Rany, daaaaawno się tak nie wynudziłem na żadnym filmie. Brak napięcia, może jedynie przez początkową część filmu która była dość obiecująca ale potem... nagromadzenie wątków z których nic nie wynika, strasznie chaotycznie przeprowadzona akcja, mdła muzyka, pare błędów tu i tam i oczywiście sandra bullock piękna i wymalowana każdego ranka po wstaniu z łóżka (która swoją drogą była całkiem niezła w swojej roli) Do tego te zakończenie... głowna bohaterka zamiast odrazu zapobiec wypadkowi o którym od dawna wiedziała, gada sobie z mężem przez telefon tym samym sie do niego przyczyniając.

Po tylu pozytywnych opiniach spodziewałem się solidnego kina, a tu typowa amerykańska średniawka. No coz... Dobry pomysł, fatalnie zrealizowany. Najlepszy to tu jest chyba plakat. Kino psychologiczne niskich lotów.