Przede wszystkim zaciekawił mnie realistycznie ukazany upadek zepchniętego z piętra przez
Frankensteina profesora. Nie wiem jak została ta scena nakręcona, ale wygląda jakby prawdziwy
człowiek (kaskader) spadł a nie kukła. Widać to przede wszystkim po tym jak ciało ułożyło się po
upadku, a w szczególności nogi. Tyle, że taki upadek - praktycznie na głowę - generalnie nie do
przeżycia.
Na mnie wrażenie robi świetne aktorstwo Cushinga, genialny w roli demonicznego Frankensteina. A Christopher Lee równie dobrze zagrał Potwora. Do tego bardzo dobre sceny pełne napięcia, jak chociażby nocna wyprawa po zwłoki wisielca. Bardzo dobry film, fajny dysonans między potwornymi eksperymentami Frankensteina a jego skromnym życiem osobistym, i zmieniające się relacje z przyjacielem.
Dla mnie rola Cushinga jest jedynym elementem na który warto zwrócić uwagę i jego Frankenstein jest obłąkany i demoniczny.
Reszta - jak dla mnie - nie wytrzymała próby czasu. Wszystko przewidywalne i sztuczne, do tego (poza Cushingiem) słabo zagrane.
Warto zapoznać się z making-off'em Egzorcysty. Uzyskanie wiarygodnego efektu spadania ze schodów zostało tam bardzo dokładnie przedstawione. O ile pamiętam popularny youtuber James Rolfe aka Angry Nintendo Game Nerd szeroko omówił ten temat.
Nie zauważyliście jak na podłodze po upadku wyraźnie odznaczył się materac? :D Ale 100 razy wole upadki na materac niż cyfrowo wykonane rzeczy.