Z tego i kilku innych komediowych filmów można wywnioskować, że w USA co trzeci
człowiek pali zielsko. Młodzi rodzice mają w domu hasz, który trzymają w domu na
odpowiednią okazję (jak jakieś dobre wino). Policjant śmieje się z człowieka, który ma
najprawdopodobniej THC we krwi (jak on to powiedział? "Kocham gdy jesteście upaleni i
zaczynacie się tłumaczyć"?). A uczeń mówi dyrektorce, że jest pod wpływem
marihuanowego ciastka, na co ona przymyka oko i nie robi z tym absolutnie nic, jakby było
to coś normalnego.
Jestem ciekaw, czy jest tak rzeczywiście- czy w USA dziesiątki milionów obywateli pali
marihuanę, i czy reszta (w tym policjanci i nauczyciele) przymyka na to oko.