Gniot straszliwy, upiorny i przerażający. Przerażaąjący banałem rysunku postaci, wytarty do cna ścierką maniery "twardych facetow" z wcześniejszych filmów Pasikowskiego.
Właściwie cały film to smętna, mozolna przeplatanka następujących scen w różnych mutacjach:
1. Jeżdżenia pojazdem mechanicznym w te i wewte.
2. Wygłaszania zachrypniętym głosem "twardego faceta, co to życie zna" mundrych komunałów w rogrzebanym wyrze (na przystani, w knajpie, na parkingu, w pojeździe mechanicznym) w towarzystwie młodej koleżanki. W akompaniamecie "klimatycznej" muzyki Stańki, która tutaj za sprawą banału, który współtworzy, wypada wręcz jarmarcznie.
3. Strzelaniny - w tym przypadku dosyć komiczne zabawne.
I to w zasadzie wszystko. Nie widziałem tego fimu w momencie premiery i już wiem, dlaczego nie mam czego żałować.