Amerykanie mają historie trwającą nawet mniej niż 250 lat, ale mają talent do wyszukiwania takich bohaterów, których można bez problemu znaleźć w innych narodowościach, tylko, że inne narodowości mają pecha- nie mają Hollywood.
Pierwsza godzina nudzi, etyczne rozważania, religijne i pacyficzne Dossa, sprawa sądowa i w końcu wojna na Okinawie, rzeźnia Marines jaka spotkała ich na tej wyspie, tutaj nasz bohater bez karabinu ratuje rannych
czym budzi podziw swoich dowódców bo brali go za fajtłapę i tchórza. Jak to u Mela Gibsona sztandar USA musi być pokazany bardzo dobitnie, a sceny walki przypominają "Szyfry wojny" gdy Rambopododobny Nicolas Cage sam
rozwalał całą dywizję japońską na Saj Pan wespół z tym Indianinem szyfrantem. No i ostatni atak Marines na Japończyków gdy napełnieni słowem, religią, postawą i filozofią Dossa idą XVIII wieczną tyralierą na Cesarskie wojska by
zetrzeć ich w pył. Ech ci Amerykanie...
A ich historia? a nasza? nasza przynajmniej datowana jest od Mieszka I, daje nam to 1000 lat hakiem, usańscy filmowcy nawet z zamachu Piekarskiego na króla Zygmunta III wazę zrobili by serial na 4 sezony, z mało istotnego
dla naszej historii wydarzenia.
Przejdźmy do historii USA: wojna o niepodległość (ale bez Tavingtona z "Patrioty"), Waszyngton, Jefferson, Deklaracja Niepodległości, to końcówka XVIII wieku, dalej? Santa Ana, Teksas, Alamo i Davy Crockett, dużo legendy w tym,
ciężka dola murzyna na południu i na północy, wybuch wojny secesyjnej (lata 60-te XIX wieku), holocaust na Indianach w międzyczasie, Dziki Zachód, Daltonowie, Silverado, Wild Bill, Wyatt Earp, tylko, że to wszystko strasznie wyidealizowane, a cowboje do wypasu bydła ! mamy początek XX wieku, napływ emigrantów, włączenie się USA do wojny gdy Niemcy i Austria przegrywały stąd genialne posunięcie Wilsona, izolacjonizm dwudziestolecia
międzywojennego, wielki kryzys, rządy Roosevelta, który robił co mógł ażeby sprowokować Japonie do wojny z USA, włączył się także w Europie przeciw Hitlerowi, dzięki temu USA wyszły najlepiej na tej wojnie, rozpoczyna się
zimna wojna z ZSRR, lokalna wojna w Korei, Wietnam, ale chwały nie przyniósł (znów Mel Gibson z "Byliśmy żołnierzami" patetycznym gniocie przedstawiającym Vietcong jako istoty z Krainy Ciemności), próby zmieniania rządów rękami CIA w Ameryce Łacińskiej też i te nieudane (Kuba), wojna o dobre imię Imperium Bushów z Husajnem w 1990 roku w Iraku, czego nie dokończył ojciec, syn dokańcza czyli Bush junior w neokolonialnej misji z Blairem i Kwaśniewskim w 2003 roku, jest jeszcze Afganistan, wszystko w imię walki z mitycznym Bin Ladenem i terroryzmem, dzięki temu powstaje ISIS.
To jest cała historia USA.