Gibson sprawnym reżyser jest co już nie raz udowodnił, ale ten film mu jakoś nie szczególnie wyszedł.
obraz dramatycznie przełamuje się na dwie części pierwszą ckliwą drugą brutalną pełną flaków i krwi unoszącej zwycięsko w kurzu bitewnym na wszystkim zupełnie jak Doss w jednej z ostaniach scen filmu. niestety nad całością panuje niepodzielnie bogu-ojczyźniany patos, tyle nieznośny co nachalny i z gruntu fałszywy, bo wkładający w usta bohaterów coraz bardziej niewiarygodne kwestie, "właśnie zrobiłeś dla kraju więcej niż jakikolwiek inny mężczyzna" mówi w pewnym momencie Kapitan Glover do Dossa, zapominając mimochodem, o żołnierzach, którzy oddali dla niego swoje życie....
ambitny pomysł by o wojnie opowiedzieć oczami zwycięskiego pacyfisty, niestety w tym przypadku sromotnie poległ....