Spłycony problem osobowości z pogranicza, która jest schorzeniem znacznie trudniejszym do
wyleczenia niż schizofrenia paranoidalna. Tandetny i cukierkowaty happy end. Nudnawy
scenariusz. Brak "tego czegoś". Sztuczna gra Winony Ryder. Jedyny plus to świetna rola Angeliny
Jolie. Film przeciętny, do "Lotu nad kukułczym gniazdem" się nie umywa.
Nie jestem psychiatrą ani psychoterapeutą, jednak - o ile wiem - jest to prawie niemożliwe, tzn. udaje się to bardzo rzadko, zwłaszcza w przypadku osobowości borderline. Zresztą osoby z tym zaburzeniem bardzo często z własnej nieprzymuszonej woli przerywają terapię, co wynika z objawów tej choroby (wpadania ze skrajności w skrajność itp.)
No właśnie. Można nauczyć się żyć z takimi zaburzeniami, lepiej je znosić, głównie przez psychoterapię. Wymaga to oczywiście dużego zaangażowania zarówno od strony terapeutów, jak i pacjenta i jego najbliższych. W BPD jest chyba o tyle trudniej, że w tym zaburzeniu większa jest skłonność do depresji i uzależnień, które, jeśli się pojawią, trzeba leczyć osobno - farmakologicznie i również za pomocą psychoterapii. Jednak borderline raczej nie jest pod tym względem najgorszym zaburzeniem. Jest przecież psychopatia, która w zasadzie nie poddaje się żadnym formom terapii albo poddaje się w niewielkim stopniu.
W sumie racja:) Chciałabym być psychiatrą. Myślałam, że wiesz albo się domyślisz.
jako przyszły psycholog, z tego co wiem z życia i studiów, nie, nie da się wyleczyć, można przeciwdziałać pewnym ograniczeniom tego typu osobowości - Borderline.
Spoko:)
Na którym roku studiów jesteś? Mam koleżanki, które w tym roku ukończyły psychologię.
Raczej w psychiatrycznym, bo mam specjalizację teraz na 3 roku - psychologia kliniczna. Czyli w klinikach i szpitalach psychiatrycznych dla dorosłych. :) Chciałabym też zrobić certyfikat psychoterapeuty i mieć gabinet albo pracować, po za tym w poradni, jak tam wyjdzie już w życiu:)
W innych szpitalach (nie tylko psychiatrycznych) psychologowie kliniczni też są zatrudniani (szczególnie na oddziałach onkologicznych). Jeżeli chcesz to wszystko osiągnąć, to czeka Cię jeszcze sporo pracy (najpierw studia, a potem jeszcze szkoła). Ale teraz przynajmniej będziesz się zajmować tym, co Cię najbardziej interesuje. W każdym bądź razie, powodzenia:)
Bardzo Tobie dziękuję. Będę wytrwała i będę dążyć do zamierzonego celu:) masz racje na oddziałach onkologicznych też można, a więc wszystko przede mną :) pozdrawiam:)
Zgadzam się właściwie ze wszystkim, z tym że mnie gra Ryder się podobała - jak na nią było w porządku. Szukałam niedawno filmów typu mindf*ck i ktoś - nie wiedzieć czemu - polecił mi film "Interrupted Girl", któremu - nie wiedzieć czemu - nadano polski tytuł "Przerwana lekcja muzyki". Do samego końca miałam nadzieję, że okaże się, iż wszystko wydarzyło się tylko w głowie głównej bohaterki albo że Lisa była jej omamem (bądź odwrotnie), albo że Susannie na koniec odbije i coś nawywija - cokolwiek, co mnie wgniecie w fotel. Początek sugerował, że film będzie bardziej psychodeliczny. Szkoda, że nie pociągnięto tego pomysłu. Zakończenie to zdecydowanie najsłabszy punkt filmu.
MI film sie podobal ,psychodeliczny element filmu byl z Lisa ,pozatym nie zawsze jest tak zle jak sie nam wydaje mowie tu o Susannie ktora potrzebowala dwoch lat by zrozumiec kto jest naprawde chory. Jak film bylby bardziej psychodeliczny nie bylby tak prawdziwy tylko przesadzony w tym kierunku.
Ale w wątku z Lisą nie było nic psychodelicznego, jak i w całym filmie zresztą; może poza samym początkiem i jedną sceną, gdy Susanna budzi się w środku nocy i nie wie, co się dzieje. Być może moje rozczarowanie wynika z faktu, że film polecano mi jako mindf*uck i na to się nastawiłam, a z tego gatunku nie ma w nim nic. Nie twierdzę, że film mi się nie podobał, ale jak na mój gust był nieco zbyt sentymentalny, a zakończenie zbyt cukierkowe.
żałosne są wasze wypowiedzi "zbyt sentymentalny", "zbyt cukierkowy" a jaki miał być? Wolałbyś, żeby dziewczyna totalnie straciła zmysły? Żeby osoby oglądające ten film, w tym osoby w psychiatryku, popadły w jeszcze głębsze depresje i inne stany emocjonalne? Zakończenie, moim zdaniem, daje wiele do myślenia i nastawia widza pozytywnie.
"żałosne są wasze wypowiedzi "zbyt sentymentalny", "zbyt cukierkowy" a jaki miał być?"
Mniej sentymentalny i mniej cukierkowy.
"Wolałbyś, żeby dziewczyna totalnie straciła zmysły?"
Tak.
"Żeby osoby oglądające ten film, w tym osoby w psychiatryku, popadły w jeszcze głębsze depresje i inne stany emocjonalne?"
Twoim zdaniem można kręcić tylko pełne radości filmy z happy endem, bo ktoś mógłby popaść w depresję? I czy uważasz, że "osobom w psychiatryku" puściłby ktoś wyraźnie depresyjny film?
"Zakończenie, moim zdaniem, daje wiele do myślenia i nastawia widza pozytywnie".
Owszem, nastawia pozytywnie, ale daje do myślenia? Dawałoby, gdyby było otwarte, niejednoznaczne, a tak po prostu jest jednym z wielu banalnych, szczęśliwych zakończeń.
widać, że brakuje Ci odpowiedniego słownictwa, bo "cukierkowy" może być element ubioru, a to słowo nie pasuje do tego filmu....
jeśli chcesz oglądać ludzi tracących zmysły, to polecam horrory, a nie filmy psychologiczne - zły adres.
W moim zdaniu nie dałam do zrozumienia, że można kręcić "tylko" filmy z happy endem....
Poza tym nie wiesz jak żyją ludzie w psychiatryku, więc nie wiesz co oglądają :)
widać, że nie zrozumiałaś filmu, dlatego nie potrafisz go trafnie interpretować.
"widać, że brakuje Ci odpowiedniego słownictwa, bo "cukierkowy" może być element ubioru, a to słowo nie pasuje do tego filmu....".
Cukierkowy, według słownika języka polskiego PWN: 1. dotyczący cukierka; 2. ckliwy, przesłodzony. Rzeczywiście, do elementu ubioru pasuje to określenie jak ulał. Ckliwe buty, przesłodzone majtki... Chyba nie ja mam tu problem ze słownictwem. A w mojej wypowiedzi nie nazwałam cukierkowym filmu, tylko jego zakończenie.
"jeśli chcesz oglądać ludzi tracących zmysły, to polecam horrory, a nie filmy psychologiczne - zły adres".
Naprawdę? A "Czarny łabędź", "Podziemny krąg", "Lot nad kukułczym gniazdem", "Mechanik", "Lokator", "Taksówkarz", "Pająk", "Piękny umysł", "Dzień świra"... To według Ciebie są horrory?
"Poza tym nie wiesz jak żyją ludzie w psychiatryku, więc nie wiesz co oglądają :)"
Skąd wiesz, że nie wiem? ;-)
"widać, że nie zrozumiałaś filmu, dlatego nie potrafisz go trafnie interpretować".
Ulubione zdanie filmowych "znawców" na FW, gdy brak argumentów - nie podobało ci się, znaczy nie zrozumiałaś. :-D Nie mam problemu z interpretacją "Przerwanej lekcji" (bo któż by miał), jestem tylko zawiedziona banalnym zakończeniem.
Masz bardzo ubogi słownik, znalazłaś go w internecie? Szkoda, że podał Ci tylko 2 znaczenia tego słowa. A cukierkowy może być kolor ubioru i w tym sensie użyłam tego słowa ;/
Wiesz, film może być nazwany "dramatem", "horrorem" i jednocześnie nie mieć z tym nic wspólnego. Horror może śmieszyć, dramat może zamienić się w horror. Podobnie jest z tytułami filmów, niektóre są bardzo źle tłumaczone i nie mają nic wspólnego z zawartością ani książki ani filmu.
Nie wiesz, bo piszesz głupoty. Świadczy o tym pytanie o puszczanie filmu osobom psychicznie chorym. W obecnych czasach, każdy ogląda co chce i to co mu się podoba. W psychiatryku nikt nikomu telewizji nie włącza, sami oglądają co chcą, jak nie w tv, to na swoim laptopach.
Nie uważam się za znawczynię filmów, ale mam prawo tak stwierdzić. Nie zrozumiałaś tego czym takie zakończenie może być dla człowieka psychicznie chorego.
"Masz bardzo ubogi słownik, znalazłaś go w internecie?"
Definicja była dla Ciebie, ja jej nie potrzebowałam (słownik PWN ubogi...).
"A cukierkowy może być kolor ubioru i w tym sensie użyłam tego słowa ;/"
Owszem, jak najbardziej się zgadzam - KOLOR może być cukierkowy, ale nie "element ubioru", jak pisałaś poprzednio.
"Wiesz, film może być nazwany "dramatem", "horrorem" i jednocześnie nie mieć z tym nic wspólnego. Horror może śmieszyć, dramat może zamienić się w horror".
Jak najbardziej, czy ja gdzieś pisałam, że jest inaczej? To Ty stwierdziłaś, że "ludzi tracących zmysły" nie znajdę w filmach psychologicznych i odesłałaś mnie do horrorów, więc wymieniłam kilka przykładowych filmów na ten temat, które z pewnością można nazwać psychologicznymi, ale w żadnym wypadku nie horrorami.
"Nie wiesz, bo piszesz głupoty. Świadczy o tym pytanie o puszczanie filmu osobom psychicznie chorym. W obecnych czasach, każdy ogląda co chce i to co mu się podoba. W psychiatryku nikt nikomu telewizji nie włącza, sami oglądają co chcą, jak nie w tv, to na swoim laptopach".
Z pewnością w wielu przypadkach tak jest, ale to już raczej zależy od rodzaju zaburzeń, regulaminu szpitala, tego, czy oddział otwarty czy zamknięty, czy nawet dobrej woli personelu. Ale nie o to chodzi w tej dyskusji, rzecz w tym, dlaczego Ty się tak strasznie uparłaś na te "osoby w psychiatryku"? Czy to jest film specjalnie i wyłącznie dla osób chorych psychicznie, czy koniecznie muszą go oglądać? Czy nie ma multum innych filmów z happy endem i tyleż samo z zakończeniem mogącym dołować? Więc próbuję dociec, dlaczego Twoim zdaniem akurat TEN JEDEN JEDYNY musi się kończyć dobrze (czytaj: banalnie), bo akurat TEN JEDEN JEDYNY będą oglądać "osoby w psychiatryku" i akurat złe zakończenie TEGO JEDNEGO JEDYNEGO mogłoby komuś pogłębić depresję!
Co to znaczy trafnie interpretować w tym wypadku?
Jak zatem Ty go zinterpretowałaś, jeśli oczywiście można wiedzieć?
Chciałbym usłyszeć Twoje zdanie na ten temat, aby móc zadać Ci kolejne pytanie ok.
Film jest psychodeliczny. Słowo to wzięło się od psychodelików, czyli pewnego rodzaju narkotyków, między innymi marihuany i LSD i stanu który się po nich odczuwa, czyli spokój, ciszę, relaks i zagłębienie się w swoje myśli, umysł. Ten film uspokaja. Jest trochę leniwy, zmusza do myślenia nad sobą. Innym przykładem jest to, że Pink Floyd grają rock'a psychodelicznego, włącz sobie i posłuchaj, wtedy może zrozumiesz znaczenie tego słowa. Mam wrażenie, że ludzie słysząc "psychodeliczny" mają w głowie wizję czegoś chorego, kompletnie porąbanego, nienormalnego i zahaczającego o psychozę.
Ależ ja doskonale rozumiem znaczenie tego słowa, inaczej bym go nie używała. Ty piszesz o najwyżej pierwszym poziomie doświadczeń psychodelicznych, na wyższych poziomach zagłębienie się we własny umysł staje się niemożliwe, bo następuje tzw. mętlik w głowie bez możliwości skoncentrowania się na czymkolwiek i może się wręcz wydawać, że myśli nie są nasze, ale kogoś innego, obce, że pochodzą "z zewnątrz", osiąga się za to stany silnych halucynacji, urojeń, lęków, psychozy właśnie, euforii, utraty poczucia czasu i własnej tożsamości, a nawet uczucia oddzielenia się jaźni od ciała albo doświadczenia boskości. Więc umówmy się, że miałam nadzieję na MOCNO psychodeliczny film, choć jak dla mnie "Przerwana" nie była psychodeliczna w ogóle, poza może dwoma momentami. Nie znaczy to jednak przecież, że mi się nie podobała, w końcu oceniłam ją na 6, po prostu uważam, że z racji obranego tematu, film aż się prosi, by wycisnąć z niego coś więcej, by sięgnąć głębiej.
Brałem psychodeliki. Kocham je. Byłem na trzecim plateau. Wiem jakie to uczucie. W pewnym momencie ciało przestaje istnieć, a zostają same myśli i tak dalej. Na każdego działają inaczej, ja osobiście nie mam mętliku w głowie, wręcz przeciwnie myślę wtedy bardziej kreatywnie i to nie tylko moje zdanie. Osobiście przeżyłem coś w rodzaju nawrócenia będąc pod wpływem, wiem jak to działa. ;)
Heh, good for you! ;-) Okey, nie będę się spierać, jako że ja działanie psychodelików znam tylko z teorii i opowiadań, sama nie próbowałam, ale myślę, że doskonale wiesz, o co mi chodziło w moim poprzednim poście i ogólnie w całej dyskusji.
istniala taka susana kaysen, i to jest na faktach. Pisala pamietnik i go opublikowano. Ksiazka udowadnia ze w taki sposob da sie ta chorobe wyleczyc.
Po przeczytaniu książki wydaje mi się, że w ogóle wątek zaburzenia głównej bohaterki został ostro spłycony. Po obejrzeniu samego filmu nie mogłam powiedzieć, że w jakikolwiek sposób poznałam sposób myślenia i postrzegania jako osoba "zaburzona". Książka pod tym względem jest dużo lepsza, przynajmniej moim zdaniem.
całkowicie się z Tobą zgadzam i mógłbym napisać dokładnie to samo o tym filmie:)
Zgadzam się, że bardzo spłycono to zaburzenie. Akurat znam osoby z borderline.... i wiem, jakie to piekło dla partnera np.
A tutaj bardziej pokazali dziewczynkę z depresją i czymś tam, zagubioną trochę w świecie. Już postać Angeliny bardziej by pasowała do BPD, przynajmniej do jednej z masek zaburzonego .
Jakkolwiek do filmu samego w sobie nie mam, tyle, że na pewno nie było to o "pograniczu". Zresztą, to praktycznie niemożliwe do wyleczenia... bo tu chodzi o to, żeby "czuć", a nie wiedzieć. Bardzo skomplikowany temat i nie da się w kilku zdaniach...
Fakt, może całość jest trochę spłycona. Nie ma takiego zagłębienia się w umysł Susany i poznania jej myśli. Osobiście mam borderline, dwa razy byłem w psychiatryku, obejrzałem ten film parę dni temu i spodobał mi się. Jest w nim masa niuansów. Przykładowo scena jak główna bohaterka trafia do zakładu, idzie tym długim korytarzem i rozgląda się po bokach patrząc na innych chorych. Widzi ich i myśli sobie coś w stylu "ja tu nie pasuję, oni są chorzy, to kompletni psychole". Ogólnie dość ciężko oddać to co człowiek wtedy czuje. To coś dziwnego. Winona Ryder zagrała dobrze, nie genialnie, ale nie przeciętnie. Jest okej. Z kolei mam zastrzeżenia do Angeliny, poznałem osobiście dwóch ludzi, który nie mieli uczuć, byli socjopatami, z oboma byłem w pokoju, są drobne niuanse, których Jolie nie wychwyciła. To dość trudne, szczególnie jeśli jest się normalnym. Podsumowując, film jest dobry, bardzo dobry. Książki nie czytałem, ale mam zamiar. Może wezmę ją na następny pobyt w psychiatryku. Moja ocena bierze się głównie z tego, że w jakimś stopniu przeżywałem to co jest na filmie i odbieram to trochę inaczej, bardziej to do mnie trafia, ogólnie 8/10, bo wybitny nie jest. Ciężko jest w niecałe dwie godziny zamknąć to co dzieje się w głowie chorej osoby, a do tego dorzucić jeszcze jakąś spójną fabułę.