To jest naprawdę bardzo, bardzo dobry film. Szanuję twórców za to, że nie dają w nim na nic prostej odpowiedzi, nic tu nie jest czarno - białe ani stereotypowe. Daje do myślenia i prowokuje do ciekawych rozmów - nas sprowokował :) no i nie ma tu ani jednej zbędnej sceny, nie jest "przegadany", ani słownie, ani wizualnie. Ostatnia scena świetna, przejmująca!
Tak. Film skłania do przemyśleń i nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Trudno jednoznacznie ocenić bohaterkę.
Co do tej ostatniej sceny, ktora wg Ciebie jest przejmujaca? Myslisz, ze oznacza ona, ze glowna bohaterka miala racje, ze ten swiat zniszczy talent jimmyego? Skoro ma juz kolejny wiersz, ale nikogo do wysluchania go?
Trochę tak. Nie jest to pokazane jakoś bardzo kategorycznie, w stylu "jego talent umrze bezpowrotnie przygnieciony szarą codziennością", ale już wiadomo, że bez wsparcia kogoś takiego, jak nauczycielka będzie mu trudno.
To było bardzo przewrotne zakończenie z jeszcze innego powodu - bo teraz nawet gdy ktoś to dziecko zauważy i je wysłucha, wszelkie przypływy poetyckiego natchnienia będzie zapewne kazał chować głęboko w sobie albo zwyczajnie zapominać, wiążąc to z traumą porwania lub negatywnym wpływem przedszkolanki.
(sopiler) A ja ostatnią scenę widzę inaczej. Chłopiec chciał zwrócić na siebie uwagę (bo zauważył, że wcześniej to był sposób na zdobycie atencji). Wiersze, ktore recytował były wierszami, których uczył go wujek. Na początku jest też scena, w której chłopiec mówi, że jego mama umarła (co okazuję się nie być prawdą) - jedyny znak dla widza, że chłopiec jak to dzieci w tym wieku mija się z prawdą. Przedszkolanka widziała, to co chciała wiedzieć.
Ja zgadzam się z interpretacją xao0, u przedszkolanki było widać jakiegoś rodzaju manię na punkcie chłopca.
też się nad tym zastanawiałem, że te wiersze to wyuczone na pamięć teksty od wujka. Ale prędzej czy później myślę, że ktoś by zauważył, że cytuje kogoś innego... Wiadomo, że jest wydawane mnóstwo tomików poezji - lepszych i gorszych, tak więc nie można znać wszystkiego, ale zasób słownictwa, na co zwraca uwagę mąż bohaterki, jest jak na jego wiek dosyć bogaty. Gdyby cytował kogoś innego, prędzej czy później byśmy to odkryli, ale dalsze losy nie są znane i nie będą, bo pani L została aresztowana. Tak więc dwie opcje tutaj są do rozważenia:
- faktyczny talent, który objawia się znienacka cytowanymi wierszami, których sam 5 letni autor nie umie zinterpretować, albo
- gdy mówi "mam wiersz", to chce zwrócić na siebie uwagę - mówi to zawsze, gdy nie jest "na świeczniku" i atmosfera zabawy już "opada". W jeziorze mówi że ma wiersz, jak pluskanie i nurkowanie już przestało być "cool" i tylko sobie pływają...
Ostatnia scena jest genialna. Główna bohaterka miała niewątpliwie chorą obsesję na punkcie utalentowanego dziecka, niemniej jednak chciała dla niego jak najlepiej.
Wg mnie wprost przeciwnie. Film daje wszystko na tacy, typowo pod tępego amerykańskiego widza. Nie wiem co Wy tu widzicie niejednoznacznego i dającego do myślenia.