PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=261959}

Przeczucie

Premonition
7,1 83 691
ocen
7,1 10 1 83691
5,0 8
ocen krytyków
Przeczucie
powrót do forum filmu Przeczucie

Zakładam ten nowy wątek, choć tak naprawdę dyskusja o tym rozwinęła się już w innym temacie pod tym filmem. Ale z założenia tamten temat dotyczył jedynie końcówki filmu. A ja mam duuużo do napisania, więc dla porządku zakładam nowy temat traktujący o rozumieniu/postrzeganiu treści tego filmu.

No, obejrzałam drugi raz i w koncu mi się wszystko wyklarowało;P Nadal pozostaję przy swoim rozumowaniu i zaraz je tu objaśnie, bo faktycznie po drugim obejrzeniu pare rzeczy mi się uświadomiło, coś tam też zauważyłam czego wcześniej nie widziałam, także teraz lepiej rozumiem. Fakt faktem, ta końcowa scena jest bardzo jasna i zupełnie niepogrzebowa więc faktycznie to o tej scenie co pisałam w innym było bardzo bez sensu, ale to koniec filmu więc byłam przemęczona;P Natomiast sam sens - rozumienie co film pokazuje mam takie jak na początku, czyli nadal przy nim obstaje (bo ta scena końcowa i tak nie wpływa na rozumienie tych wcześniejszych dni i zdarzeń).


I teraz ogólnie jak to wygląda:

1. wstęp w postaci wspomnienia o tym jak mąż pokazał Lindzie ten domek (zanim się wprowadzili). Nie ma znaczenia czy jest to wspomnienie przypominane w danej chwili, wspomnienie we śnie, czy zabieg filmowy - pokazanie scenki z okresu wcześniejszego. Grunt gruntów ma to sens wprowadzenia, pokazania, że małżeństwo Lindy było w przeszłości udane i że tworzyli z mężem kochającą się parę, a dopiero później z czasem się to popsuło. A oni się od siebie oddalili.

2. [SEN] NR 1 - później opiszę zdarzenia z niego
3. [JAWA] PONIEDZIAŁEK
4. [SEN] NR 2
5. [JAWA] WTOREK
6. [SEN] NR 3
7. [JAWA] NIEDZIELA - to jest taki zabieg filmowy, najpierw ukazanie dwóch dni (i nocy) po kolei, a przed kulminacyjnym dniem wypadku pokazanie dnia, który poprzedzał te wszystkie sny i dziwne wydarzenia kończące się wypadkiem. Dnia, który w zasadzie miał spory wpływ na zaistnienie tych wydarzeń i snów.
8. [JAWA] ŚRODA
9. [JAWA] kilka miesięcy później


Czyli w filmie mamy pokazane 4 faktyczne dni z tego kluczowego tygodnia i trzy sny. Zaburzenie chronologii (na jawie) polega jedynie na pokazaniu najpierw poniedziałku i wtorku i nocy przed nimi i po nich (to wszystko w kolejności chronologicznej) przed niedzielą. Potem leci następny dzień tygodnia czyli środa. W snach chronologia jest poplątana, tak jak to faktycznie ma miejsce w snach i w ten sposób, że w jednym śnie pojawiają się przebłyski różnych przyszłych dni (nie tylko jednego!).

-------------------------------------

_____________ NIEDZIELA
I teraz zaczynając opis od niedzieli żeby naświetlić sprawę. Minęło ileś lat od ślubu Lindy z Jimem i ich małżeństwo zaczęło się psuć. Niby nadal odgrywają swoje role, są dla siebie mili, troszczą się o dzieci (oboje!), ale coś się wypaliło - nie ma już między nimi uczucia. Prawdopodobnie Linda już jakiś czas przed tym dniem zastanawiała się żywo nad swoim związkiem, a na pewno doszło do wniosku, że obumarł. Prawdopodobnie też miała już jakąś świadomość/przeczucie, że zbliża się coś złego i prawdopodobnie już jej się coś przyśniło, co zinterpretowała jako zapowiedź śmierci męża. Z tymże te jej sny, czy sen jakie miała wcześniej (niepokazane w filmie) były raczej bardziej chaotyczne, pomieszane i wyrywkowe niż te sny później przeżywane. Dlatego Linda jest nieco zdezorientowana. Dzień rozpoczyna się tym, że budzi się przy mężu i mówi mu, że może by spędził dzień z dziewczynkami, pobawił się z nimi. Mąż chętnie to robi. W gruncie rzeczy wygląda na to, że jego więzi z dziećmi są całkiem dobre. Zepsuło się tylko coś między rodzicami. Jim robi dzieciom naleśniki, zabiera je na plac zabaw i gdzieś tam jeszcze. Linda natomiast jedzie do kościoła. Całkiem zrozumiała na to chwila, zwłaszcza, że to niedziela. Ksiądz widząc Lindę stwierdza, że dawno nie było jej w Kościele. Linda to wie i czuje się przez to nieco niewierna/grzeszna. Jednocześnie życie jej się niezbyt układa i przychodzi po wsparcie duchowe. Ponieważ miała już jakiś sen, czy sny o śmierci męża zaczyna rozmawiać z księdzem na temat przeczuć i przepowiedni. Ksiądz mówi jej iż istnieje pogląd, że takie przeczucia występują szczególnie łatwo u ludzi z pustką duchową. Których wiara się osłabiła itd. Linda czuje, że jest taką osobą. To wszystko ją utwierdza w przekonaniu, że to co jej się śni jest prawdziwym przeczuciem i że w ogóle będąc duchowo pustą (niezbyt już wierzącą) jest bardzo podatna na posiadanie tych przeczuć. Ksiądz przytacza jej różne opowieści, niezbyt optymistyczne i mogące wywołać w Lindzie jeszcze pewniejsze przekonanie, że jest w ten sposób 'przeklęta'. Linda znajduje się w sytuacji kiedy chce walczyć o rodzinę, odzyskać utracone więzi, ale stara się 'za bardzo' i w końcu dochodzi do tragedii. To jest bardzo naturalne zjawisko niestety - z tym niweczeniem sukcesu zbyt intensywną chęcią.
Następnie Linda jedzie samochodem. Zatrzymuje się przy 220 mili. Myśli o słowach księdza, myśli o snach, myśli też o możliwych złych zdarzeniach, przekleństwach, karach. I można na to patrzeć w dwojaki sposób. Albo tak, że faktycznie wyczuwa znaczenie tej 220 mili i zatrzymuje się tam i ma pewnego rodzaju wizję, wpada w pewien trans. Albo można też pomyśleć, że zatrzymuje się przypadkowo w tym akurat miejscu, a gdy wysiada z samochodu myśli o tym wszystkim, ma tą wizję i łączy to z tą 220 milą niejako na siłę. Natomiast potem tak intensywnie myśli, że tam dojdzie do tego wypadku, że w końcu do niego właśnie tam doprowadza. Oba pomysły sa dopuszczalne i oba dobrze funkcjonują. To, że Linda wpada w ten trans od tych wszystkich myśli, że przemiatają jej się przed oczami te wszystkie rzeczy to można rozumieć, że to elementy przyszłych dni i nocy, ale tylko bardzo, bardzo fragmentaryczne. Można też potrosze myśleć, że to urojenia powstałe w głowie pełnej tych przypowieśni od księdza, przypowieści zasymilowanych do sytuacji Lindy, a później po prostu podświadomie ona się wprost stara, żeby zdarzenia pasowały do tych widzeń. W każdym razie prawie potrąca ją samochód i trąbiąc klaksonem wybudza ją z tego 'transu'. Później wraca do domu, mąż też wraca z córkami. Później dziewczynki idą spać i na dobranoc ściskają ojca, a Linda każe go pościskaś dodatkowo (extra uściski i całusy). Przez cały dzień mąż ma świetny kontakt z córkami, a Linda jest zamyślona, przez co mąż nieco dziwnie na nią patrzy. Następnie ona wychodzi z domu. Nadchodzi burza. On ją namawia do wejścia do wnętrza. Kłócą się o to, że się oddalili od siebie. Piorun uderza w linie wys. napięcia. Spada ptak. Linda z mężem wracają do domu. Godzą się, kochają. Jim pyta Lindę co znaczyło 'tamte spojrzenie' i wtedy ona mówi mu, że śniło jej się, że on umrze. W tym całym dniu tak naprawdę jest to jedyny moment, kiedy otwarcie jest powiedziane, że Lindzie już się coś śniło na temat jego śmierci. I należy podkreślić, że ona sama mówi, że _śniło_się_.

I to jest pierwszy chronologicznie dzień. Po nim jest noc ze snem nr 1, a później poniedziałek. Początkiem filmu jest sen nr 1.

_____________ SEN NR 1
Linda budzi się. Młodsza córka podbiega do jej łóżka. Pyta gdzie pojechał tatuś, a Linda mówi, że pojechał w nocną podróż. Przychodzi starsza córka i mówi, że muszą jechać bo się spóźnią do szkoły.
Linda zawozi córki do szkoły. Wychodzą z samochodu. Linda pyta Brigette czy pamięta jak literować słowa i sięga do tyłu samochodu po drugie śniadania dziewczynek i woła, że o nim zapomniały.
Jedzie do domu. Uprawia jogging. Bierze prysznic.
Nakleja naklejki. Idzie robić pranie, przegląda ubrania do prania i pierwszy jest sweterek w paski. Ogląda go i stwierdza, że nie jest brudny.
Idzie na piętro. Przegląda się w lustrze. Rozmawia z koleżanką przez telefon (o facecie koleżanki). W rozmowie pada stwierdzenie, że już jest CZWARTEK. Linda zauważa wiadomość na automatycznej sekretarce, odsłuchuje ją. To wiadomość od męża - że kocha ją i mówił wtedy do dziewczynek na poważnie..nagrywa się też, że do męża ktoś dzwoni i on pyta 'czy to ty?'. Linda przegląda jedzenie, ktoś dzwoni do drzwi. Jest to szeryf Reilly. Informuje Linde, że mąż miał wypadek samochodowy. Ona pyta kiedy, a on odp. WCZORAJ (=> czyli w środę). Ona mówi, że przed chwilą odsłuchała wiadomość z sekretarki i to niemożliwe. On na to, że nie mogli wcześniej do niej dotrzeć.
I ten moment jest bardzo ważny!!! Linda zastyga w bezruchu i słychać stłumione głosy dwóch mężczyzn - rozmawiających (dwa męskie głosy z echem)
- drugi kierowca jechał cięzarówką
- jesteś pewien, że to był wypadek?
- był na autostradzie w okolicy 220 mili
Następnie Linda się otrząsa na dzwięk głosu szeryfa -a on pyta czy może coś dla niej zrobić i zostawia wizytówkę.
Linda wraca do domu, patrzy na zegar, jest 14:20
Jedzie po córki, przywozi je, mówi im o wypadku ojca
Następnie jest scenka - dziewczynki i babcia przy stole układają puzle
Potem dzieci idą spać, matka L. mówi jej o konieczności zorganizowania pogrzebu, L. mówi że nie jest gotowa. L. zasypia na kanapie tuląc zdjęcie ślubne.

_____________ PONIEDZIAŁEK [JAWA]
Linda budzi się w łóżku. Wstaje, idzie do pokoju matki, puka, ale pokój jest pusty, nie ma matki (inaczej niż we śnie). Schodzi na dół, w kuchni siedzi mąż i je. Dialog:
-Jim?
-Co się stało?
-Nie wiem. Miałam dziwny sen.

Czyli znowu wyraźnie jest powiedziane, że to _sen_. Zbiega starsza córka i mówi, że się spóźnią do szkoły (tak jak w tym śnie) i że jak się _znowu_ spóźnią to trafią do kozy. Mąż mówi, że musi iść - ważne poniedziałkowe spotkanie, trenowanie nowego wicedyrektora. (=> jest poniedziałek)
Dziwnie patrzy na żonę, bo ona się dziwnie zachowuje. Dzieci jedzą. Linda zawozi je do szkoły. Wysiadają z auta i Linda pyta Bidgette, czy pamięta jak literować słowa (tak jak we śnie) i sięga do tyłu wozu i woła, że córki zapomniały drugiego śniadania (tak jak we śnie).
Wraca do domu. na zegarze 8:55. Sprawdza wiadomości - nic nie ma. Jedzie samochodem i o mało nie ma wypadku, zatrzymuje ją policjant i jest nim ten szeryf, który się jej przyśnił. I stąd pewnie we śnie ta postać (która zresztą pojawia się też później) splątana z informacją o śmierci męża. Policjant mówi "Nie chcielibyśmy, żeby komuś stało się coś złego", czyli podobny tekst jak ze snu.
L. rozmawia z koleżanką o jej facecie. Uprawia jogging (jak we śnie). Bierze prysznic (jak we śnie). W ubraniach do prania zauważa sweterek w pasy (ten sam co we śnie). Wiesza prześcieradła przed domem. Potyka się i wpada na martwego ptaka. Na drzwiach NIE MA NAKLEJEK.
Wszyscy jedzą kolację. Idą spać. Linda z mężem.

Szereg wydazeń z tego dnia to 'powtórki' tych ze snu. Ważne jest, aby już teraz uświadomić sobie, że te sny z przebłyskami przyszłości nie mają wcale spełniać się dokładnie całe, że w snach jest pewien chaos, przeinaczenia, poplątanie chronologiczne. I w śnie nr. 1 mamy poplątanie przebłysków następnego dnia, rzeczy które Linda ma do zrobienia (naklejenie naklejek) i przebłysków dnia późniejszego (czwartku).

_____________ SEN NR 2
Linda budzi się w koszuli męża, męża nie ma obok. Na szawce stoi butelka wina i kieliszek. Linda idzie do łazienki, w umywalce są rozsypane tabletki. Zamyka fiolkę i stawia na brzegu umywalki. Idzie dalej porozglądać się po mieszkaniu i widzi zasłonięte lustro. Schodzi po schodach i słyszy rozmowy ludzi. Na dole są goście, którzy przyjechali na pogrzeb męża. Linda upiera się, że mąż żyje. Matka przekonuje ją, że nie. Inni także. Linda pyta o dziewczynki, idzie do nich. Widać, że na drzwiach SĄ NAKLEJKI (mogą być bo to sen) Starsza córka siedzi na huśtawce. Kiedy się obraca Linda widzi rany. Krzyczy skąd się wzieły i kto jej to zrobił. Na to młodsza córka mówi, że siostra jest idealna, jak śliczna księżniczka. Linda ją przytula, córka pyta jak tatuś umarł. Linda mówi "Nie wiem kochanie, nie było mnie tam" (to jeszcze jeden moment w którym jest podkreślenie, że nie należy tych dni-snów interpretować jako dni prawdziwych, czy wiernie przepowiadających dni przyszłe). Następna scena - wysiadają z samochodu przed kościołem. Linda robi awanturę i rozwala trumnę. Następnie chowanie trumny do grobu. Linda zauważa blondynkę czającą się z dala. Podbiega do niej i dopytuje się kim ona jest, a tamta się przedstawia i mówi, że rozmawiały wczoraj. Wracają do domu. Linda ogląda fiolkę z tabletkami. Bierze z niej nazwisko lekarza i szuka w książce telefonicznej. Strona jest wydarta. Patrzy na kosz na śmieci i odnajduje tam tą stronę. Dzwoni do lekarza. Obraz się zaciemnia.
Linda siedzi z córkami na kanapie, dzwonek, przychodzą lekarze zabrać Lindę. dr Roth pyta Lindę czy ona go pamięta, ona na to że nie. W tle zupełnie bez sensu stoi ten szeryf - jest to typowy bezsens występujący w snach (!). Matka L. krzyczy żeby powiedziała co się stało z twarzą córki. Linda nie wie. Nic nie pamięta. Matka na to 'no właśnie o to mi chodzi!' Zabierają Lindę do szpitala. I teraz ważne!!! - słychać rozmowę dwóch lekarzy:
- Wcześniej nie miała takich objawów. Jej mąż zginął w wypadku w środę. Wypiszemy ją we czwartek.
-Chwila. W środę?? To dziwne, była w moim gabinecie we wtorek twierdząc, że jej mąż już nie żyje.
-Naprawdę? Powiedziała, że zginie jeszcze przed wypadkiem?
-Tak.
-Jesteś pewien, że to był wypadek?

I to jest rozmowa dwóch mężczyzn (lekarzy) słyszana przez Lindę z oddali (ona na jakimś krześle czy gdzieś, a oni na korytarzu czy gdzieś - no trochę oddaleni jakoś) i jest typowy szpitalny pogłos - echo. I ważne jest to, że w pierwszym śnie kiedy Linda dowiaduje się o śmierci męża na chwilę zamiera i słychać właśnie tą rozmowę i to zdanie "Jesteś pewien, że to był wypadek?". Jest to takie typowe dla snów pomieszanie różnych zdarzeń. Taki bardzo typowy dla snu styl zdarzeń.
Robią jej zastrzyk. Odlatuje.

_____________ WTOREK [JAWA]
Budzi się w swojej sypialni. Sprawdza rękę - brak śladów po zastrzykach (bo były we śnie). Idzie do łazienki i zastaje tam męża biorącego prysznic. Wchodzi pod prysznic, przytula się. Schodzi do kuchni, woła córki, jest szczęśliwa nie widząc ran u starszej. Zawozi je do szkoły i każe przyrzec tej starszej, że będzie uważać, nie będzie się bawić, ani biegać (bo L. nie chce, aby te rany ze snu stały się faktem)
Wraca do domu. W koszu ze śmieciami odnajduje padlinę ptaka (ma to sens bo wczoraj-w poniedziałek tego ptaka tam wrzuciła). Biegnie do domu, szuka pigułek. Nie ma. Szuka w książce dr Rotha, _wydziera_ kartkę. Idzie do lekarza. Pyta go czy ją zna, on nie zna. Opowiada mu, że raz się budzi i mąż żyje, a następnie jak się budzi mąż nie żyje. Dostaje receptę na węglan litu. Jedzie do męża do pracy. Namawia go na wspólny wyjazd, on nie chce. Pojawia się blondynka, przedstawia się. Linda wyczuwa jakiś romans. Wraca do domu. Przy zlewie wysypuje tabletki na rękę, ale rozmyśla się i wrzuca je i fiolkę też do zlewu. Powstały widok wygląda tak jak ten który jej się przyśnił.
Burza. Linda woła dziewczynki, robi się zamieszanie, one biegają i starsza wpada na szklane drzwi. Na drzwiach NIE MA NAKLEJEK. Jedzie do szpitala. Przybywa tam też mąż. Ona mówi mu co się stało.
Potem ta mała już leży w łóżku i jej siostra też. Młodsza pyta, czy siostra będzie mieć blizny.
-Nie chcę rozmawiać o bliznach.
-Dobrze.
-Jak dla mnie nie ma żadnych blizn i nie obchodzi mnie co powiedzą inni. Rozumiesz? Jesteś śliczna.
-Jak księżniczka?
-Tak, jak księżniczka. Śliczna księżniczka.

I przebitki tych słów są we śnie nr 2.

Mąż sprząta szkło. Mówi do L. że miała nakleić naklejki. Ona, że przykleiła, a potem poprawia się, że jej się wydawało, że przykleiła.
Mąż trochę się wkurza lub przeraża (w stlu co się dzieje z tą kobietą). Mówi, że przyjedzie matka Lindy. Linda nie chce by matka przyjeżdzała. Być może nie chce też dlatego, że w jej życiu pojawia się coraz więcej elementów ze snów. Coraz więcej się spełnia, a Linda pamięta, że matka także była w tych snach. Nie chce żeby ta jawa była tak podobna do snów, bo nie chce, żeby doszło do śmierci męża.
Kłócą się, potem ona idzie na piętro, wyjmuje z kieszeni spodni kartkę z książki telefonicznej, mnie i wrzuca ją do kosza na śmieci. I łapie się na tym, że już to widziała we śnie. Następny element snu się spełnił.
Wpada na pomysł narysowania PLANU.
PLAN:
Pn- Jim żyje
Wt- wizyta u dr Rotha, wypadek córki
Śr- wypadek Jima
Cz- poinformowanie o śmierci Jima
Pt- rozmowa z Claire (ale to uzupełnie później)
So- pogrzeb Jima, hospitalizacja

Wchodzi Jim i pyta co robi. Chowa plan pod obrus. Wychodzi jej, że mąż zginie w środę, czyli jutro. Prosi go, żeby nie jechał. On nie ulega. Potem prosi go żeby jeśli jutro będzie środa to niech ją obudzi przed wyjazdem. On dziwnie na nią patrzy (bo przecież jest wtorek, no to wiadomo, że jutro będzie środa).
Zmierzcha.

_____________ SEN NR3
Linda budzi się na kanapie. Wstając zrzuca tulone zdjęcie ślubne. Idzie i wyciąga PLAN spod obrusu. Na obrusie leżą puzle. Zastanawia się co ma być w piątek i dochodzi do tego, że spotkanie z Claire. Linda jedzie do Claire. Pyta o męża i dowiaduje się o niedoszłej zdradzie. Dochodzi do wniosku, że mąż był kłamcą i nic ich nie łączyło - byli jak sublokatorzy mieszkający z dwiema dziewczynkami - i w sumie lepiej, że zginął zanim zranił ją i dziewczynki. Linda jedzie do banku, dowiaduje się, że Jim tuż przed wyjazdem (rano) potroił polisę.
Czyli mamy tu przebłysk przyszłości dotyczący środy (zdarzeniowo, bo informacyjnie z piątku), natomiast wcześniej w tym śnie był przebłysk z piątku - w postaci wizyty u Claire. Czyli znów wymieszanie tego wszystkiego we śnie.

Następnie scenka z patrzeniem na jezioro i rozmową z jakimś facetem o rozpoczynaniu nowego życia w jakimś domku nad jeziorem. Może to być przebitka przyszłości. A może też być jakieś miejsce, które Linda wcześniej widziała i o którym myślała i jej się przyśniło. Ma to znaczenie tylko takie, że później na końcu się wyprowadza.
Linda jedzie do domu pogrzebowego, załatwia sprawy, organizuje pogrzeb. Później w domu siedzi na łóżku i mówi do matki "Jeśli pozwolę Jimowi zginąć to tak jakbym go zabiła". Matka odpowiada "Kochanie Jim już nie żyje".
Linda zasypia w koszuli męża.

Następnie w filmie pokazana jest NIEDZIELA poprzedzająca te wszystkie zdarzenia, opisałam ją już wcześniej.

_____________ ŚRODA [JAWA]
Budzi się, dzwoni do koleżanki i pyta jaki jest dzień. Środa. Szuka Jima, a on pojechał odwieźć córki do szkoły. Wsiada do samochodu, probuje go dogonić, odszukać. Mąż potraja polisę. Do męża dzwoni blondynka - on jej odmawia romansu. Mąż dzwoni do domu i nagrywa się na sekretarkę (wiadomość której przebłysk Linda ma w śnie nr.1) Linda dodzwania się do Jima i pada to pytanie 'czy to ty?'. Rozmawiają. Wyznają sobie miłość. Lindzie wydaje się, że uratuje Jima, ale w końcu dochodzi do wypadku. Jim ginie.

_____________ KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Linda leży w sukience. Wokół kartony - szykują się do przeprowadzki. Przybiegają dziewczynki i wołają, że przyjechali - prawdopodobnie ludzie od przeprowadzki. Linda jest w ciąży. Rany córki prawie zagojone.
Linda wspomina męża. Pogodziła się już sytuacją.

----------------------------------
I całość wygląda w ten sposób. I nie widzę żadnego słabego punktu filmu. Poza tym często jest tam mowa, że jej się śni i są typowe dla snów sytuacje, typowy styl i mieszanie chronologii oraz sennej fantazji z przebłyskami przyszłości. Tak naprawdę - w rzeczywistości - kiedy są takie sny z przebłyskami przyszłości to też właśnie są to niewielkie przebłyski, a reszta to marzenie senne. Tak więc film jest nawet realistyczny do tego stopnia, że mógłby zajść w rzeczywistości.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

"wszystko co mówiłem ci wczoraj przy dziewczynkach" - tak brzmi ta kwestia przynajmniej w mojej wersji z lektorem i nie wiem jak to w oryginalnej wersji leci po angielsku bo lektor zagłuszył jego słowa. Słuchałam kilka razy. Nie chcę się upierać tym bardziej że czuje się na tym forum jak nie w temacie, może faktycznie musiałabym poczytać całość, rozważyć, zobaczyć film jeszcze raz. ale dzięki

ocenił(a) film na 10
alusia567

Nie no - nie masz się co upierać, czy nie upierać - po prostu pytasz o cudze zdanie - to całkiem prawidłowe zachowanie na forum dyskusyjnym :)
Wiesz co, w tej chwili nie mam tego pod ręką, a za tym drugim razem jak oglądałam, to się, że tak powiem uparłam i robiłam notatki ;P i tam właśnie zapisywałam sobie szczegóły tego typu, co ktoś powiedział (oczywiście bez przesady, ale ze zwróceniem uwagi na teksty odnośnie czasu) i tak jak piszę na 99% wydaje mi się, że tam nie było 'wczoraj', aczkolwiek w przekładzie jak najbardziej może być, bo przekłady często mocno odbiegają od rzeczywistej treści i nie sądzę żeby tłumacz zwrócił na to uwagę i mógł dać to 'wczoraj'. Oryginalne teksty - po angielsku widzę, że są na napisy.info, więc jeśli Ci się chce poszukać w nich tego miejsca (jeśli mniej więcej kojarzysz, w którym miejscu padają te słowa), no to chyba byłoby najbardziej pewne.
..ściągnęłam w tej chwili dwie wersje napisów 90848 i 85771 - po polsku i po angielsku, bo przypomniało mi się, że to jest na samym początku filmu więc nie jest trudno odnaleźć. W wersji polskiej mam:
00:09:29:/Masz jedną nową wiadomość.|/Pierwsza nowa wiadomość.
00:09:33:/Linda, słuchaj,|/muszę ci coś powiedzieć.
00:09:39:/Wtedy przy dziewczynkach|/mówiłem poważnie i...
00:09:45:/chcę...
00:09:48:/Chcę, żebyś to wiedziała.
00:09:52:/Proszę, zapamiętaj to.|/Ktoś dzwoni... chwila.
itd. Czyli jest 'wtedy', co oczywiście nie znaczy, że inny tłumacz nie umieścił tam 'wczoraj'.
A wersji angielskiej mam:
{10035}{10093}/You have one new message.
{10094}{10131}/First new message.
{10132}{10270}/Linda, listen, I need to tell you something.
{10271}{10409}/I meant what I said in front|/of the girls the other night, and...
{10410}{10482}/I just...
{10487}{10571}/I just want you to know that
{10572}{10634}/and to please remember it.
itd. Czyli jest 'the other night', co można rozumieć jako 'tamtej nocy', albo mniej więcej jako to 'wtedy'. W każdym razie nie ma tego 'wczoraj'.

Także trochę się wyjaśniło. Z tymi tłumaczeniami jest ten problem, że zawierając jakieś inne niż oryginalne określenie potrafią niekiedy bardzo dużo zmienić i potem ciężko się połapać o co chodziło. Jak będziesz miała ochotę, to pisz śmiało, bez krępacji. Ostatecznie miło jest wspólnie porozmawiać na temat jakiegoś filmu :)
pozdrowienia serdeczne

ocenił(a) film na 3
Eleonora

Film nie jest wart aż tak głębokiej analizy.

Poza tym po co komuś wyjaśniać film ? :) - jeśli go nie zrozumiał niech obejrzy jeszcze raz.. a potem jeszcze raz... ;]

Film trochę zakręcony ale jak się uważnie ogląda nie da się w tym pogubić i wszystko się wyjaśnia. - wniosek: jesli ktoś sie pogubił nie oglądał uważnie ;] , to nie film familijny, podczas którego można iść sobie zrobić kawę, wrócić i oglądać dalej.

Swoją drogą film słabiutki.



ocenił(a) film na 10
martin_7

No wiesz, to jest po prostu kwestia tego, czy ktoś ma ochotę na tą analizę. Jeśli ma ochotę to chyba warto - dla zaspokojenia tej ochoty. Poza tym mi akurat ten film sporo dał i jest dla mnie bardzo ciekawy. I po tym jak zaczęłam mu się przypatrywać bardzo wiele w moich oczach zyskał. No ale do tego właśnie trzeba mieć ochotę by tak go poanalizować, bo na pierwszy rzut oka to jest to film o bardzo prostym przesłaniu i poza poplątaniem akcji nie prowokuje do jakichś głębszych przemyśleń. Co się całkowicie zmienia po jego drugim obejrzeniu i właśnie bawieniu się w analizy. Przynajmniej takie jest moje zdanie i moje z nim doświadczenie. No i w związku z tym zdaniem uważam, że jednak jest wart głębokiej analizy.

A to forum jest po to by ktoś, kto chce o coś spytać bez krępacji mógł to zrobić, a nie usłyszeć stwierdzenie, że jak nie zrozumiał, to niech obejrzy jeszcze raz. Ja osobiście uważam, że obejrzenie drugi raz nie wystarczy, jeśli np. film nawiązuje do czegoś o czym nie mamy pojęcia, czy w czym słabo się orientujemy, bo wtedy niezrozumienie nie wynika z braku uwagi podczas oglądania. I wtedy jakiś porządny, długi wpis potrafi mi bardzo wiele pomóc.

Tylko nie pomyśl przypadkiem, że Cię atakuję, bo bynajmniej nie mam takiego celu. Tylko chodzi mi o to, żeby jednak ludzi zachęcać do dyskusji i pytań, a nie zniechęcać. Bo jak wszyscy zaczną wychodzić z takiego założenia, że nie warto, to nikt nie będzie pisac żadnych głębszych przemyśleń i osoby takie jak ja, które chętnie poznają te cudze przemyślenia, bardzo na tym stracą. Poza tym to tylko jeden temat - taki jak każdy inny. Jak ktoś nie jest zainteresowany wnikaniem w szczegóły to po prostu może go pominąć i z głowy :)

Eleonora

podziwiam, że chciało Ci się nad tym pracować. Ja to wszystko sobie układałam podczas filmu, lub na samym końcu, lecz nie wiem, czy teraz bym zdołała zrobić coś takiego.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

Witam:) podziwiam za zapał do stworzenia takiej obszernej analizy filmu. Chciałam napisać jedną rzecz. Film "Przeczucie" został skonstruowany w ten sposób,aby każdy mógł go zinterpretować tak jak chce.Tak też powiedział jeden z jego twórców w jakimś programie,na który przypadkowo trafiłam. Dlatego uważam,że każdą interpretację należy uszanować. Ja np. odniosłam wrażenie,że tu nie chodziło o to,że Linda ma uratować męża,ale o to,że ma zmienić panujące między nimi stosunki,które ewidentnie były chłodne. I to się jej udało. (być może ktoś na tym forum już to napisał,tego nie wiem,bo nie miałam siły wszystkiego czytać-->przeczytałam tylko kawałek 1 strony).

Film nie jest zły,ale nie jest też nadzwyczajny:) pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
Ann_18

Witaj:) Tak też i ja uważam - odnośnie szanowania cudzych interpretacji. A temat ten powstał głównie w wyniku mojej rozmowy z jedną użytkowniczką i chodziło o wzajemne wyjaśnianie sobie, jak co rozumiemy (poszczególne fragmenty), a przy okazji zostało to zapisane na forum, no bo zawsze jak ktoś jeszcze się włączy do dyskusji może zrobić się ciekawiej. W każdym razie nie chodzi o jakieś przepychanie własnej wizji, czy też zmuszanie innych do konkretnie takiego samego spojrzenia. Piszę to tak na wszelki wypadek, ale mam wrażenie, że i tak to rozumiesz więc wszystko gra :)
pozdrawiam serdecznie i dzięki za podziw :)

ocenił(a) film na 7
Eleonora

Oczywiście,że wszystko to rozumiem:)Mam nadzieję,że Ci,którzy krytykują Twoją analizę i to,że się jej podjęłaś też w końcu zrozumieją,że każdy ma prawo do wyrażania swoich odczuć,przemyśleń itp. Pozdrawiam jeszcze raz:)

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Dzisiaj widziałam film:)
Jak dla mnie 9/10, sandra jak wykle wspaniala:)

Super to opisalas, ja w ciagu film zaczelam tez kreslic jakies notatki, bo siostra sie gubila, ale teraz nie moge doczytac;d

ocenił(a) film na 7
CzarnaKrwinka

a dlaczego bohaterka nie mogła po prostu przeżywać dni z przyszłości najpierw by potem w przeszłości wiedziec co się stanie, i jakie kroki podjac ( choć zrozumienie tego przez bohaterkę było dość długotrwałe jak dla mnie :)) W filmie wszystko jest możliwe, i moim zdaniem nie było żadnych snów, tylko po prostu poznawała przyszłość szybciej niż przeszłość, po to by w dniach z przeszłości mieć to niepewne " przeczucie", że zdarzy się coś złego, lub nie ( bo na początku nie wiedziała co się dzieje - nikt by nie wiedział)

Nie upieram się, że wasza wersja nie jest dobra, lecz myślę, że czasami robicie za duże widły z małej igły i wyszukujecie się a wręcz może czasami wyolbrzymiacie niektóre rzeczy ;) ( oczywiście nie skierowane jest to do kogoś konretnego - tak ogólnikowo mówię =)) To chyba wszytsko z mojej strony ;]

pozdrawiam serdecznie

Eleonora

To, że ona mówi mężowi, że jej sie sniło nie znaczy, że tak uważa. Zauważ, że jak przychodzi do psychiatry (co zaliczasz do jawy), nie ujmuje zdarzen w kategoriach snu, ale rzeczywistości. Przez dziwne sny nikt nie dostaje sie psychotropów.

Eleonora

Przeczytałam twoją analizę i po obejrzeniu filmu już nie wiem może 5 razy zgadzam się z nią w zupełności. Chciałam tu jeszcze coś zauważyć, przeczytałam połowę waszych wypowiedzi, ale z tego co widać to jedni uważają, że NIEDZIELA była PRZED wszystkim, a inni, że PO. Tak więc niedziela, to ten dzień gdzie była burza, gdzie się kochali...ale tego też dnia PTAK spadł na ziemię, jak Jim z Lindą wykłócali się na deszczu. A potem właśnie na tego ptaka upadła i tego ptaka wyrzuciła do kosza. Więc to nie mogło być PO wszystkim skoro na jawie otwierając kosz ten ptak tam leżał. To musiało być PRZED. Ten ptak to była taka podpowiedź od reżysera, żeby się zastanowić...

Druga rzecz to zastanawiałam się jeszcze nad faktem, że gdy Lindzie przyśniło się, że dostała lithium i potem idąc do doktora mówiła, że raz budzi się i Jim żyje, a potem budzi się i ona nie żyje. Tak więc sny musiały być na tyle realistyczne, że Linda sama nie wiedziała czy to rzeczywistość czy sen i nie wiedziała czy spała czy nie...bo to jedyna scena, która nie bardzo mi pasowała właśnie, ale można ją tak wytłumaczyć

Cała analiza doskonała...ja oglądając film właśnie zastanawiałam się w tych samych momentach, że niektóre rzeczy te ze snu w ogóle nie pasują akurat w jakichś ukazanych momentach...

Eleonora

Ale jak np. wytłumaczysz sceny ze szpitala psychiatrycznego? Wg twojej teorii to też był sen, ale coś jednak tu nie gra. Lekarze ją zabierają, bo ta nie pamięta co się dzieje, ale jak mogła to 'przeczuwać'? Nie mogła przewidywać, że czegoś nie będzie wiedziała.
Jak dla mnie to trochę takie poplątanie z pomieszaniem. Niby sen, niby jawa...

meeila

Sny są oczekiwaniami lub obawami. przyśniło jej się to, bo obawiała się, że zabiorą ją do zakładu psychiatrycznego, bo nie wie co się dzieje i co się stało. Szpital psychiatryczny nie był na początku, miała czaa, żeby i w rzeczywistości wykreować sobie taką obawę. Jeśli myśli sięo tym dużo to i potem się to śni. To coś czego bardzo nie chciała

yamushka

Nie chodzi mi o sam fakt wzięcia jej do szpitala psychiatrycznego, ale o jej emocje i że tak powiem 'stan umysłowy'. Jak dla mnie to ani trochę nie przypominało snu. Zresztą z tego co pamiętam w rozmowie z doktorem mówiła "Budzę się jednego dnia on żyje, budzę się następnego i on nie żyje(..)", więc nie jestem do końca przekonana.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

jawa i sen? dziewczyny to zbyt skomplikowane dla mnie to wygląda tak: przedstawienie fabuły z perspektywy pomieszania dni, wszystko jest realne, tylko dni nie następują po sobie kolejno... Linda wie (przeczuwa) że mąż zginie i głownym pytaniem filmu staje sie - czy go uratowac, co jest w zyciu najwazniejsze, wiara, nadzieja, rodziana... bo przeciez ma kochanke.... zwycięża wiara, ale wypadek okazuje się nie unikniony, chociaz i tak historia powiedzialabym konczy sie dobrze bo jednak mąż zawraca na 220 wybiera rodzinę..

chryslerka

ja tez juz sie kiedys napisalam na ten temat tyle,z e ze sto metrów by wyszlo papieru;)
ale....
czyatalm na stronie filmu, ze zamiarem tworcow bylo wlasnei rozsypanie dni jak kart w talii..
ze caly bajer to a co by bylo gdyby dni nie byly po koleji?
gdyby tak je porozrzucac i zostawic bohaterke w tej plataninie
i chyba tylko taki byl zamiar tworcow jesli tak napisali na stronie filmu...
teorii jest wiele
a to chyba dobrze;)
sedno jest takie ze nie da sie zmienic tego co ma sie stac
ale wplyw na wlasne uczucia odczucia reakcje mamy...
eleonora? czy ty jeszcze zyjesz;)
bo nasz watek sie rozrasta z uplywem czasu;)

ocenił(a) film na 10
comatose

oj chyba jednak wątek umarł, aczkolwiek teraz go barbarzyńsko (w sensie na złość malkontentom ;P ) wskrzeszę ;P

Ano żyję. Miałam niesamowite przejścia z netem. Wiesz wcześniej miałam z sieci osiedlowej i było spoko. A potem chciałam neostradę, ale TPSA narobiła problemów, potem próbowałam wziąć z netii. W końcu wróciłam do tpsa. Szkoda gadać jak oni działają. Oczywiście jak akurat nie trafi się na zmianę systemu i zamówienie nie utknie, a później jego anulowanie nie utknie na ponad pół roku... no to wtedy potrafią wszystko zrobic szybko. Kwestia pecha niestety - akurat od maja do połowy lipca poprzedniego roku zmieniali system i jak ktoś wtedy zamówił neostradę to prawdopodobnie jeszcze jej nie ma. Ja w końcu zmieniłam numer telefonu i to zadziałało. Natomiast przekonałam się, że wchodzenie na filmweb nie z domu nie ma sensu, bo potem człowiek ciekaw odpowiedzi, a zerknąć w wolnej chwili nie może.


W każdym razie sorry za brak odzewu na posty osób zainteresowanych moimi wywodami, bo to naprawdę miłe (to zainteresowanie). Jak ktoś jest jeszcze zainteresowany dyskusją to jestem gotowa (na ile pamięć filmu mi pozwoli), no ale pewnie już wszyscy wszystko zapomnieli ;P

W toku którejś dyskusji jedna użytkowniczka poleciła mi film "Źródło" - przy okazji ogrooomnie go polecam, bo faktycznie jest cudowny. I to była użytkowniczka poznana w którymś temacie pod "Przeczuciem". Oby takich poleceń więcej - będę bardzo wdzięczna.

Eleonora

faktycznie cudowny;p
a pamietacie jeszcze naklejki i inne przeczucia w przeczuciu;p
ja zamilklam, bo Eleonora nic nie pisala;p
i nie bylo jak polemizowac;p
ostatnio siekalam wszystkie hity kinowe przyszle i obecne
beniamina z pitem, przemiane z Angelina, droge do szczescia, nowego woody allena itp, jestem pod wrazeniem...

ocenił(a) film na 10
comatose

ojej to ja nie wiedziałam, że jestem dla Ciebie taka ważna :D

A ja wiesz tych bieżących filmów to tak za bardzo nie oglądam. Jakoś tak wychodzi, że z pewnym opóźnieniem do wszystkiego podchodzę (nie to że z umysłowym...).

A naklejki pamiętam! Jakże bym mogła zapomnieć naklejki!!!

Eleonora

o kruca, masz dziewczyno rozmach..:))...

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Eleonora... hmm... Ty to musisz mieć dużo wolnego czasu...

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Bardzo ciekawie popisywaliście fabułę, ale ja mam swoją własną wersję.

Cały film to wyobrażenia Lindy, która po zabójstwie męża zamierza wieść dostatnie życie. Odkrywa romans i chce wymóc na mężu podpisanie polisy, aby razem z dziewczynkami przeprowadzić się na domek nad jeziorkiem.

Do tego jednak nie dochodzi. Wszystkie wydarzenia w filmie to albo próba przeżycia na nowo wydarzeń, w związku z chęcią zmiany albo przebłyski tego co już się wydarzyło.

Linda zabija męża (co wyobraża sobie jako wypadek drogowy, któremu chciała zapobiec - samo zabójstwo jest tajemnicą, może coś jednak z tym prądem i porażonym krukiem, oraz krwawą koszulą w koszu na śmieci.

Linda która może nie jest podejrzewana o zabójstwo, tuż po szybkim wyprawieniu pogrzebu (zbyt szybkim, jak mówiła jej matka), zostaje zatrzymana ( w związku z pobiciem starszej córki - pózniej w swoich wizjach, wmawia sobie, że nie nakleiła naklejek i w taki sposób tłumaczy w swoich wizjach obraz pobitej córki - nie dopuszcza myśli, że ją skrzywdziła, tak jak i że nie zabiła męża) zostaje zatrzymana i osadzona w zakładzie gdzie była oceniana jej poczytalność (tam właśnie były jej wizje)

Wizjami próbuje oczyścić się i zapomnieć o strasznych czynach( które są chaotyczne, niespójne, niedoskonałe czy niekompletne, jak pada głos z tła), na końcu wyobraża sobie, że mąż jej jednak nie zdradził, a jego śmierci próbowała zapobiec. Potem wyobraża sobie przyszłość i domek nad jeziorem ...


Eleonora

Witam ;) Wczoraj przypadkowo trafiłam na Twój post o Premonition. Przeczytałam większość Twojej dyskusji z resztą i... straszny bałagan mam w głowie ;p Dlatego dziś postanowiłam znów obejrzeć film i sprawdzić, czy zgodzę się z Twoją teorią. Wszystko pięknie ładnie, ale motyw snów nie przemawia do mnie. Lepiej moim zdaniem pasuje wersja, że tydzień Lindy dzieje się nie po kolei ;) Jednak podziwiam Cię bardzo za wnikliwość i cierpliwość [ilu ludziom już tłumaczyłaś swoją teorię? ;p]

Ale chciałam coś zauważyć, czego nikt nei napisał [albo ja nie doczytałam]. To Linda spowodowała wypadek Jima. Ja tak to widzę. Gdyby za nim nie jechała, nic by się nie stało. A nawet skoro już pojechała i on zjechał na pobocze, to po kiego grzyba kazała mu zawrócić! Tzn ja wiem po kiego ;p Bo jej się ta 220 mila przypomniała. Ale gdyby nie to, to ona też by zjechała na pobocze, wysiedliby, pościskaliby się trochę i wróciliby do domu. A ten tir już by zdążył przejechać :)

Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 10
MisShadowcat

No więc właśnie - odnośnie tego przyłożenia ręki Lindy do wypadku - właśnie dlatego wydaje mi się to wszystko warte uwagi jako historia nie taka prosta i naiwna. Tzn. można to sobie także interpretować jako historię wiernej żony do końca walczącej o życie męża, ale dużo ciekawiej jest jeśli się na to po patrzy w inny sposób i poobserwuje jak ona sama właściwie do wszystkiego doprowadziła. I wtedy bardzo ciekawy jest sam początek w sensie chronologicznym, czyli niedziela - kiedy ten pomysł jakby w niej kiełkuje i nie w tym rzecz, że zupełnie świadomie, ale tak podświadomie. Dla mnie to jest bardzo ciekawe - studium od tej strony - roli chęci podświadomych w życiu - ich rzutowania na życie świadome.
To było trochę wyżej poruszane - ten jej udział w wypadku. Osobiście jestem jak najbardziej za dostrzeganiem jego - w tym sensie, że mi się takie rozumienie tego filmu podoba najbardziej. Ale nie chcę nikomu nic narzucać i uważam, że ten film, choć na pierwszy rzut oka wydaje się prostą acz fantazyjną historią (prostą w sensie psychologicznym), jest napradę dobrze zrobiony, ponieważ pozwala na całkiem sporo diametralnie różnych interpretacji, związanych z różnymi przesłaniami. W zależności od tego, którą interpretację przyjmiemy wyniesiemy z niego inne przemyślenia/wartości.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Jest jednak pewna nieścisłość w tym wszystkim: dlaczego Jim zatrzymał się SAM akurat na 220 mili? Ona zobaczyła, że to 220 mila dopiero w momencie jak się zatrzymała kawałek za nim. Poza tym to mogło się czasowo inaczej rozłożyć. Ta 220 mila jest naciągana. Jest bardzo małe prawdopodobieństwo logiczne, że kierowca zatrzyma się dokładnie w miejscu, które wyśniła jego żona, jako miejsce jego wypadku. To wskazuje prosto i wyraźnie, że to tylko film i dowolność interpretacji jest możliwa. Mi odpowiada zarówno interpretacja Eleonory jak i interpretacja dotycząca świadomego działania Lindy przeciwko mężowi.
:)

jasnalilka

Moim zdaniem to nie było świadome dążenie do śmierci Jima. Co do zatrzymania się akurat na 220 mili... coś w tym jest, ale to faktycznie tylko film. Uważam jednak, że Linda podświadomie doprowadziła do śmierci męża, właśnie próbując go zawrócić z tej 220 mili :)

ocenił(a) film na 10
jasnalilka

No, ale na tym polegają przebłyski przyszłości zdarzające się w snach, że są przebłyskami przyszłości, a nie np. zbiegami okoliczności. Natomiast mój stosunek do tej całej historii jest taki, że Linda podświadomie chciała śmierci męża, ale jednocześnie część jej nie chciała tego, choćby ze względu na moralne opory. To jest dość częste w rzeczywistości. Także mi się nadal wszystko zgadza.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Jeszcze drogą pewnego usprawiedliwienia dodam, że ten temat powstał w dużej mierze z chęci dokładnego uporządkowania wydarzeń na potrzeby moje i mojej dyskusji z paroma osobami, głównie jedną użytkowniczką. Dyskutując wcześniej roztrząsaliśmy, co danego dnia się wydarzyło i to się wszystko nieco mieszało i dlatego postanowiłam wypisać dokładnie co w którym momencie miało miejsce. Dlatego temat ten zawiera szczegółowe wypunktowanie wydarzeń, natomiast samego roztrząsania sensu jest w nim mało, czy nie ma w ogóle. Co do interpretacji pobudek Lindy to te kwestie też zostały poruszone, ale w dalszych komentarzach.

----> KRÓTSZA WERSJA OBJAŚNIENIA zdarzeń włącznie z moim prywatnym spojrzeniem na pobudki zachowań Lindy jest w komentarzu pod tematem:
http://www.filmweb.pl/topic/1061530/twarz%C4%85+w+twarz+z+Bridgette+%5BUWAGA+SPO ILER%5D.html

(dokładnie chodzi o komentarz z "1 lutego 2009 9:01") Tak więc jeśli dla kogos ten temat jest zbyt drobiazgowo napisany i zbyt pomija ogólny opis wizji (w sensie ogólnego spojrzenia na całość filmu), to bardzo polecam zajrzeć do tamtego wpisu, bo tam napisałam to krócej i jaśniej.

Eleonora

czesc Eleonora;))
boze juz tyle czasu minelo.... ;)
a ludzie ciagle cos dopisuja do tego tematu
co tam fajnego ogladalas ostatnio;))
rownie pasjonująco zawilego;)

Eleonora

Witam, otóż dziś (wczoraj) obejrzałem film i od jakiejs 1,5h czytam forum
wracając do filmu. Przedstawione teorię są ok, ale b. dużo wniosków ma
podstawę domysłów. Wg Eleonory niedziela wydarzyła sie na początku a
zdarzenia które podczas niedzieli wystąpiły, mają wcześniejsze
konsekwencje, których autorzy filmu nie ujawnili. Tak realnie rzecz
biorąc, sporo założeń zostało przez ciebie zawartych, tak by interpetacja
podziału filmu na jawe i sen miał miejsce. Analizując dyskusję od
początku mógłbym zgadzać sie z prawdopodobieństwem jakie zostało
przedstawione przez Ciebie, ale przeciętnemu widzowi który wchodzi w
elementarne drobiazgi potrzebne będą Twoje uwagi wyjaśniające lub
dodatkowy komentarz dotyczących interpretacji, co było wizją, co
przewidywaniem, a co retrospekcją.

Dołączam sie do dyskusji i ponownie podważam Twój sposób interpretacji.
Ja oscyluje za inną odmianą, nie snów i urojeń (bo do tego się sprowadzają elementy nazwane przez Ciebie snem), a do podróży w czasie,
która również ma swoje błędy.

Najbardziej zastanawia mnie fragment odłuchiwania sekretarki przez Lindę
w dniu wypadku. Na koniec rozmowy Jim mówi coś na wzór: "Cholera, mam
drugi telefon na linii, poczekaj chwilę. To ty..."
Zastanawialiście sie kogo ma na linii?!
Znajduje niezgodność w teorii Eleonory gdyż wg epizodu niedzielnego była
to Linda, wiec niezależnie czy dzień wypadku to rzeczywostośc (jawa) czy
urojenie (sen) - powinna wiedzieć że ona z nim rozmawiała i spowodowała
wypadek kilka dni wcześniej.

Nie wspominam tutaj także o błędzie zapisu automatycznej sekretarki,
gdzie zostało jeszcze nagrane wyrwane zdanie: "(...)To ty.." mimo że
połączenie zostało już zawieszone. Błąd celowy chyba, bo pozwala bawić
się w różną interpretację i skłania do tego że film jest jedną pętlą.

ocenił(a) film na 10
gim

Wiesz ja bym była daleka od stawiania znaku równości między snami, a urojeniami. To jednak nie jest to samo. Jeśli piszesz, że według mnie te sny - tzn. to, co nazywam snami - sprowadzają się do urojeń, to chyba nie za bardzo rozumiesz ten mój opis. Oczywiście możesz go nie rozumieć ze względu na sposób w jaki to napisałam, tak więc przypadkiem nie potraktuj tego jako przytyku.

Co do nagrania na sekretarce to było ono omawiane i wyszło na to, że właśnie potwierdza to, że to był sen - ten dzień przez część osób uważany za czwartek. Generalnie jest więcej takich szczegółów pokazujących, że część wydarzeń nie jest rzeczywistością, że nie są to wymieszane rzeczywiste dni z przeszłości i przyszłości. Przykładowo rozmowa słyszana w tle, kiedy przychodzi policjant zawiadamiający o śmierci męża. Sam fakt, że Linda była przy śmierci męża, więc nie byłoby sensu jej o tym zawiadamiać w ten sposób, no chyba, że uciekła z miejsca wypadku, co jeszcze jest od biedy możliwe. Tam zdaje się, że też jest cos takiego, że ona dzwoni w ten niby czwartek na komórkę męża i włącza się automat, a to już jest po wypadku, czyli ta komórka wybuchła razem z mężem, więc nie powinno być to możliwe i to też podważa realność tego "czwartku". Nie mówiąc już o tym, że conajmniej dziwne jest to, że ten "czwartek" zawiera tyle elementów z poniedziałku. W normalnym życiu całe scenki aż tak często się nie powtarzają. No i bardzo ważne jest też to, że córka Lindy nie ma ran na twarzy w dniu, który ja nazywam snem, a osoby będące za teorią podróży w czasie nazywają dniem rzeczywistym i który to dzień po ustawieniu chronologicznym wypadałby po wpadnięciu tej dziewczynki na szybę. Czyli za bardzo nie da rady żeby Linda sobie tak podróżowała, a reszta ludzi żyła w chronologicznie uporządkowanym świecie, bo te wydarzenia dotyczące pozostałych osób nie zgadzają się.

Co do samej niedzieli to wypada ono po prostu chronologicznie na początku tygodnia i faktycznie jak się jej przyjrzeć - wydarzeniom z tego dnia, to wszystko się zgadza. Teraz to tak dokładnie tego nie pamiętam, ale tam są konkretne wskazówki typu ptak trafiony przez piorun.

Nie rozumiem tego fragmentu Twojej wypowiedzi: "Wg Eleonory niedziela wydarzyła sie na początku a zdarzenia które podczas niedzieli wystąpiły, mają wcześniejsze konsekwencje, których autorzy filmu nie ujawnili."
Linda mówiła mężowi, że przyśniło jej się, że on umrze - to jest umieszczone w filmie. Kiedy szła do księdza było powiedziane, że długo nie chodziła do kościoła. Te rzeczy były w filmie, więc za bardzo nie rozumiem co by miało być nie ujawnione w filmie, a do czego bym nawiązywała.

Natomiast takie drobiazgowe wypisanie szczegółów z filmu - poszczególnych wydarzeń - nie jest potrzebne do rozumienia całości filmu, ale zrobiłam je na potrzeby dyskusji, którą prowadziłam, kiedy ten temat powstał. Dlatego też wypisałam tam np. takie drobiazgi jak to, że ktoś układa puzle, bo akurat pare osób uważało, że może to cos znaczy. Specjalnie zwróciłam więc na to uwagę i stwierdziłam, że no wg. mnie przynajmniej, nie jest to ważny element, ale ponieważ był poruszany, to to wypisałam. Po prostu, żeby mieć punkt odniesienia w dyskusji. Tak więc naprawdę nie trzeba tego tak dokładnie omawiać czy wypisywać, żeby załapać ogólny sens, aczkolwiek to rozkładanie filmu na części pierwsze było całkiem przyjemne. Także nie żałuję :) choć wiem, że trochę śmiesznie to wygląda :)

No i jak dla mnie twierdzenie, że film byłby za trudny w odbiorze, gdyby miał przedstawiać sny, jest żadnym argumentem, dlatego, że jest trochę filmów, które i po dwukrotnym obejrzeniu są mocno niezrozumiałe. Przykładowo "Possession". A np. w przypadku "Urodzonych morderców" dopiero z komentarzy umieszczonych w dodatkach dowiedziałam się, że postać meżczyzny pojawiająca się na początku i końcu filmu ma być aniołem. Sama bym na to nie wpadła. Myślałam też, że ten mężczyzna na początku wychodzi po prostu, a on znikał, czy też był widoczyny jedynie dla Malory. I do tego jeszcze miał w ręku gazetę z artykułem z przyszłości, czego też sama nie zauważyłam. Tak więc to nie jest tak, że wszystko powinno być w filmie podane na tacy i nie może być zbyt trudne, albo, że widzowie rozumieją film koniecznie w identyczny sposób jak twórcy. Zresztą osobiście uważam, że jeśli film da się interpretować w różny sposób - jeśli te interpretacje sa prawdziwymi interpretacjami, czyli nie nawalają w odniesieniu do całości filmu, to jest to jedynie zaletą filmu i widz ma prawo wybrać sobie interpretację która najbardziej mu odpowiada - najwięcej wnosi do jego życia, czy choćby sprawia, że odbiera film jako bardziej klimatyczny - i jak dla mnie to nie ma znaczenia czy to jest interpretacja zgodna, czy odmienna od pomysłów twórcy/ów.

Eleonora

Dość dużo czasu zajęło mi przeczytanie tego wątku. A trafiłam na niego, ponieważ od razu zorientowałam się, że coś jest nie tak a'propos ran Bridgette - jak wszyscy wiemy w filmowy czwartek buzię miała gładziutką, a wypadek zdarzył się we wtorek...
No więc zajęło mi dużo czasu przczytanie tego wszystkiego, jednak mimo mimowolnego szacunku, jaki żywię do Ciebie, Eleonoro, za chęci i determinację, nie zgadzam się z Twoim rozgraniczeniem wydarzeń na jawę i sen.

"Co do nagrania na sekretarce to było ono omawiane i wyszło na to, że właśnie potwierdza to, że to był sen - ten dzień przez część osób uważany za czwartek. Generalnie jest więcej takich szczegółów pokazujących, że część wydarzeń nie jest rzeczywistością, że nie są to wymieszane rzeczywiste dni z przeszłości i przyszłości. Przykładowo rozmowa słyszana w tle, kiedy przychodzi policjant zawiadamiający o śmierci męża. Sam fakt, że Linda była przy śmierci męża, więc nie byłoby sensu jej o tym zawiadamiać w ten sposób, no chyba, że uciekła z miejsca wypadku, co jeszcze jest od biedy możliwe. Tam zdaje się, że też jest cos takiego, że ona dzwoni w ten niby czwartek na komórkę męża i włącza się automat, a to już jest po wypadku, czyli ta komórka wybuchła razem z mężem, więc nie powinno być to możliwe i to też podważa realność tego "czwartku". Nie mówiąc już o tym, że conajmniej dziwne jest to, że ten "czwartek" zawiera tyle elementów z poniedziałku. W normalnym życiu całe scenki aż tak często się nie powtarzają. No i bardzo ważne jest też to, że córka Lindy nie ma ran na twarzy w dniu, który ja nazywam snem, a osoby będące za teorią podróży w czasie nazywają dniem rzeczywistym i który to dzień po ustawieniu chronologicznym wypadałby po wpadnięciu tej dziewczynki na szybę. Czyli za bardzo nie da rady żeby Linda sobie tak podróżowała, a reszta ludzi żyła w chronologicznie uporządkowanym świecie, bo te wydarzenia dotyczące pozostałych osób nie zgadzają się."

Ja bym powiedziała że Twoja koncepcja wymaga DOSZUKIWANIA SIĘ "takich szczegółów pokazujących, że część wydarzeń nie jest rzeczywistością" (w scenach z poniedziałku jest tyle elementów czwartku własnie dlatego, żeby pokazać, że coś jest nie tak - ta powtarzalność jest nad wyraz uzasadniona, natomiast wybuch komórki nie ma nic do rzeczy i gdybym była Tobą, napisałabym teraz "więc nie wiem dlaczego to piszesz"), podczas gdy za teorią "podróżowania Lindy, gdy reszta ludzi zyje w chronologicznie uporządkowanym świecie" nie przemawia TYLKO JEDNO - owe rany na twarzy Bridgette.
Oczywiście, jest to znaczący fakt (mi na przykład psuje w znaczy sposób odbiór całego filmu, a szkoda) i - na ile poznałam Cię po wcześniejszych postach - łatwiej Ci się czepiać tego JEDNEGO niedociągnięcia dla usprawiedliwienia powstania oraz bardzo efektownej obrony Twojej teorii, w której rzekomo wszystko się kupy trzyma, niż zaakceptować fakt, iż jest to właśnie niedociągnięcie ze strony twórców filmu, którym w życiu przez głowę nie przeszedł przy robieniu "Przeczucia" ułamek tego, co Tobie po jego oglądnięciu.
Co zresztą sama poniekąd stwierdziłaś, pisząc "jak dla mnie to nie ma znaczenia czy to jest interpretacja zgodna, czy odmienna od pomysłów twórcy/ów." No więc własnie - niestety, doszukujesz się głębszych sensów tam gdzie ich nie ma i to jest nawet ok - Twoja sprawa, ale atakaowanie innych i gorliwe przekonywanie (naprawdę godne lepszej sprawy) wszystkich, którzy śmią powiedzieć coś przeciwko Twojej teorii, już nie jest ok. Nie chcę cię z Tobą kłócić, jak choćby Brasu, po prostu nie dziw się, że niektórzy odbierają to tak, jak odbierają.

Pozostaje jeszcze kwestia angielskiego.
Swoją drogą dziwi mnie, że przy całej szczegółowości w dorabianiu dowodów do swojej teorii i interpretowaniu każdego momentu filmu (ale tylko gdy Ci pasowało, bo jakoś kwestii kilkakrotnie poruszanego grafika nie potrafiłaś sensownie wyjaśnić), tak długo zwklekalaś ze sprawdzeniem co dokładnie powiedział mąż Lindzie (stwierdziłaś - i to nie raz - że nie pamiętasz dokładnie, ale to na pewno było 'wtedy' etc). No więc powiedział THE OTHER NIGHT. Nie wiem na jakim poziomie jest Twój angielski (próbę błyskotliwego rozróżnienia 'fantasy' i 'fantastyki' nie zaliczyłabym do szczególnie udanych), ale muszę Cię rozczarować: zwrot 'the other night' (używany zwłaszcza w mowie zależnej) znaczy ni mniej, nie więcej jak WCZORAJ.
Podobnie zdziwiła mnie przytaczana przez Was w błędnym tłumaczeniu (jak mniemam autora napisów ściąganych z internetu) rozmowa psychiatry i szeryfa. Tak wygląda ona w oryginale:
- The husband was in a fatal car crash on Wednesday. I TOLD HER ABOUT IT ON THURSDAY.
- Whoa, whoa, whoa, hold on. Wednesday?... That's strange. She showed up in my office on Tuesday claiming he was already dead or was gonna be.
- She said he was gonna die before the accident?
- Yeah. Are you sure it was an accident?
Innymi słowY: szeryf nie powiedział bynajmniej "WYPISZEMY JĄ W CZWARTEK" (i zresztą dziwne jakby on to mówił, bo to raczej kwestia lekarza, prawda?) lecz "POWIEDZIAŁEM JEJ O TYM W CZWARTEK".
Ale Ty oczywiście już zdążyaś błędną wersję zinterpretować po swojemu - właśnie o tej ślepej gorliwości piszę w poprzednim akapicie.

Również dziwi mnie Twoje zacietrzewienie w przedstawianiu Lindy jako wrednej, pragnącej (z premedytacją!) śmierci męża, podczas gdy Jim jawi Ci się jako kochany i opiekuńczy (skoro taki kochany, czemu chciał ją zdradzić?). Że Linda się przyczyniła do śmierci męża, to oczywiste, i nie ma co o tym deliberować (bez wątpienia był to przypadek czegoś, co w psychologii określa się mianem SAMOSPRAWDZAJĄCEJ SIĘ PRZEPOWIEDNI). Nie sądzę jednak była "tą złą" w ich związku - to, że w pewnym momencie zaczęła się zastanawiać na chłodno nad jego śmiercią (i że poniekąd przestało jej zależeć, czy przeżyje czy nie), było wyraźną konsekwencją wiedzy o planowanym romansie męża. Może Ty wpadłabyś cała w skowronkach w ramiona zdradzającego Cię faceta i żadna zła myśl nie przeszłaby Ci przez głowę; w takim razie gratuluję. Ja jestem normalną kobietą, z normalnymi uczuciami, toteż doskonale rozumiem reakcje Lindy i jej uczucia do męża. A ZMIENIAJĄ SIĘ one konsekwentnie w toku akcji (co tylko potwierdza liniowy charakter tego co widzimy - fakt, że Linda owe przemieszane dni przeżywa w jednym ciągu, w takim porządku w jakim widz śledzi je na ekranie). Na początku jest załamana, nie potrafi myśleć o pogrzebie, zasypia wtulona w zdjęcie ślubne itd. - czyli wcale nie chciała śmierci Jima; był to dla niej wielki cios. Póżniej, gdy dowiaduje się o kobiecie, z którą mąż planował ją zdradzić, jej uczucia względem niego zmieniają się diametralnie i stąd też ów późniejszy chłód, czy wręcz robienie mu swoistych "testów" z córkami (żeby powiedział, że je kocha itd).
A to, że generalnie od czasu gdy wprowadzili się do domu, ich stosunek do siebie nawzajem się zmienił, to już inna sprawa i na pewno nie tylko Linda jest temu winna... Widać jesteś jedną z takich kobiet, które prędzej usprawiedliwią zdradę męża i obwinią o nią wredną żonę, niż postarają się zobaczyć problem w szerszym świetle (oby tylko Tobie taki superopiekuńczy i kochany mąż - a wszak taki jest według Ciebie Jim - który na boku będzie planował i/lub miał romans, Ci się nie trafił).
Dziwi mnie tylko, że będąc tak wielką fanką psychologii w filmie "Przeczucie", nie dostrzegasz podstawowego rozróznienia na Lindę sprzed dowiedzenia się o Claire i Lindę po dowiedzeniu się o Claire. No ale przecież to popsułoby Twoją monumentalną teorię, więc pewnie w ogóle nie powinno mnie to dziwić.

Reasumując, dla mnie to wszystko trzyma się kupy tak jak jest - jedyny mankament to brak ran na poczatku filmu.
A że Ty chcesz widzieć w "Przeczuciu" niesamowitą głębię psychologiczną zamiast filmu powstałego na fali sukcesu "Efektu motyla" czy "Oszukać przeznaczenie" - Twój wybór. Ja niezmiennie obstawiam owo "continuum" znane świetnie choćby z "Dnia Świstaka" (tylko tam jest o tyle 'łatwiej', że akcja skupia się na jednym dniu).
Rany, a w zasadzie ich brak, składam na karb niedopracowania filmu (tudzież niemożności dopracowania go - bo mocno trzeba by wszystko zmienić w scenariuszu, gdyby od razu na początku wyskoczyła córka z pokaleczoną twarzą).
W filmach, gdzie mamy jakąkolwiek "zabawę z czasem" (nawet w "Terminatorze"!) zawsze znajdzie się coś, czego można się przyczepić.

Na koniec mała rekomendacja (bo przy okazji zachwyciłaś się "Źródłem", które i ja uwielbiam). Jeśli miałabym polecić Ci jakiś film z mnogością interpretacji - i to nie wbrew jego twórcom - to polecam Ci "Kontolerów" (swego czasu też długie godziny spędziłam na czytaniu róznych intrygujących wątków na forum).
Pozdrawiam.

PS W przeciwieństwie do Ciebie wolałabym poprzestać na tym jednym poście, bo myślę, że wszytsko co ważne już w nim zawarłam, a Twoją interpretację filmu znam na wylot i nie sądzę, byś mogła coś odkrywczego jeszcze na jego temat napisać (a na pewno nic, co sprawi, że zminię zdanie). Co najwyżej zarzucisz mi sarkazm i zmieszasz z błotem (kończąc zapewnieniem, że nikomu na siłę nie wciskasz swojej interpretacji "Przeczucia" - wszak to, że link do swojego elaboratu wrzuciłaś do tematu o ranach Bridgette oczywiście świadczy o czymś zgoła przeciwnym, czyż nie?)

times_infinity

* Errata: PS miał się kończyć słowami "świadczy o tym najlepiej, czyż nie?". I owszem, miał to być sarkazm (aczkolwiek brakuje go we wcześniejszych partiach mojego postu - wolę uprzedzić, żebyś nie doszukiwała go z uporem). A film, który polecam to "Kontrolerzy" - ogólnie przepraszam za literówki i inne błędy (to z kolei składam na karb pory). Dobranoc.

ocenił(a) film na 10
times_infinity

W tym, co napisałaś pomieszałaś różne elementy filmu jak i wypowiedzi dobitnie pokazując, że nie zrozumiałaś interpretacji, do której zamierzałaś się odnosić. Wkładanie w usta szeryfa kwestii na temat decydowania o wypisywaniu ze szpitala jest, no cóż, dość powalające, a wygląda na to, że to Twój czołowy "argument". W ogóle nie wiem skąd Ci się to wzięło w głowie i dlaczego akurat ten dialog z filmu usiłujesz w ten sposób "tłumaczyć", i co więcej, dlaczego usiłujesz mi przypisać autorstwo tego w istocie Twojego "wyszukanego" tłumaczenia nie mającego nic wspólnego z oryginałem. Pomieszały Ci się Twoje własne pomysły z faktycznymi elementami tego filmu i do tego się odnosisz, co ma się nijak do mojej interpretacji jak i dyskusji powyżej, którą niby komentowałaś.

Przy czym, szczerze mówiąc, nie wiem po co w ogóle zmuszałaś się do czytania dyskusji na temat filmu, który nieszczególnie Cię zainteresował. Wyładowujesz się za to, że się niepotrzebnie naczytałaś. To strasznie niedojrzałe tak usiłować obarczać innych odpowiedzialnością za swoje wybory i to jeszcze wybory dotyczące tak błahych rzeczy jak przeznaczanie czasu na czytanie jakiejś dyskusji na forum. Do tego jeszcze te infantylne złośliwości...

Dziwi mnie Twoja zawziętość w narzucaniu innym swojego zdania. Zarówno mi jak i innym osobom usiłujesz wmówić, że po prostu muszą mieć taką wizję tego filmu, jaką Ty proponujesz. Problem jednak w tym, że nie dosyć, że jest to wizja płytka i przez to nieciekawa i niczym człowieka nie wzbogacająca, to jeszcze nie nadaje się na interpretację, bo interpretacja ma to do siebie, że musi pasować do całości filmu, a nie jedynie jego części. W moim odbiorze film jest bardzo dobrze dopracowany i przemyślany i nie zawiera żadnych błędów. Ty wszystko, co Ci nie pasuje albo po prostu ignorujesz jako mało ważny element, albo zwalasz na pomyłki w scenariuszu.

I jeszcze jedna kwestia - nie przedstawiałam Lindy jako wrednej. Strasznie płytko do tego wszystkiego podeszłaś. Prawdopodobnie wydaje Ci się, że w ten sposób stajesz w obronie kobiet (i być może ta Twoja chaotyczna agresja bierze się właśnie z tej skrzywionej wizji feminizmu), ale w istocie rzeczy dzieje się odwrotnie, bo swoimi wynurzeniami sugerujesz, że kobiety po prostu nie mają prawa do posiadania jakichś innych pragnień czy ambicji poza tym, by mieć męża i stadko dzieci. Linda miała prawo być zmęczona/znużona swoim życiem i miała też prawo chcieć zmiany jednocześnie wcale nie chcąc rezygnować z męża ani dzieci. Nie jest to przejaw żadnej wredności.

Eleonora

Lindzie zginął mąż w wypadku a potem dowiedziala sie jeszcze ze mial kochanke.( na pogrzebie Linda widzi ja pierwszy raz, potem jedzie do niej i sie dowiaduje ze maz ją zdradzał) Na skutek tych przeżyć popadła w chorobę psychiczną ( bierze węglan litu najczęściej stosowany w zaburzeniach maniakalnych). Jej mania polega na tym ze układa w głowie inny scenariusz zdarzeń,nie moze pogodzic sie z rzeczywistoscia, idealizuje męża że rezygnuje ze zdrady, wyobraza sobie jak mowi ze ja kocha, probuje zapobiec wypadkowi itd. To co jest pokazane po śmierci Jima to rzeczywistość.Zauwazcie ze na początku filmu Linda jest zaskoczona wiadomością o śmierci Jima na 220 mili bo to jest rzeczywistość a na końcu filmu sama widzi ten wypadek ale to jest jej wyobraźnia, choroba, jej umysł nie moze sie pogodzic z rzeczywistoscia i probuje zapobiec wypadkowi ktory sie wydarzyl a wiadomo ze to niemozliwe.W rzeczywistosci ich małżenstwo rozpadło sie a Jim zdradzał Lindę z koleżanką z pracy(kochanka ma zaplakane oczy jak Linda do niej idzie bo juz jest po śmierci Jima i dopiero teraz Linda sie dowiaduje).

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Witaj. Świetna interpretacja i chyba najbliższa prawdy. Dużo mi rozjaśniła bo szczerze mówiąc jest to chyba jedyny film, po którym miałem więcej pytań niż odpowiedzi :P Za to mam do Ciebie jedno pytanko, być może głupie, ale wyjaśnij mi jak najlepiej możesz czym różni się sen od jawy? Jawa to zdarzenia które miały faktycznie miejsce ale tego nie wiemy czy nie pamiętamy? Szczerze mówiąc nie wiem bo dla mnie zawsze sen był synonimem jawy :P
Dzięki za odpowiedź i przede wszystkim za ciekawą interpretację :)

ocenił(a) film na 10
xaphon

Myślę, że wiele zależy od kontekstu rozmowy. W śnie do głosu dochodzi podświadomość i ogólnie jakby głębsze (w pewnym sensie można powiedzieć, że prawdziwsze i ważniejsze - bardziej stanowiące człowieka) poziomy człowieka w związku z czym sen w zasadzie jest tak samo prawdziwy jak jawa (w sensie stanu, w którym się nie śpi), a na swój sposób nawet prawdziwszy, bo na jawie (świadomie lub nie) człowiek bardzo często coś udaje (coś/kogoś). Zasadniczo iluzją jest bardziej jawa niż sny.

Z tymże ja nie wiem czy Ty pytasz tak ogólnie o moje zdanie/odczucia co do tego na ile prawdziwa lub nieprawdziwa jest jawa czy sen, czy pytasz w odniesieniu do dyskusji powyżej? Bo jeśli w odniesieniu do dyskusji o filmie (a chyba jednak o to chodzi) to przyjęłam i przyjmowałabym nadal taki najbardziej popularny prosty i ostry podział na jawę, czyli stan kiedy się nie śpi, w którym to stanie wydarzenia określa się jako te, które "zdarzyły się naprawdę" (są rzeczywiste) oraz sny. I określając jakiś fragment filmu snem miałam na myśli, że główna bohaterka śpi i jej się to śni (dosłownie), tyle że śnić się nam może także coś co wydarzyło się na jawie (lub wydarzy, jeśli mamy sny "prorocze"). W związku z czym w tych snach w filmie jest mieszanka tego, co Linda robiła na jawie (czyli tego, co się wydarzyło faktycznie w sensie na jawie) i tego, co się nie wydarzyło na jawie, ale "przyszło jej do głowy". Na takiej samej zasadzie jak normalnie mamy w snach, że np. oglądaliśmy jakiś film, a wcześniej byliśmy na wycieczce i czeka nas np. egzamin. Wtedy może nam się przyśnić jakiś epizod czy motyw z filmu połączony z jakimś fragmentem wycieczki, różnymi innymi rzeczami, które nam "chodzą po głowie" i w tym np. tym, że właśnie zdajemy egzamin.

Nie do końca wiem o co pytasz i nie za bardzo rozumiem zdanie: "Jawa to zdarzenia które miały faktycznie miejsce ale tego nie wiemy czy nie pamiętamy?"

Swoją drogą kiedyś myślałam, że kiedy człowieka hipnotyzują i opowiada o zdarzeniach, które, widać po emocjach, są dla niego ważne (i w tym np. traumatyczne), to jeśli to się nie zdarzyło na jawie, to że jest to swego rodzaju przekłamywanie rzeczywistości. Wydawało mi się, że ważne jest czy to się wydarzyło na jawie, że to określa czy to jest prawdziwe. Obecnie natomiast uważam, że nie jest to specjalnie istotne czy dana rzecz wydarzyła się na jawie, czy nie. Jeśli tak głęboko "siedzi" w tej danej osobie, to nie jest mniej prawdziwa czy mniej ważna niż gdyby wydarzyła się na jawie. W istocie rzeczy najważniejsze jest własnie to, co w człowieku w ten sposób silnie "siedzi", podczas gdy wiele zdarzeń z jawy może być dużo mniej istotnych i łatwych do zapomnienia. Z tymże to też trzeba nieco delikatnie traktować. Bo dla tej osoby - w sensie jej istnienia, rozwoju, procesu - to coś nawet jeśli nie wydarzyło się na jawie jest priorytetowe, ale też trzeba pamiętać o tym, że jeśli w to jest zaplątany inny człowiek lub ludzie, to nie można ich np. pociągać do odpowiedzialności za coś, co nie miało miejsca na jawie. Trzeba umieć zachować pewną równowagę w tym wszystkim. Chodzi mi o to, że z uznawaniem ważności i prawdziwości snów czy innych stanów mniej lub bardziej odmiennej świadomości trzeba trochę uważać. Dla wielu osób jest zdecydowanie zdrowiej (szczególnie w sensie zdrowia psychicznego) kiedy dokonują wyraźnego podziału na rzeczywistość, przez którą rozumieją to, co im się przydarzyło na jawie i sny, na które patrzą jako na nierzeczywistość/majaki/"wydawało mi się tylko". Taki czarno-biały podział nie oddaje realiów świata, ale w przypadku większości osób jest najzdrowszy. Ludzie potrafią zaczynać od niewinnego liczenia się ze snami, a kończyć na zagubieniu się między jawą, a snem.

A tak a propos śnienia, to jest fajna książka fantasy "Jesteśmy snem" Ursuli LeGuin. Tam to jest nieźle nakręcone. Kiedy się to przeczyta i człowiek się zacznie zastanawiać, że tak właściwie to równie dobrze mógłby śnić, choć myśli, że żyje na jawie... i cała jego przeszłość łącznie z dniem wczorajszym, i cały świat, inni ludzie - wszystko jest złudzeniem..... można się nabawić niezłego kaca ;) Ale powieść naprawdę fajna i bardzo pozytywna. W sumie w duchu Zen (zamierzenie lub nie). Szczerze polecam.
I jeszcze zupełnie o czym innym, tzn. no może nie zupełnie, ale zupełnie innego rodzaju książka, w której w gruncie rzeczy bardzo mało jest o snach. Śnienie jest częściej używane w nieco innym niż zazwyczaj znaczeniu, to: "O pracy ze śniącym ciałem" Arnolda Mindella. Myślę, że by Cię zaciekawiła. Metoda Mindella jest w ogóle bardzo ciekawa. Obie książki można łatwo znaleźć w postaci elektronicznej, jeśli Cię taka postać nie zniechęca (osobiście gustuję w papierowych). Mogę Ci nawet mailem podesłać.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem ale w kontekście filmu można by napisać:
2. [SEN] NR 1 -
3. [JAWA] PONIEDZIAŁEK - rzeczywistość, zdarzenia które mają faktycznie miejsce
4. [SEN] NR 2
5. [JAWA] - rzeczywistość
itd.
O to Ci chodziło. JAWA = RZECZYWISTOŚĆ?

ocenił(a) film na 10
xaphon

Tak, tak, dokładnie jawa=rzeczywistość.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Hehe spoko, w takim razie wszystko jasne :) W sumie to mogłaś w tej rozpisce używać słowa rzeczywistość zamiast jawy, było by to bardziej czytelne :P
Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 10
xaphon

Ale jak się na to spojrzy w ten sposób, że widzimy jej rzeczywiste dni po kolei, a między nimi sny, które śni nocami między tymi dniami, to lepiej można zrozumieć rozwój historii. Dostrzec, że jest tam porządek chronologiczny, zorientować się w rozwoju wydarzeń. Chodziło mi o podkreślenie co jest jawą, a co snem. Ja tam napisałam tuż pod rozpiską "w filmie mamy pokazane 4 faktyczne dni z tego kluczowego tygodnia i trzy sny". Faktyczne = rzeczywiste
Wiesz, zwykle się tak z góry zakłada, że "na jawie" = "wydarzyło się naprawdę".

Eleonora

chyba nikt nie zrozumiał o czym jest ten film, albo jesteście za młodzi albo za mało empatyczni. To chyba za trudne kino jednak dla większości

ocenił(a) film na 10
jerzyblimel

Jeśli Ty jesteś w stanie wyciągnąć tego rodzaju wniosek z rzucenia okiem na ten temat, to wychodzi na to, że raczej Ty nie jesteś jeszcze zbyt dojrzały czy doświadczony. Według mnie ten film jest bardzo psychologiczny jak i niesie w sobie naprawdę wiele treści i w tym celnych obserwacji ludzkich uczuć, reakcji, tęsknot i relacji z innymi. Jeśli jednak wolisz w nim widzieć np. jedynie opowieść o stracie bliskiej osoby, to nie mam nic przeciwko temu. Z tymże Ty też nie powinieneś mieć nic przeciwko temu, że ktoś inny widzi w nim więcej.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Twoja interpretacja poukładała mi wszystko ładnie w głowie i nie rozumiem jak inni mogą mieć jeszcze wątpliwości co do tego jak akcja w filmie przebiega, przecież wszystko jest dopracowane i współgra ze sobą. Do tego genialne zakończenie :)
Moim zdaniem z Lindą stało się trochę tak jak z tym facetem z opowieści księdza. Mówił, że nie chcąc żeby dzieci cierpiały przez chorobe sam je zabił, a tutaj Linda nie chcąc aby mąż zginął kazała mu zakręcić i szybko odjechać z miejsca przy 220 mili, a myśle, że gdyby jednak tego nie zrobiła, gdyby nie miała tych snów i tej potrzeby ochrony męża to ta ciężarówka przejechałaby spokojnie i przede wszystkim nie walnełaby na zawracającego męża, bo przeciezby nie zawracal.

ocenił(a) film na 10
Tvnikv

Bardzo mi więc miło, że temat pomógł :) Było trochę osób, które mnie tu atakowały czego też kompletnie nie rozumiem, bo raz, że także wydaje mi się, że przy takim spojrzeniu film jest przecież zupełnie czytelny jak i niezwykle dopracowany i najzwyczajniej nie ma się do czego przyczepić, i nie ma potrzeby wymyślać jakichś udziwnień (w sensie zjawisk nierealnych), a dwa, że jeśli komuś jednak zależy, by na ten film inaczej patrzeć, inaczej go rozumieć, to przecież ma do tego prawo i mój temat w niczym nie powinien mu przeszkadzać.

Według mnie film bardzo ciekawy przez swoją oryginalność i głębię. Ta głębia na pierwszy rzut oka może być mało widoczna, jednak kiedy człowiek zaczyna się nad tym wszystkim zastanawiać i rozważać przebieg wypadków i zachowania poszczególnych osób, a w szczególności Lindy, tak bardziej od strony psychologicznej, to dochodzi się do bardzo wielu wartościowych przemyśleń. I bynajmniej nie widzę w Lindzie jakiegoś złego charakteru (jak ktoś tu czy w innym temacie usiłował mi wmówić). Ciekawe jest właśnie to przedstawienie ludzkich potrzeb, pragnień i obaw przy jednoczesnym powiązaniu tego i wzajemnych interakcjach zarówno w odniesieniu do tej jednej konkretnej osoby (w sensie co się w związku z tym rozgrywa w jej życiu i w jej sercu) jak i w odniesieniu do zbioru osób. Tak naprawdę nic nie jest oczywiste ani proste. Nie ma gładkiego obrazka, że dana osoba po prostu bardzo kocha i na tym koniec. Można kogoś bardzo kochać i jednocześnie być nieszczęśliwym w pozornie udanym związku z tą osobą, można nie umieć powiedzieć czego się pragnie, choć często zapobiegłoby to jakimś nieszczęśliwym następstwom. Jest pełno takich prostych, a jednocześnie trudnych rzeczy, pełno rzeczy niby bez znaczenia, a jednocześnie zaważających na wszystkim. Jest w tym filmie naprawdę sporo takiego studium ludzkiej psychologii, stosunków międzyludzkich czy nawet powiedzmy ogólnie porządku świata. I zgadzam się, że można na to tak spojrzeć, że Linda chcąc ratować męża doprowadza w końcu do jego śmierci. I to jak ta jej rozmowa z księdzem i w tym wyrzuty sumienia jakie miała oddalając się od kościoła - wszystko to tak ładnie układa się w całość pokazując jak ludzie wzajemnie na siebie wpływają nie tylko na poziomie świadomym. Część jej bardzo chciała by nic się nie zmieniało i mąż żył, i ona też tak żyła (dotychczasowym w sumie bardzo monotonnym życiem choć przy ocenie z zewnątrz niby szczęśliwie i niby będąc spełnioną), a inna jej część pragnęła zmiany za wszelką cenę (bynajmniej nie z powodu bycia złą - to należy wyraźnie podkreślić - tylko po prostu z rozpaczliwej niemożności zniesienia tego wszystkiego dłużej) - wszystko to się tak "pięknie" uzupełniało. Dla mnie to jest po prostu pewna ilustracja porządku świata z braniem pod uwagę tej nazwijmy to wielowymiarowej natury człowieka i tych wszystkich wzajemnych wpływów. Raczej niezbyt składnie to ujęłam, pewnie nie wiadomo o co mi chodzi, ale tak czy siak, oceniam ten film bardzo wysoko i miło mi kiedy ktoś inny też go dość mocno docenia :)

Eleonora

czyli ten maz na serio umarł czy to była działa?

Eleonora

a te sny nie były dlatego że linda miała schizofrenie paranoidalną i mieszała się jej rzeczywistość ze snami bo skoro jej mąż zginął to czego drugiego dnia go widzi żywego?

ocenił(a) film na 10
Weronka90

Wiesz co, być może i można ten film zinterpretować tak by przyjąć, że Linda jest chora na schizofrenię - wtedy w ogóle nie trzeba mówić o snach, bo można pewne fragmenty uznawać za halucynacje (albo półsny czy sny - jak uważasz), a i też nie potrzeba wtedy widzieć we wszystkim jakiegoś porządku, bo osobie chorej mogą się mieszać różne rzeczy (i wizje, i urywki rzeczywistości) w sposób niechronologiczny. Oczywiście jakiś sens tego musi być zachowany, by sprawdziło się to jako interpretacja. Ja na ten film nie patrzyłam w ten sposób, tylko właśnie jako na film o osobie normalnej, która ma sny prekognicyjne. Kiedy pisałam ten temat - te wiele lat temu - napisałam tam kolejność tych poszczególnych dni (w sensie tego, co wygląda jak dni - te fragmenty filmu) - co uznaję jako dzień na jawie, a co jako sen w tej interpretacji, jaką opisuję. Przy numerze '2', jak widzisz, napisałam wtedy [SEN] - bo chyba o ten "drugi dzień" pytasz. Mi się w tym spojrzeniu wszystko zgadzało, łącznie z detalami, z którymi mieli problem inni widzowie jak np. te blizny u córki. Mi wszystko pasowało. Mąż naprawdę umarł.

Eleonora

a sny prekongnicyjne czyli takie które ukazją nam co się stanie w przyszłości?a znasz podobne filmy do tego?Ja oglądałam film wczoraj i nie pamiętam co było dokładnie kiedy i właśnie nie zgadzało mi się,że jednego dnia mąż nie żyję a drugiego wigi go żywego:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones