Właśnie obejrzałam na Ale Kino!, no i jestem pod wrażeniem:) Jak na tak bardzo amerykański film, reżyser pokazał, że inspiruje go kino europejskie - stworzył całą galerię kobiet rodem z Almodovara, kobiet czekających na telefon, zranionych, załamanych, opuszczonych. No i te kolory....kto obejrzał "Kikę" czy "kobiety na skraju..." wie o co chodzi:)
Bardzo ciekawy jest też muzyczny kontekst - niby to hołd dla kultury grunge, ale z nutką złośliwości, która z pewnością odnajdziemy w postaci Cliffa.
Polecam!