Wnikliwość w badaniu kwestii rozwodów jest już znakiem firmowym tego reżysera. Zastanawiam się, czy nie wynika to z obserwowania kultury Zachodu niejako z boku. Kosmita patrząc na Ziemian też miałby szansę zobaczyć w ludziach coś, czego oni sami o sobie nie wiedzą, a w każdym razie postawić odpowiednio celne pytania.
Mimo wysokiej oceny, jaką mam dla filmu, postrzegam go po części jako subtelną krytykę Zachodu, z jego rozwodami, niewiernością, rozpasaniem i zagubieniem. Gdyby nie ta subtelność, byłaby to woda na młyn islamskiej propagandy.
Wasza ślepota jest wręcz humorystyczna. Ten film to kompletne dno i 10 m. mułu. Szkoda słów na ten gniot.
Niestety ja , że Twoje spostrzeżenie jest nietrafione, masz prawo interpretować film po swojemu, ale nie przypisujmy reżyserowi zamiarów, których nie miał. Bo co w takim razie z wcześniejszymi filmami Farhadiego, kręconymi w Iranie, które również dotyczyły rozstań, rozwodów i/lub niewierności? Mają być "subtelną krytyką kultury Iranu" (a jest co krytykować pod tym względem)? I gdzie w Przeszłości zachodnie "rozpasanie", o którym piszesz? Romans głównych bohaterów? Gdzie w ogóle w tym filmie więcej "rozwodów, niewierności, rozpasania i zagubienia" niż u irańskich bohaterów jego wcześniejszych filmów?
Już chciałem przyznać Ci rację, ale jednak nie. W państwach islamskich dialog na temat wartości toczy się żywiej, niż na Zachodzie. Z dużymi oporami, ale jednak, część naszej kultury przenika do tych społeczeństw, a w każdym razie z nimi interferuje. Rozwody, zwłaszcza takie, w których kobieta ma coś do powiedzenia, są tam w dużej mierze nowością zaczerpniętą ze świata Zachodu - więc również Iran może być adekwatnym miejscem akcji filmu, który się z tymi nowościami rozprawia. Nie widzę powodów, dla których reżyser chcący piętnować (a co najmniej krytycznie studiować) "zachodnie rozpasanie" miałby je portretować właśnie na Zachodzie. Film na ten temat, nakręcony w rodzimych plenerach, byłby nawet łatwiejszy do odczytania.