PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=813528}

Rambo: Ostatnia krew

Rambo: Last Blood
6,1 26 887
ocen
6,1 10 1 26887
4,2 9
ocen krytyków
Rambo: Ostatnia krew
powrót do forum filmu Rambo: Ostatnia krew

Pierwsze cztery części Rambo, są filmami które więcej pokazują niż jak mówią. Widz doskonale wie co siedzi w głowie Rambo, że przeżył traumy, nie musi być to podkreślane co 5 minut jak starały się robić inne filmy które próbowały mieć własną wersje Rambo.
Szczególnie to widać w pierwszym filmie które świetnie budowały dialogi, postacie rzadko kiedy mówiły dosłownie, a milczący Rambo był bardzie wyrazisty niż cała masa elokwentnych filozofów którzy muszą powiedzieć dosadnie co i jak bo inaczej film tego przedstawić nie umie.

Co robi Rambo V? A dając nam monologi w myślach Rambo itd. stara się przedstawić postać. To, co na początku jest budowaniem jego charakteru musi być powtórzone kilka razy, bo nawet sami autorzy nie widzą tego u tej postaci. Mimo, że Rambo jest milczący, starają się wcisnąć w jego krótkie zdania jak najwięcej, przez co wygląda to sztucznie. Staje się przez to postacią która cokolwiek powie to ma racje. To jest leniwe i nieumiejętne pisanie.
Dialogi raz starają się przedstawić postać a potem pchać fabułę, co razem średnio działa. Mamy przedstawionego Rambo jako takiego i takiego, bierze leki, wzmaga się z traumami... a potem nagle się o tym zapomina! Rambo jak przestał brać leki to już mu nie potrzebne, nagle trauma odlatuje. Czego widz który oczekuje tylko rozróby pewnie nie zauważy ale będzie miał jakieś dziwne przeczucia, że coś tu nie pasuje.
Historia więcej stara nam się narzucić w tekstach niż jak konsekwentnie o tym opowiedzieć.

Niestety, ale jak pierwsze części były pisane raczej pod postacie, tak teraz mamy historie pisaną tak by zaliczyć dane podpunkty fabularne.
Przykład?
Na początku Rambo daje się złapać przez "kartel" jak ostatni frajer, stojąc w najbardziej widocznym miejscu, a potem zamienia się w tubomorderce młotkiem i który ma już plan taktyczny jak wejść i co zrobić.
Wszystko w celu zaliczenia konkretnych części fabularnych.

Sama fabułą prezentuje się "klasycznie" nic nowego tu nie wymyślono, jak niektórzy próbowali powiedzieć iż mamy odczynienia z czymś ambitnym. Od samego początku więcej jest mówione o Gabrieli niż jak faktycznie się pokazuje. Wątek z poszukiwaniem jej ojca był tak rozciągnięty, i sam nie wiem czemu, miano pokazać jaki to Rambo jest mądry bo ten początek nie specjalnie działał jako budowanie charakterów.
Wyjazd do "ojca" z koleżanką był taki jednokolorowy, że dosłownie kto by się nie spodziewał co się wydarzy po chwili. Począwszy od super-złego ojczulka, który był napisany tak po łebkach, że aż szkoda gadać, skończywszy na imprezie gdzie oczywiście zostaje...
Rambo po nią wyrusza. Przeprowadza małe śledztwo, trochę badassi wyrywając kości, a potem się wystawia.
Ratuje go dziennikarka, oczywiście by nadać temu jeszcze większy sens, co się tam dzieje, ponieważ z samego przedstawienia świata, to za mało.
"Kartel" to grupa bez ładu i składu, którzy niby coś robią ale jest to pokazane tak jakby ich skala była malutka a na końcu nagle taka duża! Nie mówiąc już o tym, jakie tam mają problemy, wystarczyłoby poczekać a sami się rozlecą.
Rambo się pozbierał, nagle zaczął myśleć i uratował dziewczynę. Niestety nie na długo.
I wtedy następuje lepsza część filmu, akcja!

Akcje?
Dają radę, w prawdzie twórcy nie mogą się zdecydować czy Rambo ma być teraz typem myślącego który taktycznie rozwiąże sprawę bo jest już stary, czy być jak komando dziadek który odwali parę pokazówek sztuk walki niczym "Niezniszczalni".
Nie mniej, same akcje, choć za dużo w nich gwiazdorzenia, są naprawdę udane, nie boją się brutalności. Ale z drugiej strony, są chwile gdy było to nie potrzebne, jak choćby "dobijanie trupów" przez Rambo w jaskiniach jak i scena z wyrwaniem serca, co chyba miało być brutalne a wyszło groteskowe.
Jednak jako film akcji się sprawdza, fakt faktem, to, że potem wysadził to wszystko było dla mnie raczej pokazem, jaki to Rambo jest mega, mógł ich załatwić tak łatwo ale wybrał ścieżkę badass.
Po za tym mam wrażenie, że Stalone próbuje być wręcz Gary Stu, w tym filmie. Wszystko co powie, jest prawdziwe, cały jego plan jest perfekcyjny, wręcz się bawi tymi ludźmi. I klasycznie na film klasy B, szefa nie zabija od razu tylko na końcu. Jest takim białym rycerzem, który musi uratować damę z opresji, mówić jej jak ma się zachować by było dobrze, a jeśli jakaś zrobiła coś źle, to i tak ją puści. Nie ma żadnej postaci która by go mogła naprowadzić, dlatego też uśmiercono postać ojca Rambo, bo na ekranie może być tylko jeden moralizator mający zawsze rację...

Muzyka? Ciągle pojawiająca się jedna i ta sama ścieżka pamiętna od lat 80-tych.
Ruch kamery? Klasyczny, bez eksperymentów czy czegoś co wyszłoby po za standard.

Trzeba było skończyć na części 4, gdzie po latach w końcu wraca do domu. Tak jak się zaczęło w pierwszej części, gdzie szedł nie móc znaleźć sobie miejsca, tak na końcu części 4 znowu szedł jak w pierwszej części ale już widział gdzie chce być. Klasyczne zakończenie serii, kończy się tak jak się zaczynało. Ale wzorem "Piratów z Karaibów" którzy zrobili podobnie w części trzeciej, kręcą dalej. I nie zdziwię się, jak 80-letni Stallone zrobi Rambo 6 w stylu "Grand Torino".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones