Formalnie rzecz jest bardzo dobra, choć trik z narratorem nie jest wcale taki znów nowatorski (ot, choćby "Amelia" się przypomina). Skojarzeń filmowych może być zresztą znacznie więcej. Wymienię tylko dwa, bo one wydały mi się najwyraźniejsze: "Rekonstrukcja" i "Nad rzeką, której nie ma". Tak czy inaczej, "Reprise" opowiada swoją własną historię i jest to rzecz warta uwagi, dodam, że nawet wytężonej uwagi. Czasami trudno bowiem połapać się, co jest, co już było, co dopiero się wydarzy, a co stanowi jedynie fikcję, opowieść snutą przez wszechwładnego Narratora. Oczywiście to nie przypadek, ale zabieg w pełni celowy. Dzięki niemu, treść tej przypowieści zdaje się nam jeszcze ciekawsza i bardziej wciągająca. A to chyba cechy dobrego dzieła, czyż nie? Niebanalny seans, po którym ma się ochotę pogadać - i dlatego warto. I jeszcze ten nieznośny zapach niedojrzałej młodości...