Tak, to jest indonezyjski ser inspirowany "White Cannibal Queen" Jessa Franco. Już czerpanie inspiracji z takiego źródła świadczy wiele o ludziach odpowiedzialnych za tu cudo. A tu niespodzianka - "Jungle Heat" jest o wiele znośniejszy niż dzieło hiszpana i nawet daje się oglądać. To nic, że w jednej dżungli mieszkają tu dwa plemienia - jedno Indian, drugie czarnych (kanibali). Kogo obchodzą takie szczegóły? Film się robi bardzo romantyczny w drugiej połowie (kompletnie się tego nie spodziewałem), więc nie szykujcie się na twarde i ciężkie kino gore w stylu "Cannibal Ferox", choć i tu kilka niezłych krwawych scen znajdziecie.