Niestety pomimo wykorzystania świetnego pomysłu (z którego można by złożyć kilka sezonów
serialu komediowo-obyczajowego), śmiechu tutaj na jak lekarstwo. W dodatku między
bohaterami brakuje chemii, pocałunki wyglądają na wymuszone, prędzej mogli by uchodzić za
rodzeństwo niż parę, która wie że zaraz nastąpi koniec świata.
Według mnie pomysł z taką tragedią w komedii już nie pasuje. Dla mnie tragedia w komedii to niedorzeczność, a film zamiast bawić - popsuł mi humor.
Ja pitolę. Czy jak aktor komediowy występuje w filmie, to musi to być od razu komedia? Nie, "Przyjaciel do końca świata" to nie komedia, tylko komediodramat, co czyni wielką różnicę i jest bardzo łatwo zauważalne już po kilku minutach oglądania tego filmu. Komediodramat jest gatunkiem, w którym pokazane są normalne, często bardzo tragiczne losy bohaterów, a jedynie jest to przedstawione w nieco lżejszy sposób niż w typowym dramacie, gdzie humoru są śladowe ilości lub nie ma go wcale. To, droga panno, różni komediodramat od komedii, w której z kolei przeważają sceny przepełnione humorem, mimo iż mogą pojawić się również wydarzenia dramatyczne.
Złoty_Deszcz ma rację. Dla mnie nazwanie tego filmu komedią jest mocno chybionym pomysłem. Steve Carell to aktor wybitnie komediowy, jednak sam jego udział w filmie nie oznacza, że będziemy się śmiać. Film był dość gorzki, aczkolwiek urymany w tonacji.. nawwijmy to romantycznej. Na mnie zrobił wielkie wrażenie, bo przyznam - nie jestem fanem Carella i podchodziłem do filmu z ogromnym dystansem. Jednak muszę przyznać, że stanął na wysokości zadania i zagrał świetnie! Podobnie jak i Knightley, ale ona nie ma w zwyczaju grać słabo.
Ostatnia scena robi wrażenie. Brawo! Dla mnie mocne 7.
"gatunek: Dramat, Komedia, Romans"
Zrobili moim zdaniem gafę, powinno byś same dramat, romans :)
Nie no, było tam trochę zabawnych, czy wręcz absurdalnych scen. Z tego co pamiętam, to ogólnie film utrzymany był w tonie czarnego, depresyjnego humoru.