Rozczarowałem się strasznie a oto moje zarzuty:
1. Nudny, oklepany scenariusz
- Zemsta ok, ale co dalej? Nieskomplikowane zabijanie to trochę za mało.
2. Kiepska praca kamery, nieciekawe zdjęcia
- miałem momentami wrażenie, że kamerzysta ustawił kamerę na statywie i to wszystko. Kamera stoi a ludzie przed nią przechodzą. Stara, wręcz archaiczna szkoła kręcenia godna chyba obecnie tylko filmów obyczajowo-romantycznych.
3. Bzdury [SPOILER]:
- po masowym mordzie na początku Policja nie zabezpiecza w żaden sposób domu, co więcej pozostawia na miejscu zbrodni cały arsenał ojca Franka
- kolejni przeciwnicy ustawiający się niemal w kolejce pod drzwiami Franka.
- scena pod koniec w której Punisher robi rozwałkę. Jeden z bandziorów podchodzi do Franka i zamiast w łeb ładuje mu serię w brzuch a przecież kamizelkę było widać na kilometr (kurde, a mógł jeszcze zapytać, przepraszam, czy mogę Pana postrzelić?) ;)
- takich absurdów było więcej [SPOILER OFF]
Ogólnie to produkcja okrutnie słaba i na myśl przywodzi mi filmy klasy "B".
To już pierwsze Batmany i Supermany były lepsze, a przecież ten "Punisher" jest z roku 2004.
Spośród produkcji o superbohaterach (nakręconych po roku 2000) stawiam ten film obok tak samo nieudanych "Ghost Ridera" oraz "Max Payna".
Ps. Thomas Jane przypomina mi młodego Christophera Lamberta ;)
Pełna zgoda z przedmówcą. Ot nieinwazyjny filmik do polsatowskiego prime-time'u, żeby nie było, że ciągle Seagal.
Przesadzili z tym wymordowaniem całej rodziny. Mogli chociaż ojca zostawić przy życiu. W dodatku nienawidzę, przedstawiania wizerunku "szczęśliwej rodziny", która obowiązkowo jest na początku co drugiego amerykańskiego filmu na jakikolwiek temat. A przy temacie "zemsta" - to już obowiązkowo.
Mnie też zbyt raziły te absurdy - dodałbym jeszcze, że nie dość, iż żądni zemsty bandyci doskonale wiedzą, gdzie on mieszka, to jeden zbir śpiewa mu piosenkę zostawiając go na jakiś czas w spokoju, a kolejny, tzw. Rusek, choć mógł mu na każdym etapie walki zmiażdżyć kark, bawi się z nim, aż sam ginie. Jedynie za motyw kary, który lubię, dam 4.
Edit:
O psychopatycznym sadyście Glassie, który wyciąga szczypcami kolczyki i pozostawia gościa żywego twierdząc, że na pewno nic nie wie, choć ten twierdził, że nie powie (a tego grubego nawet nie tknął) to już szkoda wspominać.
Ogólnie się zgadzam. Ten film jest kolejnym dowodem, że produkcja amerykańska nijak się ma do marvelowskich komiksów (postaci).
Dałam mu 3 za scenę z ruskim, przynajmniej była zabawna i 1 za motyw kary.
A jeśli chodzi o tę końcową scenę kiedy typek ładuje Punisherowi dwie kule w klatę to mam wrażenie, że żadna kamizelka świata nie przetrwa takiego kalibru:)