Chyba po raz pierwszy w życiu zobaczyłem wstęp do filmu który mnie naprawdę zaciekawił. Muzyka była dobra a te kadry pokazujące po dwoje bohaterów na raz okazały się ciekawym pomysłem. Sam film nie był gorszy. Emocji było wiele a aktorki wspaniałe. Postać detektywa wysłuchującego zeznań dziewczyn była najsympatyczniejsza ze wszystkich pokazanych filmie i najbardziej jednoznaczna. W ogóle lubię murzynów jako detektywów a mam tak od wspaniałej kreacji Washingtona(Easy Rawlins). Końcówka w której Boner wykłada dziewczynie motywy jej zbrodni chyba nie miała za zadanie tylko wyjaśnić widzom całej afery. Twórcy chcieli moim zdaniem nawiązać do starych dobrych motywów z Doyla, Christie i innych wielkich pisarzy a reszta została zepchnięta na dalszy plan. Plus za Lolite.