Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób pokazano zmianę bohaterów. Porównując początek i koniec - oni są zupełnie inni! Te kilka chwil, podczas których doświadczyli tyle złego, nauczyło ich tego, co ważne; pozwoliło otworzyć oczy - w tym również na miłość - do siebie nawzajem, rodziny...
Oglądając scenę, gdy dziecko wpadło pod taflę lodu przebłyskiwały mi myśli "umrze dziecko", "utopi się ojciec ratując młodego", "utopią się oboje". Patrząc na wcześniejsze doświadczenia bohaterów, byłam niemalże pewna, że w każdej kolejnej scenie stanie się coś złego. Tak jakby mało pecha mieli... Gdy okazało się, że oboje wyjdą z tego cało, poczułam zaskoczenie. I ulgę, bo nareszcie coś zaczęło się układać!
W realnym życiu fabuła filmu wyglądałaby pewnie inaczej... Każde z bohaterów poszłoby w swoją stronę, by nie mnożyć sobie problemów. Ale to dobrze, że zakończenie było pozytywne. Mnie nie zawiodło. Być może dlatego, że mało w nim słodkich scen, a te które powinny ukazywać bliskość są nieco kontrowersyjne, co tylko dodaje oryginalności (bo gdzie indziej ukazano seks z osobą bez nóg?).
Zdecydowanie polecam.