PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=351528}
7,2 9 239
ocen
7,2 10 1 9239
6,2 17
ocen krytyków
Reprise. Od początku raz jeszcze...
powrót do forum filmu Reprise. Od początku raz jeszcze...

NIEPOLECAM

ocenił(a) film na 3

Niestety- film słaby. Nudny od poczatku, slaba fabula, dialogi, klimat, gra aktorska. Bylem zmuszony w polowie wylaczyc.

ocenił(a) film na 9
rafusss

"Nie polecam" piszemy rozłącznie. Klimat zależy od gustu, a "nudność" od poziomu oglądającego. Gra aktorska.. może faktycznie można by się jej miejscami czepić. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, większość aktorów była bardzo młoda aktorsko. Dla niektórych to był debiut..

ocenił(a) film na 10
115MilDoGranicWyobrazni

Ja to bym się nawet aktorstwa nie czepiał, według mnie wyszło bardzo naturalne. Uwielbiam ten film 9/10.

ocenił(a) film na 3
Wojt4s

Niestety film do mnie nie przemówił, wydał się opowieścią w której brakuje pikanterii, szczegóły nie były dopracowane, ścieżka dźwiękowa nie sprawiła żebym oddał się klimatowi. Fabuła z pozoru głęboka, tak na prawdę nic nie przekazywała, a bohaterowie z zamierzenia interesujący nie byli do odróżnienia. Melancholijny, nudny i monotonny. Zostało zaczętych wiele wątków jakie nie zostały pociągnięte i rozwiązane.
Ogólnie czekałem z niecierpliwością zakończenia licząc że odwróci kota ogonem i sprawi że film będzie arcydziełem, ale niestety zawiodłem się.
Nie polecam

ocenił(a) film na 3
Ckair

i jeszcze jedno. Niech mi ktoś powie w którym miejscu to była komedia.

ocenił(a) film na 3
Ckair

Też odniosłem podobne wrażenie. Film składał się ze ścinków, byle jak
posklejanych wątków nic nie niosących ze sobą. Po godzinie oglądania miałem
dość, ale dałem sobie szansę być mile zaskoczonym na koniec. Zakończenie
wprawdzie złagodziło narastające w czasie oglądania rozczarowanie ale i tak
nie tego się spodziewałem.
Moim zdaniem ten film to strata czasu. Nie ma w nim dla mnie nic.

ocenił(a) film na 4
2222

rzeczywiście. twórca filmu jedynie ślizgał sie po temacie, nie wchodząc w niego jakoś głebiej. Nie przepadam za tego typu zabiegiem-taką stylizacją na głebogie, ambitne, offowe kino. Niby w takim zimnym, norweskim klimacie, ale... dupa za przeproszeniem. Płycizna. Montaż mi się podobał, ale sam montaż bez dobrej treści nic nie znaczy. Taka współczesna filmowa odmiana barku-przerost formy nad treścią."Zakończenie
wprawdzie złagodziło narastające w czasie oglądania rozczarowanie ale i tak
nie tego się spodziewałem." w tej kwestii równiez się zgadzam. nie samymi zakończeniami żyją filmy;) Pół minuty nie uratuje stu czterech, jak to się niektórym reżyserom wydaje.

ocenił(a) film na 2
zion_in_babilon

podobne wrażenie. Natrętnie naśladuje znaną Amelie gadką z offu i tekstami, kamera lata jak w rękach paralityka. Nudne, nijakie, bezbarwny bełkot.

użytkownik usunięty
rafusss

Nie uważam, żeby film był płytki. Być może niektórzy odnieśli takie wrażenie, ponieważ sposób filmowania, gra aktorska, a przede wszystkim emocje pokazywane na ekranie były bardzo oszczędne. Ta oszczędność jest moim zdaniem typowo skandynawska.

Mnie urzekła klamra łącząca całą opowieść oraz postać Phillipa. Magiczny chłopak. Piekielnie smutny. A kiedy się uśmiechał mimo wszystko było w tym coś porażająco smutnego. Kapitalny był tez moim zdaniem pomysł, aby dialogi leciały a offu i jedynie czasem pokrywały się z ruchem warg bohaterów. Utrzymuje to wrażenie ciągłej podwójności i niewiadomej - bo jak dla mnie myślą przewodnią filmu jest pytanie: co jest prawdą, a co kłamstwem? co jest rzeczywistością, a co sami sobie wymyślamy w naszej wyobraźni?

Obserwując kino skandynawskie zaobserwowałem ,że te filmy wcale nie mają być głębokie ,czy technicznie sprawiać wrażenia intrygujących ,co moznaby zarzucić Reprise ,jednemu z moich ulubionych filmów. One po prostu opowiadają historię. Zauważcie ,że bohaterowie się w zasadzie nie zmienili pod koniec filmu ,ich dominujące cechy co najwyżej się uwypukliły. A przecież nawet w horrorach ,żeby film był choć trochę interesujący bohater musi się w jakiś sposób zmienić przez wydarzenia które obserwujemy. Nawet Stephen King w swoim "Jak pisać" stwierdził ,że jeśli jego bohater pod koniec książki jest tym samym człowiekiem co na początku ,to on jako autor poniósł klęskę. Ale w tym tkwi sedno. Te filmy po prostu opowiadają historię. Dla mnie osobiście interesującą. Bardzo życiową,choć w tej tematyce nie gustuję. Może podoba mi się w tym filmie to ,że właśnie nie próbuje być głęboki ,skłaniać do przemyśleń czy moralizować. Zakończenia typu Terminator 2 ,gdzie narrator podsumowuje morał filmu ,to już jest totalna porażka i dno. Nie umniejszając poziomowi wykonania T2. Czy faktycznie po to sięgamy po film? Czy siadając do niego chcieliście faktycznie doznać objawienia ,czy przeżyć katharsis? A co z np. słynnym Rekwiem dla snu...? Ambitny? Morał tego filmu ,bardzo prosty ,nie ćpaj ,bo skończysz jako śmieć. Ale o tym samym jest trainspotting. Ale to Rekwiem jest tym wręcz sztandarowym filmem o tej tematyce. Dlaczego? Ten film jest pretekstem do pokazania ,najbardziej okrutnych i chorych fantazji twórcy. Co w tym ambitnego? Co ambitnego jest w pokazywaniu ,stosunku oralnego białej kurwy z odrażającym czarnuchem? W pokazywaniu starczego szaleństwa? itd. Jakie głębokie wartości ze sobą ten film niesie? Żadnych. To jedynie zlepek ,okrutnych fantazji ,z przerostem formy nad treścią. Osobiście wolę Trainspotting. Osobiście wolę opowiadanie historii ,niż moralizowanie ,albo filozofowanie. Wtedy nie ma ryzyka ,że będę świadkiem jakichś Dantejskich pseudo głębokich w przesłaniu scen.
Co do pani powyżej ,to sie nie zgadzam z ostatnimi zdaniami. Te sceny ,gdy bohaterowie rozmawiają ze sobą bez słów ,to było po prostu pokazanie ich relacji ,że znają się tak doskonale ,że są sobie tak bliscy ,że rozumieją się bez słów. Jedyne co w rzeczywistości powiedzieli ,to "nie mogę uwierzyć ,że tutaj siedzimy". Myślę ,że nie ma sensu dorabianie na siłę ,znaczenia ,do filmu który w cale nie miał go mieć. Polecam ,czytać mniej absurdalnego i śmiesznego w swojej nielogiczności Coelho ,a sięgnąć po Coetzee. Od razu się człowiekowi pod kopułą przestawia ;) Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 7
Ottiss14

A moim zdaniem interpretacji może być wiele - to mają do siebie prace pozostawione bez dokładnych wskazówek czy wytycznych autora. Myślę, że właśnie to jest najpiękniejszą rzeczą w twórczości - bez względu na jej rodzaj (książka, film, obraz). Każdy odbierze inaczej to, co widział, bo inne rzeczy przeżył, co innego go kształtowało. I wcale nie jest powiedziane, że Pan to samo wyciągnie z Coeetzee'ego, co wyciągam ja ;) Ale czy to naprawdę źle? Chyba tak jest ciekawiej, barwniej. Gdyby wszyscy mieli takie same poglądy i tak samo by się rozwijali, kształtowani czy przeistaczali, to już od dawna nikt by z nikim nie rozmawiał ;)
Dla mnie film sprawiał wrażenie urywków rzeczywistości - tej skandynawskiej, pozornie okrojonej z emocji. Dlaczego pozornie? Bo tych emocji jest tam dużo, tylko trzeba umieć przestawić się na odpowiedni sposób patrzenia. Dla mnie to była taka "historia ćmy". I szczerze mówiąc nie powiedziałabym, że w filmie nic się nie działo - momentami działo się raczej za wiele. Że stylizowany na Amelię? Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się ;) Zresztą taki sposób narracji nie jest chyba zarezerwowany dla jednego filmu i pojawił się na długo przed rokiem dwutysięcznym ;) W każdym razie historia faktycznie raczej smutna niż wesoła i wątków komediowych niemal nie ma (jeno coś w dialogach się czai czasem, ale to ciężko odbierać jako wątek takowy).
Poza tym mam nieodparte wrażenie, że to co zobaczymy w dużej mierze zależy od tego, co chcemy w nim zobaczyć ;) I nie mówię tu tylko o pewnym zaślepieniu i przyjmowaniu jakichś rzeczy za pewniki, ale także o zderzeniu naszych przypuszczeń z rzeczywistością - z tym, co faktycznie serwują nam na ekranie. Jeśli nastawimy się, że film ma być świetny i wybitny, to prawdopodobieństwo, że spełni nasze oczekiwania zaczyna się zmniejszać. Dlatego bardzo nie lubię słuchać opinii innych na temat filmów, zanim sama ich nie obejrzę - zbyt łatwo nastawić się na coś, co widział w nim ktoś, ale czego ja mogę nie dostrzec lub na coś, co ja odbiorę inaczej ;) Co prawda od jakichkolwiek wyobrażeń się nie ucieknie - chyba, że się kompletnie nic nie wie o filmie (mówię tu też o tytule, produkcji i gatunku - to też tworzy jakiś obraz, do którego można sobie sporo dopowiedzieć ;p).
Sam film oceniam w przedziale 6-7/10. Arcydziełem nie był, ale nie mogę powiedzieć, że nic sobą nie reprezentował, naprawdę widziałam wiele gorszych produkcji, a jego zaletą było właśnie to, o czym wspomniał przedmówca - nie silił się na wybitny i porażający ilością trudnych pojęć film. Być może dało się go tak odebrać, bo w pewnym momencie silił się na to jeden z bohaterów, ale jest to błąd interpretacyjny - nie należy mieszać poglądów postaci z poglądami twórcy ;)

ocenił(a) film na 3
kalayit

bo ..obiektywność jest subiektywna :)

ocenił(a) film na 7
2222

Dokładnie - obiektywizm to cecha maszyn, nie ludzi ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones