PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7011}

Przed sklepem jubilera

La bottega dell'orefice
6,5 769
ocen
6,5 10 1 769
Przed sklepem jubilera
powrót do forum filmu Przed sklepem jubilera

Posiadam wykształcenie filologiczne i ze zdumieniem czytam Wasze posty; o ile mi dobrze wiadomo twórczość Karola Wojtyły nie sytuuje się na dnie hierarchii literackiej. Cenią ją nawet wybitni krytycy literaccy! A tak dla przypomnienia dramat(!) "Przed sklepem jubilera" powstał na osiemnaście lat przed wyborem Wojtyły na papieża, więc trudno posądzać ówczesnych czytelników o kierowanie się tylko i wyłącznie sympatią dla kościelnego hierarchy... Małolatom radzę się dokształcić zanim zaczną tutaj wypisywać swoje opinie! Pozdrawiam:)

MinnIe27

Przeczytałam PRZED SKLEPEM JUBILERA, podobało mi się, jednak nigdy nie widziałam filmu, a lubię zawsze skonfrontować dzieło i jego adaptację. Szukałam tego filmu lecz bez efektu. gdzie go oglądaliscie i gdzie mozna go zdobyć. podzielcie się :)

kamaorzechowska

Film znaleźć gdziekolwiek jest niełatwo. Mnie udało się kupić wydanie DVD, które ukazało się wraz z książką wydawnictwa Rafael w serii "Uczta Duchowa".

ocenił(a) film na 2
MinnIe27

Najpierw trzeba sobie dać zrobić wodę z mózgu, a potem już można się zachwycać "dziełami" Wojtyły. Nic dziwnego, że niektórzy politycy chcą wprowadzić zakaz rozwodów, jak się takich nabożnych pierdół naoglądają. Ten film może być tylko wartościowy dla osób wierzących, dla innych jest po prostu nudny, a jeśli założymy, że ma wpływ na ludzi, to jest wręcz szkodliwy.

kociara_4

Ta... Rozwodów zakazać, ale aborcję dopuszczać <3

Wg mnie powinni wprowadzić obowiązek obrzezania rozwiązłych kobiet...;)

kociara_4

Film traktuje o wartości sakramentu małżeństwa. Jak może być szkodliwy? Przypomina o tym co ważne, kiedy dwoje ludzi decyduje się dzielić ze sobą życie i idzie po błogosławieństwo do Kościoła. A jak dla kogoś małżeństwo nie ma wartości, to po co się żenić w Kościele? Nikt nikogo do niczego nie zmusza, a rozwody cywilne istnieją i będą istnieć zawsze.

ocenił(a) film na 2
ghania

Jak książka, czy film, ma być mądra, to powinna mówić prawdę o ludziach, a inaczej, to jest tylko głupią propagandą.
I jest bardzo wiele przykładów na szkodliwość nierozelwalności małżeństwa.

kociara_4

Sugerujesz, że nie istnieją ludzie, którzy są szczęśliwi w małżeństwie i że jak coś się w związku psuje, to nie ma sensu walczyć o to, by to naprawić? Co jest w tej sztuce nieprawdziwego na temat ludzi? Bo nie bardzo rozumiem.

ocenił(a) film na 2
ghania

Istnieją ludzie szczęśliwi w małżeństwie, ale jak są razem nieszczęśliwi, to powinni się rozstać, jeśli tylko mają taką możliwość, żeby sobie nie marnować życia.
Co rozwodów, to zauważ, że niektórzy politycy chcieliby całkiem je zlikwidować. Nie mają na myśli rozwodów kościelnych, bo takich przecież nie ma.
Pamiętam ten film i nadal twierdzę, że brak mu prawdy psychologicznej, a dialogi są do bólu drętwe. Nic dziwnego, że facet z taką nieznajomością normalnego życia bujał w obłokach ( a może w odwrotnej kolejności?). Ta "sztuka" to nic innego jak propaganda kościelnych nauk.

kociara_4

To co teraz napiszę nie wszystkim trafi do przekonania, bo moje argumenty są argumentami wiary, a jak ktoś nie wierzy, to będzie je negował i go nie przekonam, tak samo jak on nie przekona mnie, bo z wiarą trudno jest dyskutować. Dlatego na wstępie zaznaczam, że nie mam intencji nikogo obrażać, chcę tylko przedstawić jak z mojej perspektywy to wygląda. Przechodząc do rzeczy; znam wiele małżeństw zarówno szczęśliwych jak i nieszczęśliwych, a ostatnio mam wrażenie, że tych drugich jest niestety coraz więcej, ale moim zdaniem przyczyną tego nieszczęścia nie jest nierozerwalność małżeństwa, a to, że ludzie w dzisiejszych czasach stają się coraz bardziej egoistyczni. Wśród swoich znajomych zauważam pewien trend. Wspólnym mianownikiem dla szczęśliwych związków w moim otoczeniu jest wiara obojga małżonków. Tam gdzie zarówno mąż jak i żona stanęli przed ołtarzem, by złożyć przysięgę przed Bogiem, bo sami tego chcieli (a nie dlatego np:, żeby babci nie było przykro) z całą świadomością powagi wygłoszonej przysięgi, są szczęśliwi. Oczywiście może ktoś powiedzieć, że może to tylko z wierzchu, na zewnątrz tak wygląda. Może będzie mieć rację, ale dla mnie różnica jest zauważalna gołym okiem. Te pary kłócą się jak wszyscy, miewają różne opinie i dostrzegają irytujące wady swoich współmałżonków, ale wieczorami klękają razem do modlitwy i z tego czerpią siłę do pokonywania trudności. Tam gdzie wiary brak u jednego lub obojga małżonków, a ślub kościelny był dlatego, że jednej stronie na nim zależało, albo dla pięknej oprawy czy opinii społecznej pokonać trudności jest... no właśnie trudniej.

Zanim wezmę z kimś ślub, chcę go dobrze poznać. Wiadomo, że nigdy go nie poznam w 100%, ale chcę to zrobić jak najlepiej. Chcę wiedzieć, czy kiedy się zestarzejemy i nie będziemy już tak piękni i seksowni, nadal będziemy mieli o czym rozmawiać i co razem robić, chcę mieć pewność, że poza pociągiem fizycznym, połączy nas więź intelektualna i emocjonalna. Dlatego np: seks przed ślubem wszystko utrudnia. Bo wysuwa na pierwszy plan sferę fizyczną, sprawiając, że te dwie pozostałe, przecież równie ważne, schodzą na plan dalszy. Sprawia, że nie zastanawiamy się nad tym czy rzeczywiście podążamy w jedną stronę, czy może akurat tylko jeden fragment trasy okazał się wspólny. Zanim komuś przysięgnę, że będę z nim do śmierci, niezależnie od okoliczności, omówię z nim wizję naszej wspólnej przyszłości, tego jak wychowamy dzieci, gdzie będziemy mieszkać i z czego będziemy żyć. W razie rozbieżności zdań spróbujemy znaleźć kompromis, albo jedno z nas ustąpi, bo życie we dwoje wymaga czasem wyrzeczeń. A kiedy już sobie obiecamy miłość, to bez względu na ogrom nieporozumień będziemy starać się zrozumieć siebie nawzajem i naprawiać, co zepsute. Brzmi jak bajka? Być może. Być może z powodu takiego planu zostanę starą panną do śmierci, ale nie widzę powodu, dla którego to nie mogłaby być prawda. Wystarczy chcieć. Żeby dwie osoby chciały tego samego.

W dzisiejszych czasach świat każe nam chcieć wszystkiego natychmiast. Natychmiast zaspokajać swoje potrzeby, natychmiast uciekać przed bólem, natychmiast zapomnieć o kłopotach i świetnie się bawić. Ale wszystko co naprawdę wartościowe wymaga wysiłku i czasu. Bardziej cenię, to co trudniej zdobyć i osiągnąć niż to, co mogę mieć za darmo. Kiedy zależy mi na relacji z drugim człowiekiem, a skoro się pobieramy, to chyba mi zależy, to kiedy zaczniemy się nawzajem unieszczęśliwiać, nie zabiorę zabawek żeby pójść do innej piaskownicy, tylko poszukam źródła tego nieszczęścia i je zlikwiduję.

Przeczytałam kiedyś piękną historyjkę, o tym jak wnuczka rozmawia z babcią. Staruszka ma dziewięćdziesiąt lat i właśnie złożyła do grobu swojego męża, z którym przeżyła 67 lat małżeństwa. Wnuczka ma lat trzydzieści dwa i właśnie po raz drugi się rozwiodła. Wnuczka pyta babcię, jak udało jej się przeżyć z dziadkiem tak długo, czy był taki idealny, czy się nie kłócili. Babcia mówi, że do ideału było mu bardzo daleko, wymienia mnóstwo cech, które ją w nim irytowały, opowiada o co się kłócili najczęściej. Wnuczka słucha coraz bardziej zadziwiona i pyta babcię dlaczego wobec tego nie odeszła od dziadka. Na co babcia kiwa głową i mówi: "Widzisz dziecko, ja urodziłam się w czasach, w których, gdy coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza." Może się mylę, ale "Przed sklepem jubilera" napisane zostało w tych samych czasach, w których żyła babcia z tej historii. Oczywiście, że świat się zmienia, a pewne rzeczy przestają przystawać do rzeczywistości (jak choćby czystość przedmałżeńska, której niewielu wierzących obecnie dochowuje). To jednak, że świat się zmienia, nie oznacza wcale, że staje się lepszy. Zauważmy, że epidemia rozwodów, to znak naszych czasów. Ktoś powie, że wcześniej ludzie cierpieli w milczeniu, może i tak, ale też może lepiej przygotowywali się do małżeństwa. To nie będzie takie bez sensu jeżeli pomyślimy o ślubie, jako o darze z siebie dla osoby, którą kochamy, zamiast o tym, że to my coś dostajemy. Słyszałam kiedyś, że istniała propozycja, żeby zmodyfikować treść przysięgi małżeńskiej i zamiast "biorę sobie ciebie za żonę/męża" mówić "oddaję ci się, by być twoją żoną/twoim mężem" myślę, że to byłoby bardziej adekwatne, przeniosłoby akcent z myślenia, że teraz ja mam być z tobą szczęśliwa, na myślenie, że teraz ja uszczęśliwię ciebie, ale pewnie nie przejdzie.

Co do całkowitego zniesienia rozwodów cywilnych, to sądzę, że to też nigdy nie przejdzie, więc nie martwiłabym się zbytnio, że ktoś ma takie pomysły. Jako katoliczka uważam jednak, że jeżeli ktoś się poczuwa do wiary, to powinien przyjmować ją w całości. Decydując się na ślub w kościele, ślubuję "do śmierci". Nie ma aneksów i drobnych druczków do umowy. Jeżeli nie jestem w stanie schować czasem dumy do kieszeni i poświecić własnej racji dla dobra związku, to nie składam takich przyrzeczeń. Biorę ślub cywilny, albo nie biorę ślubu wcale. Bo jak biorę ślub w kościele z innych powodów niż wiara, jestem hipokrytą.

ocenił(a) film na 2
ghania

No widzisz, Tobie się to "dzieło" podobało, bo to jest film dla przekonanych katolików. Inni ludzie zupełnie się w nim nie odnajdują. A prawdziwa sztuka powinna być dla wszystkich.

kociara_4

Nie zgadzam się z tym, że prawdziwa sztuka powinna być dla wszystkich. Przy takim rozumowaniu nic nie jest sztuką. Ja na przykład totalnie nie znam się na malarstwie, podobają mi się kolorowe pejzaże, na które znawca tematu nawet by nie spojrzał, a totalnie nie rozumiem abstrakcyjnych arcydzieł, za które ludzie płacą miliony. Czy to odbiera tym obrazom prawa do miana sztuki? Według Twojej propozycji tak, ponieważ nie są dla mnie, czyli nie są dla wszystkich. Ja twierdzę, że sztuka, a właściwie konkretne jej "przykłady" nie są dla wszystkich, bo każdy jest skierowany do innego grona odbiorców. Co innego docenią ludzie wyznający różne religie, ale także ci, którzy mają różne poglądy polityczne, czy banalniej, po prostu różne gusta filmowe czy literackie. Spotkałaś się kiedyś z czymś, co przypada do gustu absolutnie wszystkim? (Ja czytałam gdzieś, że istnieje na świecie tylko jedna taka rzecz, a jest nią zapach coca-coli). Coś, co jest dobre dla każdego, tak naprawdę nie jest dobre dla nikogo. "Przed sklepem jubilera" to sztuka, którą nie każdy doceni. Tak samo jak każde inne dzieło ma swoich wielbicieli i przeciwników. Ja oceniam film jako dobry, a tekst dramatu nawet za bardzo dobry, bo koresponduje z moimi przekonaniami i znajduję w tym coś dla siebie i z czego mogę czerpać inspirację. Do tego sztuka jest dobrze napisana pod względem literackim, a film całkiem przyzwoicie zagrany. Mnie to wystarcza. Tobie nie musi. Założę się jednak (nie obraź się proszę), że wśród filmów, które Ty widziałaś i uznałaś za dobre, są takie, które dla mnie nie są warte funta kłaków. I dobrze, bo to sprawia, że świat jest ciekawy i każdy ma w nim coś dla siebie.

ocenił(a) film na 2
ghania

Potwierdzasz tylko moje zdanie, że to film dla ludzi wychowanych na katolików.

kociara_4

Ok, przecież temu nie zaprzeczam. Nie możesz jednak mówić, że nie jest to sztuka.

ocenił(a) film na 7
ghania

Podpisuję się pod wszystkimi Twoimi postami :).
Od siebie dodam tylko, że ostatnimi czasy nawet na FW obserwuję dyskusje na tematy światopoglądowe, polityczne i religijne,a same dzieła filmowe są tak jakoś na uboczu.
A szkoda...

ghania

"Widzisz dziecko, ja urodziłam się w czasach, w których, gdy coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza." Podoba mi się. Chociaż niestety coraz więcej do tego kosza idzie.

ocenił(a) film na 7
kociara_4

Nikt Ci nie każe oglądać tych jak to określiłaś "nabożnych pierdół". Możesz się rozwieść nawet kilkanaście razy w życiu i naprawdę nikt tutaj rozpaczał z tego powodu nie będzie.
Zresztą, nikt nie nakazuje Ci także brać ślubu kościelnego; weź tylko cywilny albo siedź na "kocią łapę", jak wolisz.
Bardzo płytki sposób myślenia: kościół zabrania rozwodów, to ja się fochnę, wejdę na FW i zamieszczę komentarz na forum dotyczącym adaptacji filmowej dramatu Karola Wojtyły, i wówczas społeczeństwo pogratuluje mi odwagi cywilnej, a jakże!
To nie jest forum dotyczące przekonań religijnych, politycznych czy społecznych. Ba! nie jest to także forum dla literaturoznawców. Rozmawiamy na temat adaptacji filmowej, a nie na temat Twoich osobistych przekonań. Żyjesz w demokratycznym kraju i sama podejmujesz decyzje, w jaki sposób będziesz postępować i jakie zasady będą Ci przyświecać w życiu.
Mój pierwszy post odnosił się do krytyki twórczości Karola Wojtyły i trochę żałuję, że go tutaj zamieściłam.
Mam tylko pytanie: czy czytałaś dramat Wojtyły? Czy Twoja jakże ciekawa opinia powstała w oparciu o samą adaptację filmową, która różni się zarówno formą przekazu, jak i w niektórych momentach treścią od książkowej wersji "Przed sklepem jubilera"?
I jeszcze jedno pytanko (bardziej ogólne): czytałaś jakiekolwiek dzieła Wojtyły?
Odnoszę wrażenie, że Twoja opinia bazuje na jednoznacznie krytycznej opinii na temat kościoła, a na Wojtyle "wyżywasz się", bo jest jednym z jego przedstawicieli w Polsce.

ocenił(a) film na 2
MinnIe27

"Dzieł" Wojtyły czytać nie można, bo ten grafoman pisał same ramoty. Widział próbkę poezji. Jedyna niby wartość tej twórczości polega na propagowaniu religii.

ocenił(a) film na 7
kociara_4

Czyli nie czytałaś, a pomimo to na temat publikacji się wypowiadasz? Trochę to żenujące. A nawet bardzo.

kociara_4

'A jeśli założymy, że ma wpływ na ludzi, to jest wręcz szkodliwy...' Na tej zasadzie Goethe i Mickiewicz też są szkodliwi. Nie mówię tutaj w tej chwili o wartości literackiej, tylko o facetach, którzy wypisywali o miłości. Jeden plątał się w mezalianse, drugi miał żonę wariatkę, ale o miłości jakoś pisali.

ocenił(a) film na 3
MinnIe27

A jaką przewagę w ocenie tego filmu daje wykształcenie filologiczne. Odpowiem CI - żadnej.

MinnIe27

Filolog, ktòry  posiada  wykształcenie zamiast je mieć....

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones