(...) Rola Stallone’a jest udana, choć raczej ze strony motorycznej, kondycyjnej – nie jeśli chodzi o przekaz emocji. To występ fizyczny, wymagający siły i gracji, dlatego warto przyklasnąć sile mięśni Stallone’a, bo na pewno nie sile jego aktorskiej ekspresji.
Film jest prosty i grubo ciosany, ale w swym gatunku wręcz sztandarowy. To ociekający testosteronem festiwal męskości, trochę łechtającej ego głównego aktora, toksycznej – John był wzorowym patriotą według Ronalda Reagana – ale przecież na takich klasykach wychował się niejeden dzisiejszy 30-parolatek. Próby wskrzeszenia tego specyficznego stylu raczej nie wypalają, choć raz na jakiś czas na horyzoncie wciąż pokazują się nostalgiczne powroty do przeszłości („When Eagles Strike” z kulturystą Christianem Boevingiem jako milczącym żołnierzem Marines; „Second Blood” z kulturystą Abdulhadim Al-Khayatem jako szpiegiem pochodzenia arabskiego). Film wygląda świetnie i wciąż jest widowiskowy, a zawarte w nim sceny brutalności wydają się wręcz zainspirowane biblijną martyrologią. Nie każdy archaiczny akcyjniak może pochwalić się takimi walorami.
Pełna recenzja: yippeekiyaymoviegoer
(wordpress)