To były czasy Rodin`a, Cezanne`a, Moneta, którego obrazy są prze, prze cudne.
I w swej naiwności myślałam, że ten film będzie tak samo piękny, oniryczny, sensualny …. A był tak nudny, że ledwo wytrwałam do końca. Nie był ani ciekawy, ani ładny w sensie wizualny. I te pretensjonalne, nadęte teksty, które tak gęsto rzucał Rodin, jak ten, pisze z pamięci
„ marmur modelowany pieszczotą i pocałunkami”
Co to miało być? Toż to nie rzeźbiarz , toz to poeta ;)
Również wątek Rodin i Claudel, jest nudny. Oni sa nudni. Nie ma między nimi namiętności, są tylko słowa i bzykanie.
Film obejrzany na siłe. A tak się nastawiłam, jak nie na ucztę dla uszu, to już na pewno dla oczu. No i się rozczarowałam.