W tm filmie jest to wszystko czego zabrakło w "Bohemian Rhapsody". Świetna muzyka, główna rola - kapitalna i psychologia! Przeżycia młodego Eltona i później dorosłego - dziwaka, "pedała", samotnego - bogacza. Ten wątek psychologiczny: dzieciństwo, "inność", samotność, szalone życie gwiazdy - faktycznie ofiary showbiznesu - to najmocniejsza strona filmu. Elton John to nie "moja" muzyka, chociaż go doceniam jako kompozytora, ale obejrzałem film z przyjemnością.
P.S.
Twórcy "Bohemian" powinni najpierw zobaczyć Rocketmana, a później robić swoje "dzieło".