca i nie wyjaśniona. Uciekali przed mazią? Kobrą? Zbuntowanym Inżynierem który chciał unicestwić ludzkość (i przy okazji swoich pobratymców)?


Jak się nad tym zastanowić, to mało co w "Prometeuszu" ma jakikolwiek sens.

Skoro pierwszy obcy powstał pod koniec filmu to dlaczego jego wizerunek widnieje na ścianie statku Inżynierów? Jeżeli Inżynierowie chcieli zniszczyć ludzkość to po co zostawili na Ziemi wskazówki jak dotrzeć do planety ze statkiem wypełnionym bronią biologiczną? I za co chcieli nas unicestwić? Rozmyślili się czy też może jeden osiłek się zbuntował? Dlaczego nikt z członków załogi nie zwrócił uwagi na zakrwawioną Shaw? Dlaczego czarna maź na różnych ludzi działa inaczej? Co kierowało Davidem gdy dodawał maź do wody w szklance?
Jeśli Davida interesował płód Shaw (a interesował) to dlaczego po porodzie o nim zapomniał? Weyland po wybudzeniu też nie był kalmarem zainteresowany... Dodajmy do tego zdejmowanie hełmofonów na obcej planecie, zagubienie się w zeskanowanym w 3D systemie pomieszczeń, idiotyczną scenę podglądania snów / grania w kosza na rowerze / ucieczki w linii prostej przed opadającym statkiem / głaskania kobry... I to wszystko nakręcił twórca dwóch arcydzieł filmowego s-f. Mówić że Scott ma spadek formy to jak nic nie powiedzieć.

Scott skisił sprawę i zrobił kope dla nastolatków. Taka prawda. Nie łączy się mądrego pomysłu z sieczką dla nastolatków. Albo to albo to. Ale niestety Scott to połączył i druga godzina filmu wyglądała jak fabuła gry komputerowej w 100%.
On nawalił tam potworków, ten kalmar jaki on miał związek z obcym ? Bo są napisy i nagle z dupy wyskakuje obcy toż to głupie i prostackie. Niech Scott już więcej nie marnuje takich dobrych pomysłów, albo niech będzie pomysłodawcą ale reżyserią niech się kto inny zajmie :D