wydaje mi sie, ze ten film jest pierwszym filmem z gatunku gotyckich melodramatow. oczywiscie to okreslenie zaczelo funkcjonowac znacznie pozniej, po powstaniu jane eyre, dragonwyck czy my cousin rachel. te filmy staraly sie powtorzyc sukces rebecci.
co do rebecci to nie potrafie zrozuiec czemu nie widzialem tego filmu wczesniej. bylem pewny, ze najwazniejsze hitchcocki juz przerobilem. a tu taka piekna niespodzianka.
genialne synkretyczne dzielo: melodramat, film grozy, noir, thriller psychologiczny, kryminal w jednym. nie bardzo chce mi sie byc merytorycznym, poniewaz i tak, wczesniej czy pozniej, skonczyloby sie to na peanie dziekczynnym i milosnym sonecie do joan. wiec powiem jedynie, ze jestem zachwycony.
jedynie moge miec zastrzezenia do obsady roli maxa.
co do reszty - arcydzielo.

ps. nie wiem, czy mam racje, ale wydaje mi sie, ze w trakcie calego filmu nie pada imie drugiej pani de winter. jesli tak, to kapitalnie to ktos wykombinowal.