celem filmu jest wyłączenie myślenia i gra na uczuciach widza, bo nijak ma się do prawdy historycznej.
Ano w takim, że:
po pierwsze, przedstawiono Srebrenicę jako enklawę, w której zebrani zostali wyłącznie cywile, jako obszar całkowicie zdemilitaryzowany, podczas gdy stamtąd wychodziły niejednokrotnie ataki bojówek muzułmańskich przeciwko Serbom;
po drugie, przedstawiono tychże Serbów jako krwiożercze bestie, które dokonały całej tej masakry ot tak. Film nie wspomina w ogóle o równie niewyobrażalnych okrucieństwach, jakich dopuszczali się Muzułmanie.
To wynika, podobnie jak w przypadku wielu innych filmów ukazujących wojnę bałkańską, z "zamówienia politycznego". Serbowie, czyli odwieczni sprzymierzeńcy Rosji i w zasadzie jedyna siła, która starała się utrzymać jedność Jugosławii, mieli zostać publicznie przedstawieni światu jako mordercy, tak aby świat nie kiwnął palcem, kiedy będzie odbierane im Kosowo, a w którym to zainstalowali się Amerykanie ze swoimi bazami wojskowymi.
Brednie. Srebrenica niemal wyłącznie się broniła. Film nie wspomina o zbrodniach Bośniaków i Chorwatów, ponieważ jest to film o Srebrenicy (to tak, jakby robić film dokumentalny o niedźwiedziach i mieć pretensje że połowy filmu nie poświęcono lisom...), największej ze znanych masowych mordów na ludności cywilnej w Europie lat 90-tych. Zaś cieszenie się z obrony całości Jugosławii przypomina mi radość z próby utrzymania jedności ZSRR, przez jak zawsze "dobrą" Rosję... I piszę to ja, gość który lubi Serbię i Serbów. Film jest bardzo dobry.