Nie wiem, może to nadużycie, ale zarówno film, jak i książka bardzo kojarzą mi się z
twórczością Stephena Kinga. Jak u niego często bywa, akcja płynie dwutorowo - wydarzenia
teraźniejsze bohaterom książki przeplatają się z przeszłymi, a więc ich dzieciństwem i
młodością, mając ze sobą bezpośredni związek. Z ekranizacji, choćby "Stand by me", "To",
"Łowca snów", o samych książkach i opowiadaniach nie wspominając. Choć, co jasne, u
Kinga, pojawia się ten, choćby, pierwiastek nadprzyrodzonego. Ale w sumie...mi tam bardzo
przypomina kingowską twórczość.
faktycznie jak się nad tym zastanowić to masz rację... mi osobiście film przypominał też powieści Harlana Cobena - u niego punktem wyjścia do historii kryminalnej są wydarzenia z przeszłości bohaterów które zaważają na ich opowiadanej teraźniejszości, tak jak w tym filmie.
Nie widzę powiązania szczerze mówiąc, ale każdy może mieć inną opinię. W sumie to czytałam tylko ,,Carrie", więc wiesz.
Zgadzam się ;) Przeczytałam kilka książek Kinga i w połowie stwierdziłam, że cała ta historia i prowadzenie jej, przypomina mi jego książki. Jak w większości jego historii jest małe miasteczko, gdzie ludzie są ze sobą w pewien sposób połączeni, jest osoba, która ma duże wpływy (Jimmy, który w jakimś tam stopniu kojarzył mi się z Dużym Jimem z "Pod Kopułą"), grupa przyjaciół z dzieciństwa i jakaś tajemnica. Może też na takie skojarzenie z Kingiem wpływ miał Robbins, który zagrał w ekranizacji "Skazani na Shawshank" ;) Jedyde czego brakowało do pełnego powiązania, to jakiś element nadprzyrodzony