Po miesiącach filmowej tułaczki wracam do kina, które kocham najbardziej. Nieśpieszna
przypowieść o nieśmiertelnych zagadkach przeszłości, proszących o rozwiązanie, determinujących
naszą nieznośną teraźniejszość. O iluzjach miłości, o próbach wypełnienia pustki dawnej -
utraconej miłości, o naszpikowanej desperacją nadziei na nową. Jakże to mądre, człowiek ma swój
sens własnie w takich filmach. Bérénice Bejo - oklaski na stojąco! Postać grana przez Aliego
Mosaffa - tak mądrego mężczyzny nie widziałem już od dawna. Film-obowiązek!