Co za kretyńskie tłumaczenie tytułu. Kto i komu płaci za coś takiego? Od razu zniechęciłam
się do tego filmu.
Faktycznie, tłumaczenie ubliża filmowi. Ale pewnie dystrybutorzy (?) liczą na zainteresowanie fanów serialu "Przepis na życie"...
dosłowne tłumaczenie "Emotifs anonymes" brzmiałoby mniej więcej jako "Anonimowi nadwrażliwcy" - anonimowi w takim sensie jak Kluby AA, czyli w nawiązaniu do grupy wsparcia na jaką chodziła główna bohaterka. Dosłowne tłumaczenie na pewno nie byłoby tak chwytliwe jak "Przepis na miłość" - od razu kojarzący się ze słodką komedią romantyczną - prosty niestety mechanizm dysttrybutorskiego pijaru filmowego.
Wg. mnie tytul nie jest zly. "Anonimowi nadwrazliwcy", jak podsuwa nomiko, brzmi kiepsko. "Klub wrazliwcow" tez nie lepiej. "Przepis na milosc" choc daleki od oryginalu niezle oddaje istote filmu. Tlumaczenie, zwlaszcza dialogu filmowego, nie jest prostym zajeciem. Dobrze znam francuski i przyznam, ze tlumacz poradzil sobie w tym filmie b. dobrze. Nie zawsze wiernie tlumaczyl, ale dobre tlumaczenie ma oddac sens i ducha, niekoniecznie byc bliskie oryginalowi.
'Przepis na miłość' - to brzmi nie dość, ze kiepsko, to jeszcze i tanio. Zauważyłam, że przy tłumaczeniu w Polsce tytułów komedii romantycznych lubi się dokładać gdzieś jakieś serca, miłości i inne bzdety, które od razu kojarzą się z słodką, durną komedyjką.
Przestańcie wreszcie krytykować polskie tytuły filmów. Takie tłumaczenie było zamierzone ze względu na lepsze brzmienie i skojarzenie. Nie zawsze tłumaczy się filmy wzorując się na zagranicznym tytule. Często zdarza się też tak, że tłumacze muszą nadać tytuł danemu filmowi zanim zobaczą jego oryginalną nazwę bądź sam film.
dokładnie!!!! spłycanie i robienie z nas kretynów, którzy muszą mieć "słowa klucze" by obejrzeć film. Wolałabym "Anonimowi nadwrażliwy"- bardziej intrygująco.
Racja, większość polskich tytułów komedii zagranicznych brzmi podobnie - do tego stopnia, że czasami już po kilku miesiącach, będąc pytanym o wrażenia po filmie - trudno go skojarzyć, dopóki nie padnie nazwa w oryginale. Mnie taki chwyt marketingowy tylko zniechęca, gdyż z góry zakładam, że będzie to produkt wtórny i podobny do filmów, które widziałem wcześniej. Po co więc miałbym śpieszyć do kina?
Moja propozycja - "Anonimowi romantycy" (inspirowana tłumaczeniem angielskim) lub "Zakochani Incognito" (wszelkie prawa zastrzeżone) :)
Dobrze, że w kinach najpierw pokazują trailer filmu a potem podają jego tytuł, bo inaczej w życiu bym na to nie spojrzała. A jakkolwiek debilnie nie brzmi polski tytuł to film jest świetny. No i moim zdaniem "Anonimowi nadwrażliwcy" nie brzmi aż tak źle. Może nie nasuwa na myśl czegoś romantycznego, ale wiele bardziej przyciąga uwagę. No i niestety ale Polacy winni tłumaczyć zagraniczne tytuły z translatorem.. Byłoby lepiej dla wszystkich. :D