Ten film był tak nudny, że połowa widzów wyszła z kina po połowie czasu. Myślę, że nie patrząc na ekran wiedziałabym o co chodzi. Czegoś takiego jak akcja w ogóle nie było. Nie polecam...
założę się że seans odbył się w multipleksie typu multikino albo cinema city. Reakcja widzów w mniejszych kinach studyjnych jest zupełnie inna. a co do "akcji" to w opisie filmu jest napis "dramat" nie "film akcji". Trzeba wcześniej dobrze przemyśleć na co sie idzie. Ja jak najbardziej polecam
Ja nie wiem, tyle lat chodzę do kina przynajmniej 3 razy w miesiącu (zwykle częściej), a jeszcze nie widziałem żeby połowa ludzi wyszła z seansu... Co przecież jest zjawiskiem bardzo częstym, jak można wywnioskować z wieeelu komentarzy na FW. Owszem, zdarzało się że wychodziło kilka osób, z jednego pokazu na NH nawet kilkanaście, ale nigdy ta liczba nie była nawet zbliżona do połowy. Coś źle robię czy co? ;)
No, i mnie się zdarzyło raz wyjść do kibelka, bo już nie mogłem zdzierżyć ;) Ale zaraz wróciłem.
Idź na seans Bejbi blues - byłam w szoku, bo wtedy po raz pierwszy (i zarazem ostatni), a na dużej ilości seansów byłam, widziałam, jak około połowa ludzi z sali wyszła w trakcie filmu, a po seansie Ci co zostali, mieli wyrazy zażenowania na twarzy (choć mogłam źle odczytać ich mimikę, aczkolwiek ja czułam się tak jak oni wyglądali - zażenowana). Gdybym nie była takim żydem, to też bym wyszła, ale zapłaciłam to siedziałam i dziwiłam się, bo do tamtej pory zawsze udawało mi się w każdym filmie dostrzec jakieś światełko, coś, o co reżyserowi mogło chodzić, co było dobre. A w tym nic. (No połowa ludzi to brzmi imponująco, ale na sali było ok. 30-40 osób).
Ale "Przeszłość"...? Rozumiem, że się może nie podobać, jak najbardziej, ale raczej nie większości ludzi i to takich, którzy idą do kina studyjnego (nie widziałam by grali w multikinach i innych takich). Poza tym żeby ktoś wyszedł to by musiał film być naprawdę beznadziejny, a trudno żeby więcej niż poszczególne jednostki miało takie zdanie o "Przeszłości".
A jeśli chodzi o ocenianie filmu biorąc pod uwagę tak dziwne kryterium jak "ilość akcji"...
hmm to może ja ocenię sobie film na 2, no bo przecież wcale nie był straszny, "Lśnienie" i "Dziecko Rosemary" były straszniejsze, ten film wcale, ani razu nie zasłaniałam oczu z przerażenia, no beznadzieja. Krwi to w nim praktycznie nie było, opętań i duchów też, tylko jakaś marna depresja i nie pokazali sceny samobójczej.
czasem myślę, że niektóre filmy powinny mieć jakieś dodatkowe oznakowanie - "uwaga, film ambitny", żeby uniknąć takich wprowadzających w błąd postów na filmwebie. Aż się przykro robi, kiedy czytam opinię posiłkowaną stopniem akcji w filmie.
to dziwne, ja oglądałem film przy praktycznie pełnej sali i nikt nie wyszedł, nawet na napisach