Spodziewaj się:
- kłującej w oczy religijności głównego bohatera (która przyćmiewa resztę historii)
- przesadzonych scen walki - krew leje się strumieniami. Gibson już tak lubi - coś jak w "Pasji". Niski realizm.
- ogólny bardzo wysoki poziom realizacji filmu
- overacting głownego bohatera.
Oczywiście historia jest prawdziwa - ale skupia się za bardzo na aspekcie wiary i zasad głównej postaci przez co staje się nudne i przewidywalne (i momentami głupie). Ostatni raz czułem takie zażenowanie oglądając "Święci z Bostonu (1/10).