Po przeciętnym Land of the Dead i beznadziejnym Diary of the Dead dostaliśmy w końcu film który można bez wstydu nazwać kontynuacją sagi Romero. Co prawda do poziomu oryginalnej trylogii jeszcze trochę brakuje, ale jest mimo to jest naprawdę dobrze. Nie ma tu żadnych zombi strzelających z karabinu i beznadziejnego montażu rodem z Project Monster. Zamiast tego mamy bardzo dobry, klasyczny horror, w którym nie zabraknie mnóstwa scen gore, który nie razi aż tak strasznie głupotą i w którym, jak to zwykle u Romero bywa, chore ludzkie ambicje są największym zagrożeniem, a nie żywe trupy. Jeżeli jesteście fanami tego reżysera, to film powinien przypaść Wam do gustu. Cała reszta i tak, z założenia, go nie polubi.