Rozumiem, że wojna, że heroizm, że się należy, ale skoro dało się ładnie zrobić cały film to DLACZEGO przez ostatnie 20 minut miałam wrażenie że oglądam "Pasję"? Procesja między rozanielonymi wiernymi po zejściu ze ściany, szukanie magicznego artefaktu w postaci książeczki na polu bitwy, a potem wniebowzięcie na noszach - tak jakby trzeba było zrobić film podniosły, żeby zrobić film ważny.
ale zdajesz sobie sprawe,ze scenariusz filmu powstal w oparciu o fakty? historia Dossa jest wyjatkowa wlasnie ze wzgledu na jego niewzruszona wiare w Boga i ta ,,ksiazeczke''(jak to piszesz) o nazwie Biblia... gdyby nie ta wyjatkowosc i upor wynikajace z jego wiary i przekonan to nie byloby filmu ani wzmianki o nim bo bylby jednym z tlumu wojskowych sanitariuszy.
całkowicie się z tobą zgadzam, i nie widzę w jaki sposób to wyklucza moje spostrzeżenia :D w moim komentrzu chodziło mi głównie o absurdalność sceny z szukaniem biblii i całej reszty pompatycznych ujęć, bez których film by się obył i nadal świetnie oddawał wyjątkowość i heroizm postawy Dossa.
Akurat z Biblią to było częściowo oparte na faktach. W rzeczywistości było tak, że zniesiono go z pola bitwy (postrzał i rany odłamkowe od granatu o ile dobrze pamiętam), a cała kompania szukała jego Biblii przez dwa dni. Tak naprawdę mogli wyciąć tę scenę i dodać ten fakt w napisach, zeby ludzie uwierzyli.