Już kiedyś widziałem ten film. Dzisiaj postanowiłem go sobie odświeżyć i w zasadzie muszę powiedzieć, że film jest bardzo dobry. Na najwyższe uznanie zasługuje muzyka, która trzyma klimat. Doskonała rola w wykonaniu Sigourney Weaver - zresztą nie pierwsza. Ciekawy scenariusz. Co do gatunku to określił bym go jak thriller, bez zbędnego zagłębiania się. Najważniejsze jednak jest to, że produkcje ogląda się z pełnym skupieniem od początku do końca. 8/10.
Oj nie jest bardzo dobry ten film. Nie jest zły oczywiście, ale w najlepszym razie to przeciętny. Klimat dość średni wypada. Dużo scen w środku dnia się dzieje, wszystko jest oświetlone nijako, równomiernie, bez pomysłu. Do tego tak lajtowo do tych zabójstw podchodzą ci gliniarze, finalnie i tak bardziej interesują ich miłosne sprawy, a nie trupy. Dziwne połączenie tego obyczajowego wątku.
No i ważne wydarzenia w filmie się dzieją, bo policja jest WYBITNIE niekompetentna. Jak ten pies poszedł samochód naprawiać, to myślałem, że łbem o ścianę wywalę. A później ta śmierć na komisariacie to szczyt partactwa - najpierw z zostawieniem kluczy, a później ze świętowaniem przedwczesnym, zamiast rozbrojeniem agresora - kto jak kto, ale detektyw powinien ogarniać takie kwestie.
Finalnie ten seryjny morderca przechytrzył obie panie i tylko przypadkiem oraz fartem one wygrały, co mało satysfakcjonujące jest.
Holly Hunter nie jest zła, ale jest dość jednostajna przez cały film. W każdej scenie jest względnie poważna i skupiona, na finał nawet jakoś specjalnie się nie zmienia, o żałobie po istotnej śmierci nie wspomnę.
W tym samym roku premierę miał najlepszy mroczny kryminał o seryjnym mordercy, no i "Copycat" bardzo daleko do tego poziomu.