Właśnie skończyłam czytać książkę Johna Keela (niestety dostępną tylko w wydaniu
angielskim) i w roku 1966 w Zachodniej Wirginii rzeczywiście miały miejsce rzeczy dziwne i
niewytłumaczalne - a człowiek ćma to tylko przedsmak. Przez Point Pleasant przewinęło się
mnóstwo osobliwych postaci, których pochodzenie nigdy nie zostało ustalone... Treść książki
potrafi momentami wprawić w osłupienie (np. problemy z linią telefoniczą Johna Keela - autora
- wynikające z niczego lub fakt, że część osób widzących Mothmana zginęła w krótkim czasie).
Tragedia na moście Silver Bridge miała miejsce naprawdę, 15 grudnia zginęło 38 osób. Film
wiernie przedstawia wydarzenia z Point Pleasant, włącznie ze snem. Indrid Cold faktycznie był
postacią nie z tego świata, jednak Woody Derenberger, który miał z nim kontakt, twierdził, że był
on osobą z innej planety. Jedyne co mija się z prawdą to historia Richarda Gere'a i jego żony. ;-
) Szczerze polecam.