80% filmu to gadanie (i to w stylu puta puta hiszpańskiego), dosłownie do 70 minuty nic się nie dzieje poza wstępem do samego filmu, 20% to akcja z młotkiem, krótka akcja z nożem by wywabić łotrów i końcówka a'la Home Alone w krwawym wydaniu. To już nie klimat Rambo i lejąca się na lewo i prawo krew. Ktoś na siłę chciał zrobić z kolejnej części film liryczny, z wątkami zemsty, nie mający nic wspólnego z wcześniejszą sieczką, która pierwotnie w swej głupocie i odmóżdżeniu dawała masę relaksu. W dodatku gra aktorska i same złe charaktery poniżej przeciętnej. Ogólnie dla fanów Johna, o tym że to kolejna odsłona dowiecie się z prawa jazdy bohatera, w którym jak byk stoi właśnie John Rambo z Arizony.
A czego się spodziewałeś? Myślałeś, że dziadzia Rambo przez cały film będzie zasuwał jak antylopa po kenijskim stepie i rozwalał kolejne hordy przeciwników? Zwiastuny niczego nie ukrywały w tym aspekcie i można było się spodziewać spokoju, jakiegoś elementu zadumy, a akcja będzie dość mocno ograniczona.
Nie miałbym nic na przeciwko - gdyby nie fakt, że wszystko co inne w tej odsłonie jest rażąco złe, drewniane i nudne. Ile razy bohater może rozmyślać o życiu, w kinie akcji trwającym 90 minut? Na polu, przy krzyżu, pod drzewem, w domu i samochodzie i płodzić przy tym dramatyczne monologi - o ile ma z kim. Całość czarnych charakterów można opisać dwoma słowami 'puta, puta', które sami w nieskończoność powtarzają i dzięki temu wiemy jacy oni są bardzo źli, dialogi i sytuacje są dramatycznie nijakie i przerysowane. I właśnie dlatego oceniłem słabo bo jeśli miałby to być akcyjniak - to akcji za mało, nudy za dużo, jeśli coś skrajnie innego - razi głupota, prostota, drewno i cała składowa tego dzieła. Oczywiście pewnie się mylę na imdb średnia 7.8.
Tutaj po prostu kolejny raz wychodzi megalomania Sly'a. Wiadomo, że lubi filozofować i w każdym swoim filmie jeśli jest tylko na to czas to leci właśnie w takie zbędne prawdy objawione, które każdy widz wie i ma ich świadomości, a w produkcjach sprzedaje te momenty tak pompatyczne, jakby co najmniej odkrył nową galaktykę, że po prostu męczy, bo zgadzam się z Tobą, co do tego, że od filmu akcji oczekuje się akcji, a nie jakiegoś dramatu na siłę czy kina artystycznego z jakimś "przekazem". Coś tam można powiedzieć, jakoś to podbudować emocjonalnie, ale wciskanie czegoś na siłę w co drugą scenę mija się z celem.
Czlowieku to jest Dramat z elementem Akcji ... Pierwsza krew tez byla dramatem ... o czym ty wogole piszesz? Przeciez od dawna bylo wiadomo ze to bedzie Dramat w stylu Pierwszej krwi... jak chciales wygibasow i pifpafow to trza bylo isc na Hobs& Shaw ... Brak slow na plytkie myslenie niektorych ....
Obejrzyj film - taki z tego dramat udany jak film akcji.... w obu kategoriach pisząc wprost jest do du...
Twój wpis jest do du...y. Film może nie aspiruje do miana dramatu psychologicznego, ale jako akcyjniak z wątkiem dramatycznym spełnia się dobrze. Przede wszystkim nadaje mocny pretekst postaci, aby wreszcie doszło do szeroko pojętej rzeźni. Taka konstrukcja filmu pasuje zarówno dla fabuły jak i dla podstarzałej już postaci Johnnego.
Wolne tempo akcji ma chyba mniej wspólnego z liryką, a bardziej z tym, że Stallone ma 73 lata (A wy domagacie się wcześniejszych emerytur! (żart)) Tak czy siak, nawet biorąc pod uwagę bardiej realistyczne tony, główny bohater nadal może wziąć kulkę na klatę i nie zrobi to na nim wrażenia.