Ten film budzi we mnie pewną tęsknotę za czasami, których nie pamiętam, bo urodziłem się dużo później. Ale ci sportowcy, oprócz swoich osiągnięć w bieganiu, byli wzorcami w każdej dziedzinie życia. To, jak potrafili się wysłowić, zachować zgodnie z przekonaniami. To było coś. To były czasy, kiedy na piedestale byli ci najlepsi (nie tylko w sporcie), reszta podążała za nimi. Weźmy np. polską scenę polityczną. Niezależnie od poglądów nie ma w dzisiejszej polityce osobowości formatu Piłsudskiego czy Dmowskiego. Nie we wszystkim się z nimi zgadzam, a zwłaszcza z Dmowskim, ale w porównaniu z nimi dzisiejsi politycy to pozbawione klasy nędzne pokurcze. W sporcie też ciężko dopatrzeć się prawdziwych wzorców. Bardziej się liczy kasa, kontrakty i występy w reklamach.
Nie przesadzałbym z tą kasą i kontraktami, jednak rzeczywiście teraz brakuje takich autorytetów.
Zapomniałeś o Leninie, Mussolinim, Franco, Hitlerze.
Piękne czasy przedwojenne...