film całkiem dobry, taki lekki wczesny Lynch, dziwi mnie ocena.

o czym jest w ogóle? :)

o krwiożerczych mrówkojadach ludożeracach i dzielnych amerykanach ratujących świat przed zdrową żywnością i wolnościa w nieamerykańskim stylu. jest też wątek miłosny i wybuchy. No dobra mrówkojadów nie ma...

aha, ok. haha. a tak na serio?

A tak na serio to niskobudżetowy horror z dwoma antypatycznymi typami: Jeden cały czas drze ryja a drugi mówi przez zęby. W efekcie obu nie słychać. Dialogi jak w The Room, oddajcie moje 1,5 godziny.

czyli dalej się nie dowiem. ale doceniem, że się starałeś.

Film traktuje o dwóch gościach-kumplach. Jeden z nich dostaje mailem film, w którym widzi jak ten drugi - mieszkający na jakimś pustkowiu - odchodzi od zmysłów zażywając sporo prochów. Postanawia do niego pojechać i go uratować. W tym celu przykuwa go na 7 dni do kaloryfera, samemu rozglądając się po okolicy. Spotyka tam m.in. miejscowych Indian (jeden z nich to ziomek z II sezonu Fargo - najlepiej zagrana postać w filmie), dziwnych naukowców i rozmaite ślady wskazujące, że w okolicy dzieje się coś dziwnego.

I tak ten film wygląda do końca: dwaj kumple wydzierają się na siebie, ten drugi co jakiś czas odkrywa jakieś nagranie albo odbywa dziwną rozmowę.

Czytałem na jakimś blogu mega zachwyty nad tym filmem, ale z recenzjami tak już jest, że jak ktoś umie pisać to nawet braci Golec może ukazać jako nowych Beatlesów. Lepiej chyba podejść do Resolution jako do dziełka pokroju The Room, tj. bez oczekiwań, chociaż tam przynajmniej można się było pośmiać.